Kiedy jedna osoba stanie się wszystkim trudno będzie policzyć wszystkie gwiazdy na niebie.
ilość słów: 2524
____________________________________________________________________________________
Kochasz te noce.
Noce, które spędzasz razem z nim, zamknięci na dachu Wieży Astronomicznej. Ciepłe, letnie noce, gdzie do ogrzania się wystarcza tylko ciepło drugiego ciała, nawet pomimo zimnej, kamiennej podłogi.
Każdą letnią i wiosenną noc spędzasz z nim, wpatrując się w gwiazdy, ciesząc się swoją bliskością, i ciepłem drugiego ciała.
Tylko tam, na dachu Wieży Astronomicznej odgrodzonej ciemnością nocy od wszystkich ciekawskich spojrzeń, możesz przestać grać swoją rolę i po prostu być sobą.
Czasami trudno było to utrzymać w sekrecie, zwłaszcza jeśli osoba, którą kochasz, zawsze jest tak blisko ciebie, jednak tak daleko, taka nieuchwytna.
Wszyscy myślą, że go nienawidzisz. Że ciekawskie spojrzenia rzucane na korytarzu w jego stronę są spowodowane nienawiścią i chęcią zemsty.
Gdyby tylko wiedzieli.
To boli.
Boli kiedy, nie możesz do niego podejść, chwycić go za rękę i zapytać jak minął jego dzień. Kiedy musisz trzymać się z daleka, unikając kontaktu, chociaż jest to jedyna rzecz jaką tak naprawdę chciałbyś zrobić.
Chcesz podejś do niego, nachylić się nad nim i pocałować lekko, pokazując wszystkim, że on jest twój.
Podczas nocy na wieży, gdy temperatura wzrasta, a jego ciało robi się takie ciepłe w porównaniu z twoją zimną skórą, chcesz go naznaczyć. Gryźć jego szyję, znaczyć ją znakami swojej obecności, przynależności, pokazać, że on należy tylko i wyłącznie do ciebie. Jest twój, a ty jesteś jego
Jednak on Cię zatrzymuje, jego delikatna dłoń na twoich ustach, jego cichy głos, przywracający ci zdrowe myślenie. Nie gryziesz, nie naznaczasz, zostawiasz miękką skórę nienaruszoną.
Chcesz go w takim razie przekonać, by to on Cię zaznaczył, naznaczył twoja szyje szlakiem miłości i uczynił cię swoim. Błagasz go o to, chcesz by wszyscy wiedzieli, że jesteś kogoś, nawet jeśli nie znają jego imienia. Jednak on uśmiecha się smutno, sunąc delikatnie palcem prawej dłoni po twojej szyi, a ty wiesz, że nawet to jest niemożliwe. Nie w tym świecie, nie w tej bajce.
Czasami obserwujesz go, gdy siedzi przy stole, śmieje się z żartu opowiedzianego przez rudzielca po jego prawicy, czy uśmiecha się do brązowowłosej dziewczyny, a jego oczy robią się mniejsze.
Znasz wszystkie jego ruchy, wszystkie tiki, wszystkie rzeczy, które czynią go jedynym i niepowtarzalnym.
Znasz sposób w jaki mówi, w jaki marszczy brwi, gdy nie może znaleźć odpowiedzi na zadane pytanie, jak zaciska szczupłe palce na trzonku noża, krojąc ogon jasczurki. Jak wyciąga język do przodu pisząc esej późną nocą, jak przygryza wargę, jak poprawia okrągłe okulary, jak wyciąga dłoń po złoty znicz.
Zawsze obserwujesz go na boisku. Quidditch to jego życie, tam czuje się sobą, tak jak ty nigdy sie nie czułeś. Jesteś dobry, ale on jest lepszy, o wiele, wiele lepszy, a ty jedynie możesz go podziwiać z trybun, lub z miotły wznosząc się kilka metrów obok, gdy gracie przeciwko sobie.
Nigdy się do tego nie przyznasz, ale często nie dajesz z siebie wszystkiego. Wolisz przegrać, stracić Puchar i znowu udawać złość, ale widzieć radość na jego twarzy, ludzi wokół niego, delikatny uśmiech posłany w twoją stronę.

CZYTASZ
'one' in 'no one'
Fanfic"one" in "no one" czyli wszytko i nic. Wszytko co mi się przyśni, ale nigdy nie będzie niczym innym niż ulotnym, sennym marzeniem...