20 | perfect world | Cherik

367 28 11
                                    

Gdzie Erik stara się uratować Charlesa.

ilość słów: 2738

_____________________________________________________

Codzienna rutyna zdawała się przygniatać Erika.

Co dzień wszystko takie samo, żadnej nowej przeszkody, emocjonalnej przygody, nic. Bezbarwny dzień, taki sam jak wszystkie inne zlewający się w jedną całość.

To wszystko go przytłaczało, zdawało się go dusić, nie pozwalając uciec z pułapki.

Białe ściany plastikowego więzienia w jakim go trzymali zdawały się kurczyć, więżąc go w środku własnego umysłu, z którego nie mógł tak łatwo uciec.

Czasami zaczynał się dusić, jakby odbierali mu tlen, tak potrzebny do życia. Oddech uciekał z pomiędzy jego zrozpaczonych warg, a on nie mógł zrobić nic, by to powstrzymać.

Wszystko było bez sensu.

Czasami nocami, gdy kładł się spać pozwalał sobie myśleć o rzeczach, które jak najbardziej starał się wypędzić z własnej głowy.

O błękitnych oczach, orzechowych włosach i spokojnym uśmiechu.

O wszystkim, co składało się na osobę Charlesa Xaviera, który zawsze wracał do jego myśli, jakby nigdy ich nie opuścił.

Erik wielokrotnie próbował przestać o nim myśleć, wymazać go ze swojej pamięci, jednak o rzeczach, które są nam bliskie nie zapominamy tak łatwo.

Dlatego tylko nocami Erik pozwalał sobie o nim myśleć, a czasami nawet śnić, będąc pewnym, że nikt nie jest w stanie mu tego odebrać.

Tylko to mu pozostało po Charlesie.

Ulotne wspomnienia i sny, w których marzył o wszystkich rzeczach jakie mogli mieć.

Byli młodzi i głupi, myśleli, że mogą posiadać świat, a nic im nie stanie na drodze. Myśleli, że każda partia szachów jest jak problem, że im częściej będą grali, tym lepiej będą je rozwiązywali w prawdziwym życiu.

Jednak marzenia pozostały marzeniami, a świat spędził z nich dziecięcą radość, pozostawiając gorycz i smutek. Świat pokazał im jak jest na zewnątrz mydlanej bańki, jednak zrobił to w tak okrutny i bolesny sposób, że żaden z nich nie mógł się wciąż pozbierać.

Bolesne wspomnienia wciąż żyły w Eriku, a każdy sen, w którym widział błękitne oczy Charlesa, przypomniał mu o tym, co zrobił.

Piękna plaża na Kubie zawsze jawiła się wtedy w jego umyśle, taka sama jak kilka lat temu.

Głuche strzały z pistoletu, pociski lecące w jego stronę, które odtrącał bez najmniejszej przeszkody. Odgłos spadających na piasek łusek.

A potem krzyk.

Krzyk, który zmroził mu krew w żyłach.

Krzyk tak przeraźliwy i rozpaczliwy zarazem, jakby całe niebo nagle płakało.

Krzyk, który w jednej sekundzie rozdarł mu na nowo posklejane serce na pół.

Krzyk, którego był sprawcą.

Potem tylko ciężkie uderzenie o piasek. Cichy jęk i gorące ciało Charlesa, które spoczęło na jego rękach.

Kula na jego dłoni, zakrwawiona, odrzucona w gorący piach.

I te błękitne oczy, których spojrzenia nigdy już nie był w stanie zapomnieć. Spojrzenia pełnego bólu i smutku, jednak także złości.

Ciche słowa szeptane z bólem, lekki grymas na twarzy.

'one' in 'no one'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz