Draco był pełen złych przeczuć.
W czwartek Potter, Granger ani Weasley nie pojawili się na kolacji.
Pamiętał, że Harry ostrzegł go o swoich planach i wyglądało na to, że wczoraj po południu je spełnił, a wszystko potoczyło się gorszą ścieżką. Mógł to łatwo wywnioskować ze spojrzenia, jakie rzucił mu Wieprzlej w piątek rano. Wszedł do Sali z Ginewrą, wyraźnie wściekły i popatrzył na niego morderczo. Draco odpowiedział mu chłodnym wzrokiem i pojedynkowali się przez chwilę, aż Gryfon musiał odwrócić wzrok, żeby usiąść przy stole. Nie usatysfakcjonowało go to małe, żenujące zwycięstwo, bo znaczyło, że Harry Naiwny Potter znowu wpakował się w bagno, które tym razem dotyczyło ich obu. Pansy z chichotem zapytała, o co pożarł się z Weasleyem i normalnie szybko przerodziłoby się to w docinki o jego niskiej wydajności myślenia, ale Draco miał teraz inne rzeczy na głowie.
Powinien jeszcze dziś złapać Pottera i zapytać o przebieg rozmowy. Weasley zachowywał się, jakby napakował Harry'emu amortencji i miał nadzieję, że ten kretyn nie zrzucił wszystkiego na niego, bo tak absolutnie nie było. Draco dał mu wolną rękę i umywał ręce od odpowiedzialności za decyzje Pottera.
Problem rozwiązał się sam, bo niedługo później wylądowała przy nim jedna ze szkolnych sów. Odczepił liścik od jej nogi, wcisnął do kieszeni i prychnął, kiedy domagała się jedzenia. Zabini zerknął z zainteresowaniem, ale milczał. Pansy nawet nie zerknęła – natychmiast zorientował się, o co chodzi. Zrezygnował z jakiegokolwiek gestu w jej stronę i wstał, by wrócić do pokoju. Otaksował wzrokiem Salę – ani śladu po Harrym albo Granger. Zawiesił spojrzenie na Weasleyu, który nie jadł, z oczami wbitymi w stół, a potem wyszedł.
Idąc korytarzami w lochach, rozwinął zwitek papieru i, tak jak się spodziewał, Harry poprosił go, żeby spotkali się dziś, a nie jutro. Zmarszczył brwi, trochę zaniepokojony. Wiedział, że miną się podczas drogi z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, ale to prawdopodobnie jedyna okazja dziś, by trochę rozeznać sytuację. Nie do końca wiedział, jak powinien się zachowywać teraz w stosunku do Gryfonów i – być może – samego Pottera.
A Harry tymczasem siedział już niedaleko klasy transmutacji. Korytarzem co jakiś czas przemykały pojedyncze osoby, ale nie zwracał na nie uwagi. Obracał różdżkę w palcach, gapiąc się w ścianę.
I czuł się jakby nie powinien istnieć.
Wczoraj do późna szwędał się po zamku, nawet nieco po wyznaczonej godzinie. Przeszedł kilkakrotnie cały Hogwart, jakby te spacery miały mu pomóc w zostawieniu za sobą całego cierpienia. Rozmawiał z duchami i obrazami, chcąc zapełnić czas czymś innym, niż ponurymi myślami. Rozważał też jakiś sposób dotarcia do Draco, ale ostatecznie ze wszystkiego rezygnował. Nie czuł się na siłach, żeby mu o tym opowiadać, chociaż rany były świeże i cały rwał się do jego obecności, ale wiedział, że to mu naprawdę nie pomoże.
Musiał czekać, aż Ron albo Hermiona zrobią pierwszy krok. Musiał dać im czas. Wiedział, że to wstrząs i na pewno są nim rozczarowani. Wczoraj, wróciwszy do wieży Gryffindoru, do północy siedział bezczynnie w Pokoju Wspólnym, aby mieć pewność, że przyjaciel pójdzie spać, zanim Harry wejdzie do dormitorium. Nastawił budzik na wczesną godzinę i wymknął się na zewnątrz, kiedy koledzy jeszcze smacznie spali. Zostawił Neville'owi liścik z prośbą, by wziął dla niego cokolwiek do jedzenia. Nie zamierzał być na śniadaniu. Nie zniósłby ani towarzystwa Rona i Hermiony, ani wzroku Draco i wolał też nie widzieć, jak przyjaciel i chłopak piorunują się wzrokiem. Może dojdzie do czegoś więcej, ale ufał, że Draco szybko zorientuje się w sytuacji i zachowa się odpowiednio.
Półprzytomny ze zmęczenia – niewyspanie oraz stres – powlókł się do sowiarni i wysłał wiadomość do Malfoya, żeby spotkali się jeszcze dziś. Musieli porozmawiać, o tym co się stało i o tym, o czym mówił Ron. Harry musiał wiedzieć, czy Ślizgon czerpał przyjemność z wyzywania ich i zdecydowanie ukrócić, jeśli tak było. Kiełkował mu też w głowie inny pomysł, ale powinien go jeszcze przemyśleć i wspólnie przedyskutować z Draco, jednak mógł okazać się kluczowy do osiągnięcia porozumienia na linii Malfoy-Weasley-Granger.
CZYTASZ
Moment, w którym należało mieć odwagę
Fanfiction„Draco na niego patrzył, stojąc obok drzwi, z rękami w kieszeniach spodni. Harry w jego wzroku zobaczył wszystko. Oczy miał przepełnione rozdarciem, tęsknotą i rozpaczliwym, pustym szczęściem. Były oceanem, w którym każda kropla miała inny skład, tw...