17. Daj mi dokończyć...

2.9K 81 7
                                    

- Julie, nie!- krzyknął Max i aż się wystraszyłam.

- Max, proszę Cię. Nie kłóćmy się. Powiedziałeś, że zaakceptujesz moją decyzję i co kolwiek wybiorę pomożesz mi.

- No bo do wybrania miałaś albo wziąć dziecko albo nie. A ty chcesz mnie zostawić?!

- Max, uspokój się! To jest moje dziecko i mnie potrzebuje...

- Jakoś wcześniej cie nie potrzebowało.

- Max, wiesz, że nie mogłam nic z tym zrobić, bo nawet nie wiedziałam, że je mam.

- Skarbie, błagam cię. Wszystko, ale nie odchodź.- powiedział błagalnie.

- Max, nie utrudniaj mi tego.- powiedziałam przez łzy, bo już nie wytrzymałam i się popłakałam.

- Nie rób mi tego. Proszę Cię. Ja wiem jak to się skończy, a chcę mieć was przy sobie. Julie no, czego nie rozumiesz?- powiedział i zaczęłam coraz bardziej płakać, bo ja też nie chcę robić tej przerwy.

- A ty? To moje dziecko. Daj mi chociaż tydzień. Proszę Cię, a teraz mi powiedz co powiemy innym. Przecież nie byłam z tobą dwa lata temu.

- Nie zmieniaj tematu. Za tydzień o tym pomyślisz. Jeśli to będzie tydzień.- powiedział i wyszedł. Ja się popłakałam i w tej chwili zadzwonił do mnie Oliver.

- Hejka sis. Jesteśmy u rodziców i jest tutaj twoje dziecko. Mama i jakaś kobieta każą Ci się sprężać, bo nie mają dużo czasu. Przyjechać po ciebie?

- Wiedziałeś o tym? Zaraz będę to musimy porozmawiać.

- Przywiezie Cię Max? Czemu płaczesz?- zapytał się.

- Zaraz będę.- powiedziałam i się rozłączyłam. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam moją dużą torbę. Pakuje najpotrzebniejsze rzeczy, bo jadę tam na maks dwa tygodnie i wracam do Maxa. Muszę ogarnąć siebie i poukładać pewne sprawy. Jak się oswoje z tym, że mam dziecko to wrócę do niego. Spakowałam się i się ogarnęłam. Poszłam do kuchni i tam nadal nie było Maxa. On niby powinien być w pracy, ale mam nadzieję, że nie zostawił mnie bez słowa. Poszłam do lodówki i wyjęłam sobie coś do jedzenia. Gdy robiłam sobie kanapkę poczułam od tyłu Maxa.

- Przepraszam Cię.- powiedziałam i się obróciłam.

- Będę do was zaglądał, dobrze.- mruknął i złączył nasze usta.

- Max, nie. Daj mi tydzień i wrócę do ciebie z Juniorem. Tylko jeszcze mam pytanie. Jak ja mam go nazwać? Jak ma mieć na imię?

- Zostań przy tym jakie jest już w papierach. Nie kombinuj...- powiedział i podniósł mnie na blat.

- Max, też będę za tobą tęsknić, ale muszę już jechać.- powiedziałam i jeszcze raz złączyłam nasze usta i zeszłam z blatu. Wzięłam szybko zjadłam kanapki i poszłam do mojego samochodu. Jeszcze muszę się wrócić po moja torebkę, bo w niej mam wszystkie potrzebne mi rzeczy. Niestety zostawiłam ją w sypialni i muszę lecieć jeszcze na górę. Gdy weszłam do sypialni szybko wzięłam moją torebkę i wyszłam jednak przed wyjściem z garażu stał Max.

- Max, śpiesze się.

- Co ma oznaczać ta przerwa? Nie chcesz już ze mną być?

Moje skarby i ja! [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz