XI

6.7K 531 241
                                    

Hermiona była zirytowana.

Najpierw chodziło sprawę Harry'ego, a potem, że przez sprawę Harry'ego nie mogła się uczyć.

Nie do końca wiedziała co myśleć. Z jednej strony powinni rozumieć, że Dumbledore ma mnóstwo obowiązków, których nie może odkładać – może nawet musiał wtedy załatwić coś związanego z Zakonem – ale z drugiej całkowite zlekceważenie Harry'ego było nie w porządku.

Sam Harry wrócił do dormitorium wściekły. Na wstępie kopnął w swoje łóżko, potem w kufer, a na koniec w kominek i o dziwo, nie połamał sobie stopy. Kazał Ronowi spieprzać, kiedy ten zapytał o co chodzi, ale po jakimś czasie przeprosił i wyjaśnił im, co się stało. Weasley poparł Pottera, że w takim razie więcej do dyrektora nie pójdzie, ale dziewczyna nie była do tego przekonana. Chodziło o jego zdrowie i życie. Nie mogli tymi rzeczami ryzykować z powodu urażonej dumy.

Rozumiała rozgoryczenie Harry'ego. Każdy wciskał mu swoje zdanie i dyktował mu los, a kiedy przyszło co do czego, nie dostawał odpowiedzi, których chciał. Być może robiono to w imię "cel uświęca środki", ale jaki w ogóle był cel zatajania informacji? Nie potrafiła tego rozgryźć.

Siedziała w Pokoju Wspólnym od dobrych kilku godzin, z podręcznikiem na kolanach. Ronald przysypiał na fotelu obok, chociaż nawet nie było dwudziestej. Harry wyszedł do biblioteki.

Znów.

Nie mogła go teraz o to wypytywać, kiedy i tak był wzburzony. Zmarszczyła brwi.

– Ron?

Nie zareagował. Podniosła ze stolika jeden z niezjedzonych cukierków od Freda i George'a i rzuciła nim. Trafiony prosto w czoło rudzielec potrząsnął głową. Pomachała ręką przed jego twarzą.

– Co jest? – zapytał półprzytomnie.

– Myślałam trochę o Harry'm. Martwię się, bo musimy coś zrobić. Te wizje prawdopodobnie będą się powtarzać. Może pójdziemy do kogoś innego niż Dumbledore.

– Może.

Przewróciła oczami. Ron jeszcze nie kontaktował.

– Chciałam, żebyś go zapytał o te wyjścia do biblioteki.

Weasley jęknął.

– Już ci powiedziałem...

– Wiem, ale subtelnie. To znaczy, nie wprost. Jakimś podstępem, żeby się wygadał.

Uniósł brwi.

– Wierzę, że potrafisz – dodała.

– Oczywiście. Jestem bardzo subtelny.

Otworzyła usta, żeby mu odpowiedzieć, ale usłyszała jakieś zamieszanie przed portretem Grubej Damy. Podniesiony męski głos, dziewczęce piski i samą Damę. Nagle drzwi się otworzyły i Seamus wstawił głowę do środka.

– Hermiona! Daj tu Krzywołapa, dzieciaki boją się myszy!

Zniknął na zewnątrz.

Uśmiechnęła się delikatnie i wstała, rzucając Ronaldowi spojrzenie "to nie koniec". Prychnął tylko.

Wskoczyła po schodach do dormitorium i rozejrzała się. Kocur spał na łóżku Lavender, wywrócony na plecy. Podniosła go, na co miauknął niezadowolony.

– Przepraszam, ale obiecuję, że zostaniesz bohaterem dnia – mruknęła, schodząc po schodach.

Podeszła do wyjścia, położyła kota na ziemi i otworzyła drzwi. Krzywołap poniuchał powietrze i wyskoczył na zewnątrz. Wyślizgnęła się za nim.

Moment, w którym należało mieć odwagęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz