Dokończyliśmy oglądać film i pojechaliśmy. Teraz ogólnie leżę w łóżku przytulna do Maxa. Ten sen był okropny. Przypomniałam sobie wszystko gdy kopnęłam go. Na szczęście wszystko jest już w porządku i Maxowi nic się nie stało.
- Skarbie, dlaczego myślałaś, że mógłbym wam coś zrobić?
- Nie wiem. Ostatnio często mam wrażenie, że mi i naszemu dziecku coś grozi...
- Kochanie, mam dobrą wiadomość...- powiedział i się uśmiechnął.
- Jaką?- zapytałam się.
- Wziąłem wolne w pracy i na cały tydzień jedziemy do Miami.
- Serio?!- delikatnie krzyknęłam zadowolona.
- Tak, ale musisz na jutro być gotowa. W środę o 3 w nocy wyjeżdżamy.- ale się cieszę. Jeszcze nie widziałam reakcji rodziców Maxa na nasze dziecko. Nie mogę się doczekać. Już chcę zobaczyć i usłyszeć ich reakcje.
- Tak się cieszę!- powiedziałam i zaczęłam całować Maxa.
***
Już leżymy i uspokajać swoje serca i oddech. To było cudowne.
- Kocham Cię myszko...- powiedział i mnie pocałował. Jeszcze nigdy tak na mnie nie mówił i byłam w szoku, ale podoba mi się. Bardzo się cieszę, że w końcu będę mogła powiedzieć jego rodzicom o tej jakże radosnej nowinie. Znaczy dla nas to już nie jest nowina.
- Ja ciebie też miśku...- powiedziałam i go pocałowałam. Jednak nie chcę się z nim całować usiadłam na nim i zaczęłam zjeżdżać pocałunkami w dół i przystanęłam na szyji. Tam zostawiłam parę malinek, które jeszcze na koniec pocałowałam i wróciłam do całowania Maxa. Jednak po chwili zasnęłam na jego klatce piersiowej.
Obudziłam się i poczułam ręce Maxa, które mnie trzymają. Zaczęłam rysować na jego klatce piersiowej szlaczki i go obudziłam.
Cały dzień nam szybko przeleciał. Max tak jak obiecał nie poszedł do pracy i cały dzień mieliśmy dla siebie. Musieliśmy się spakować. Dzisiaj w nocy ogólnie lecimy do Miami. Nie mogę się już doczekać. Max powiedział, żebym się przespała, bo dopiero dochodzi 10.00 w nocy, a wylot jest o 3.00 więc, żebym się nie męczyła to się prześpię, a ostatnio senna jestem więc przyda mi się.
- Kochanie, musisz już wstać.- powiedział Max, a ja zamiast wstać pociagnęłam go do łóżka.
- Max...- powiedziałam i zaczęłam go całować.
- Julie, musisz wstać.- powiedział i delikatnie mnie podniósł. Ja się ogarnęłam i musieliśmy jechać. Na lotnisku było mało osób więc szybko wszystkie czynności przebiegały i po chwili odlecieliśmy. Znowu się bałam mimo, że już leciałam samolotem. Poprostu się bałam. Lot na szczęście bezpiecznie przebiegł. Dostaliśmy już swój bagaż i teraz kierujemy się na dwór.
- Skarbie jeszcze tylko skoczę do toalety.- zaśmiał się Max.
- Bardzo zabawne.- powiedziałam i się zaśmiałam. Od razu złapałam mocniej dłoń Maxa. Wyszliśmy na zewnątrz i Max po jakimś czasie złapał taksówkę. I wyruszyliśmy w stronę domu Maxa rodziców. Szybko dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z taksówki i Max wziął rzeczy.
- Max, a kiedy im o tym powiemy?- zapytałam się.
- Dzisiaj może przy obiedzie?- odpowiedział.
CZYTASZ
Moje skarby i ja! [W TRAKCIE KOREKTY]
RomanceTo jest druga część "Mój szef i ja!". Zachęcam do przeczytania pierwszej części. Jeśli jednak już to zrobiłeś życzę miłego czytania :3