Gdzie Steve jest przeznaczony Tony'emu, ale Tony nie jest przeznaczony Steve'owi.
ilość słów: 1415
_______________________________________________________________________________
Tony Stark nosił na swoim ciele wiele blizn. Za każdą z nich kryła się historia, za każdą z nich był ukryty powód, za każdą z nich ukryta była walka.
Miał jedną na policzku, kilka centymetrów pod lewym okiem. Zdobył ją w wieku dziewięciu lat. Jego ojciec wrócił do domu pijany, a mały Tony akurat napatoczył się na jego drogę.
Wciąż pamiętał ten strach i moment, kiedy szklana, pusta butelka po alkoholu, przeleciała w powietrzu, lądując zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od jego głowy. Kilka odłamków szkła wbiło się w jego ręce, a jeden utkwił w policzku, tak bliski oślepienia go na zawsze.
Miał także jedną na piersi, odchodzącą od reaktora łukowego, w samym środku jego klatki piersiowej. Wspomnienie Afganistanu, a także narodzin Iron Mana.
Jedna widniała na dłoni, nabyta podczas jednej z długich nocy spędzonych w warsztacie, za przyjaciela mając tylko Jarvisa i dużą butelkę Whisky.
Mała, zaledwie niewidoczna na kolanie. Miał zaledwie trzy lata, gdy ją zdobył, przewracając się podczas biegu w otwarte ramiona matki.
I była jeszcze jedna, wyryta na jego nadgarstku. Ta najważniejsza, ta którą każdy miał. Ta, za którą jego ojciec znienawidził go jeszcze bardziej. Ta, która ukazała się w wieku osiemnastu lat. Ta, przez którą Whisky stała się jedną z jego prawdziwych miłości.
Wyryte imię i nazwisko. Wyryte w jego skórze, drobnymi, cieńkimi, czerwonymi liniami. Kiedy przyłożyło się do niej palce można było wyczuć litery i dotykiem przeczytać imię widoczne na nadgarstku Tony'ego.
Steven Rogers
Głosiła blizna Tony'ego, będąc powodem zarówno miłości jak i nienawiści Howarda.
Od osiemnastego roku życia, Tony próbował sobie wmawiać i okłamywać siebie, że Steven Rogers, to tylko przypadkowy mężczyzna, którego spotka w przyszłości, nie wielki Kapitan Ameryka, zmarły weteran wojenny i pierwszy superbohater. Dziecięca miłość Tony'ego i jeden ze wspaniałych wynalazków jego ojca. Próbował sobie wmawiać, że to tylko przypadek, jednak zawsze w środku, gdzieś tam w okolicach serca, czuł nieprzyjemne ukłucie nadziei, która nigdy nie powinna się tam pojawić.
Więc Tony żył z dnia na dzień, jakby jutra miało nie być. Po co miał żyć i czekać, skoro najprawdopodobniej jego bratnia dusza była martwa, gdzieś na dnie zimnego oceanu?
Więc Tony czerpał z życia garśćmi, pozwalajac sobie na wszystko na co miał ochotę. Po co miał się starać skoro i tak miał wszystko?
Potem przyszła odpowiedzialność za Stark Industries, po wypadku i śmierci jego rodziców.
Przyszła dorosłość, strata i smutek, a wtedy na wszystko odpowiedzią zdawała się być Whisky, jedyna przyjaciółka, która nigdy go nie opuściła.
Pojawił się Rhodey, pojawił się Happy, pojawiła się Pepper, a Tony pozwolił sobie wierzyć, że może wszystko się ułoży, że może jednak zasługuje na bycie szczęśliwym.
A na końcu pojawił się Steve Rogers.
Tony pozwolił sobie wierzyć, że wszystko będzie dobrze, pozwolił sobie myśleć, że jest jeszcze nadzieja na szczęśliwe zakończenie, nawet dla kogoś takiego jak on.
Tony po raz pierwszy poznał Steve'a Rogersa w Hellicarrierze SHIELD. Jego serce biło tak szybko, ręce drżały, a nadgarstek piekł. Palił rozżażonym ogniem, a blizna zdawała się wsiąkać w skórę.
CZYTASZ
'one' in 'no one'
Fanfiction"one" in "no one" czyli wszytko i nic. Wszytko co mi się przyśni, ale nigdy nie będzie niczym innym niż ulotnym, sennym marzeniem...