19 | knockin' on heaven's door | Stony

519 40 57
                                    

Gdzie Tony boi się zagadać, a Steve jest zbyt zajęty by to zauważyć.

ilość słów: 4198

_________________________________________________________________________________________

- Tony... Tony!

- Tak, Rhodey? - wzdycha tony odwracając się w stronę przyjaciela.

James przelatuje po nim wzrokiem, a potem znowu zerka na boisko, gdzie już ćwiczy szkolna drużyna piłkarska. Podąża za wzrokiem Tony'ego od razu odnajdując na boisku wysokiego blondyna.

- Na pewno nie chcesz go zaprosić? - ryzykuje Rhodey zadając pytanie. Tony nawet nie spogląda na niego ponownie, jedynie wzdycha podążając wzrokiem za chłopakiem.

- I tak by nie przyszedł.

- To nie jest tak, że kiedykolwiek próbowałeś go zaprosić - dopowiada Pepper, siadając na trawie tuż koło nich.

Na te słowa Tony odwraca się z oburzeniem w jej stronę zakładając ręce na piersi.

- Nie prawda! - dąsa się - Próbowałem go zaprosić!

- Och - wzdycha Pepper przewracając oczami - Kiedy?

Tony otwiera usta, a potem zamyka je z braku słów. Spogląda na Rhodeya w poszukiwaniu pomocy, a przyjaciel jedynie wzdycha.

- Na twoje uro...

- Na moje urodziny - szybko odpowiada Tony, siadając wygodniej na trawie.

- Rozmawiałeś z nim? - pyta Pepper podnosząc brwi do góry.

- Rhodey rozmawiał - mamrocze Tony spuszczając oczy w dół.

- Ze Steve'm? - dopytuje się Pepper, która wygląda jakby kochała go torturować.

- Z... z Buckym? - bardziej pyta niż odpowiada Tony.

Pepper uśmiecha się zadowolona, a potem klepie Tony'ego przyjacielsko po policzku.

- Zaproś go. - mówi mu wstając i otrzepując swoją spódniczkę - To nie tak, że oprócz niego będzie cała szkoła.

Przez chwilę oboje z Jamesem siedzą w ciszy, patrząc jak Pepper odchodzi w stronę budynku szkoły. Potem Rhodes nachyla się w stronę Tony'ego.

- Zaproś go Tony - powtarza po dziewczynie - Najwyżej nie przyjdzie.

Tony kiwa głową i oddycha głęboko. Potem ponownie wraca wzrokiem do boiska. Kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej Steve Rogers właśnie z niego schodzi, zdejmując swoją spoconą koszulkę, chcąc chyba zabić Tony'ego.

- Nie dam rady - oddycha głęboko Tony, zaczerwieniony odwracając wzrok. - Boże, nie dam rady nawet z nim porozmawiać!

- Tony, spokojnie. - mówi Rhodey kładąc mu rękę na ramieniu.

- Nie dam rady, James. To za dużo, ja...

- Stark!

Tony podnosi głowę i zamiera z przerażeniem widząc jak w jego stronę, z przeciwnej strony boiska nadbiega Bucky Barnes, zastępca kapitana i najlepszy przyjaciel Steve'a, a także wielki powód zazdrości Tony'ego.

To nie tak, że Tony nie lubi Bucky'ego. Bucky'ego tak naprawdę nie da się nie lubić. Jedynie... przeszkadza mu to jak blisko są ze Steve'm. Fakt, są tylko przyjaciółmi, a Bucky jest przecież w związku, jednak wciąż Tony uważa, że są trochę za blisko.

- Barnes. - odpowiada starając się zachowywać normalnie. Zaraz jednak zauważa Steve'a przyglądającego im się z drugiej strony boiska, a cały plan na bycie zwyczajnym nagle się zawala.

'one' in 'no one'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz