Obudziłam się i tym razem nie mam zamiaru się denerwować. Chcę poprostu usłyszeć od Maxa co z dzieckiem? Co z nami? Co się wogóle stało i jak do tego doszło?
Zobaczyłam Olivera i Betty. Obydwoje byli już zmęczeni. Nie wiem ile tu siedzą, ale nie chcę, żeby przeze mnie cierpieli. Popatrzyłam się na nich, ale zobaczyłam, że do sali wchodzi lekarz więc od razu zamknęłam oczy, bo pewnie nic nie powiedzą jak będą wiedzieć, że nie śpię. Usłyszałam jak wchodzi i od razu Betty zaczęła.
- I co? Nic jej nie jest?- zapytała się zmartwiona i przemęczona. Nie chcę, żeby się o mnie martwili. Nie lubię tego.
- O wynikach muszę porozmawiać z nią albo z osobami, które są wyznaczone przez pacjentkę. Nie mogę każdemu ich pokazywać.- powiedział i wiedziałam, że się zdenerwowali, bo są wykończeni, a lekarz im mówi, że nie mogą poznać wyników.
- Dobrze, tylko jest mały problem.- powiedziała już zmęczona całą tą sytuacją Betty.
- Jaki?- zapytał się doktor.
- Od razu gdy wstaje ma ataki paniki...- powiedział Oliver także zmęczony.
- To poczekamy.- powiedział i do sali wszedł ktoś jeszcze. Nie wiem kto to, bo go nie widzę, ale mam dobre przeczucie. Nagle zrobiła się cisza i nikt nic nie mówił. Nie rozumiem co się dzieje. Dlaczego nikt nic nie mówi. Wszyscy są cicho i tylko słychać, że osoba, która w tej chwili weszła do sali bardzo się śpieszyła. Osoba była zsapana. Naprawdę komuś musi bardzo zależeć. Mam nadzieję, że to mój Max.
- Są wyniki?- zapytał się Max. Od razu poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. Zaczęłam po cichu płakać. Przynajmniej się starałam.
- Co wy jej dajecie, że płacze przez sen?!- zapytał się zdenerwowany Oliver.
- Ja jeszcze nic nie przepisałem. Nie mogę nic zrobić dopóki pacjentka się nie dowie o procesie leczenia. Przynajmniej nic mocnego.
- Ostatnio siostry jej coś dały na uspokojenie.- powiedziała Betty, a ja coraz bardziej zaczynam płakać. Mam dosyć. Chcę się poprostu przytulić do Maxa, u nas w domu i u nas w łóżku, nie w szpitalu.
- Co wy jej robicie!?- krzyknął Max i podleciał do mnie i zaczął mnie "wybudzać".
- Max, w końcu jesteś.- powiedziałam i spróbowałam go przytulić, ale pas który mnie trzymał tak mocno był ściągnięty, że coś mi w brzuchu chyba uszkodził i zaczęłam płakać, bo od razu poczułam okropny ból. Boję się. Nie chcę już tu więcej być.
- Co to jest?!- krzyknął coraz bardziej zdenerwowany Oliver.
- Julie, spokojnie.- zaczęła uspokajać mnie Betty. Jednak brzuch mnie tak boli, że nie przestanę płakać.
- Ja nic o tym nie wiem.- zaczął bronić się lekarz, a wszyscy dookoła coraz bardziej byli spanikowani.
- Ja krwawię!- krzyknęłam spanikowana.- Moje dziecko!- co z nim. Boję się.- Max boję się.- powiedziałam już ciszej.
- Niech jej doktor pomoże!- krzyknął Max.- Julie, spokojnie. Nic wam nie będzie.
- Musiałbym zrobić więcej badań. Nic teraz zrobić nie mogę.- teraz to nawet doktor powoli zaczyna panikować.
- Jak coś jej się stanie to Pan będzie za to odpowiedzialny!- krzyknął Max.
- Ona zaraz straci dziecko. Niech Pan ją i dziecko ratuje!- krzyknęła Betty, a mi powoli robi się słabo.
- Julie, proszę Cię nie odpływaj.- powiedział na spokojnie Max, a mi coraz bardziej robi się słabo. Nie wytrzymam.
- Max, boli...- powiedziałam, złapałam go za rękę i w tej chwili straciłam przytomność.
Obudziłam się i zobaczyłam obok mnie śpiącego Maxa. Delikatnie zaczęłam bawić się jego włosami. Bardzo się cieszę, że już nie będzie mi uciekał tylko będzie przy mnie. W pewnym momencie jego głowa obróciła się w moją stronę. Popatrzył się na mnie i się uśmiechnął. W tej chwili do sali weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry Państwu. Jak się pacjentka czuje?- zapytała.
- Dobrze.- odpowiedziałam.
- Musimy Pani podać witaminę, dobrze.
- A na co ta witamina?- zapytał się poddenerwowany Max. Nie wiem dlaczego się tak zdenerwował. Przecież to tylko zwykła witamina.
- Organizm lepiej funkcjonuje po tej witaminie.- powiedziała i popatrzyła się na Maxa.
- A doktor wie o tych witaminach?- zapytał.
- Tak wie.- powiedziała, podała mi jakąś dawkę i wyszła.
- Max, nie denerwuj się.
- Jak mam się nie denerwować?!- krzyknął.
- Max, mam jedno pytanie.
- Skarbie...
- Max, ja chcę wiedzieć. Co z naszym dzieckiem?- zapytałam się i po moich policzkach polały się łzy. Od razu poczułam smutek. Od razu poczułam pustkę.
- Skarbie, nie płacz. Wszystko jest dobrze.- powiedział i starł z moich policzków łzy. A mój organizm robi się coraz bardziej senny.
- Max, powiedz prawdę. Co się ze mną i z naszym dzieckiem dzieje? To jest nasze dziecko. Nie mów, że Ci na nim nie zależy...Max.- powiedziałam i się popłakałam, ale Max od razu złączył nasze usta w jedność. Ja chcę usłyszeć odpowiedź. Jednak już nie mam siły na nic przez tą substancję, którą podała mi pielęgniarka, więc nie będę się z nim kłócić. Powoli zasypiam, ale uwielbiam jak Max mnie całuję.
Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Przepraszam, że nie wleciał tak jak obiecałam, ale poprostu nie mogłam wcześniej. Na Instagramie będą informacje co do nowych rozdziałów. Więc zachęcam do zaobserwowania mojego konta.
Do następnego :3
CZYTASZ
Moje skarby i ja! [W TRAKCIE KOREKTY]
RomantizmTo jest druga część "Mój szef i ja!". Zachęcam do przeczytania pierwszej części. Jeśli jednak już to zrobiłeś życzę miłego czytania :3