Rozdział 9

159 17 10
                                    

Kiedy wszedł do komnat Eragona, aby wziąć dla niego ubranie na zapas i zanieść do sypialni Falcona… poczuł to znowu. Mocny dreszcz przebiegł przez całe jego ciało informując, że jest obserwowany. 

Gdzie, skąd? 

Rozejrzał się czujnie, po czym rozesłał wokół siebie myśli, szukając czegokolwiek nienaturalnego, co mogłyby przegapić jego oczy. Dziwaczna, złowroga energia, unosiła się w powietrzu i emanowała czymś w rodzaju groźby. Zebrał pospiesznie kilka kompletów strojów z szafy, po czym wycofał się aż do drzwi, wyjął z kieszeni kawałek kredy, jeden z tych, przez które jego ubranie nieustannie było poplamione na biało i nakreślił okrąg wypełniony skomplikowanymi znakami, na drewnie. Nie minęło nawet kilka sekund – znaki rozbłysły, w pomieszczeniu nagle zrobiło się przerażająco gorąco, a później, po krótkiej chwili, która była dla niego niczym wieczność… wewnątrz białego okręgu pojawiła się pokraczna, ciemna chmurka. Zupełnie jak mały kłąb czarnej mgły.
Zmrużył powieki, analizując magią dogłębnie obecność, która wcześniej – rozproszona – ciągle mu umykała. 

-Trucizna – rzucił sam do siebie, uderzając paznokciami w jeden z zapisanych kredą znaków, który wirował, pulsując czymś w rodzaju zielonego światła. – Czarna magia i zioła. Ktoś planował zabić go na odległość? – zastanowił się nad tym przez chwilę…

… to byłoby nawet prawdopodobne, ale… skąd ktokolwiek niepowołany miałby wiedzieć o tym, że Eragon przeżył? I kto mógłby mieć w sobie tak potężną żądzę zabójstwa, aby osiadła na pokoju ofiary i na należących do niej przedmiotach, gotowa w każdej chwili zebrać się w całość i zaatakować ponownie w wypadku nawalenia za pierwszym razem?

-Muszę przeszukać księgi – zadecydował twardo. Nie wiedział jeszcze - kto, ale był w stanie odkryć jak i miał zamiar z tej przewagi skorzystać.

***

-To misja, którą tylko ty możesz wykonać – Falcon jeszcze raz sprawdził, czy czar, który utworzył Kamiennemu skrzydła jest stabilny i wytrzyma wiele godzin lotu. –Masz za zadanie lecieć prosto do Murtagha, mężczyzny z czerwonym smokiem. Zresztą – potarł ręką kark. – Wiesz jak wygląda i pachnie. Znajdź go i oddaj wiadomość.

-Będzie u Hrotghara w Farthen Durze – mruknął Eragon, wchodząc ostrożnie do gabinetu. Miał na sobie tylko luźną koszulę i dopasowane spodnie, całość tego prostego stroju doskonale podkreślała jego sylwetkę. Jedno z młodych Saphiry i Shruikana siedziało mu na głowie tak, że niewielki ogon zwisał i majtał się na boki, gładząc policzwk. Był to mały samczyk, miał niebieskie łuski po mamusi, ale mocną budowę ciała, doskonałą do wykonywania nie tylko zwodów w powietrzu, ale też wysokich skoków – odziedziczył po tatusiu. Z pyszczka opartego na czubku głowy jeźdźca ulatywały małe smużki dymu.

-Skąd wiesz? – zapytał z zainteresowaniem. 

-Roran tam został – wyjaśnił cicho. – Hrotghar przyjął mnie; wiem, że zrobił to samo dla Rorana, jako członka mojej rodziny. Murtagh też nim jest. Może i elfy zawarły porozumienia ze smokami wiele wieków temu, ale… ale ostatni w miarę wyszkolony jeździec, który przebywa w Alagaesii, na pewno nie mieszka w Du Weldenvarden. Jest w Farthen Durze - zakończył i odetchnął głęboko, uciekając spojrzeniem w bok.

Falcon przyjął jego zachowanie ze spokojem. Eragon nie lubił rzucać się w oczy i miał problemy z zaufaniem oraz nawiązywaniem kontaktów (to akurat było zdumiewające, bo osobiście mógłby przysiąc, że chłopaka bardzo lubią wszyscy mieszkańcy wyspy), dlatego często po odezwaniu się przy kimś odwracał głowę lub sam wzrok. Jakby chcąc uniknąć odpowiedzialności za własny głos.

Widmo PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz