Gdzie i Clint, i Bucky są uszkodzeni, ale razem wszystko jest tak jak powinno być.
ilość słów: 1698
________________________________________________________________________________
Clint od zawsze był ciekawy jak świat był słyszany.
Dla niego świat od zawsze, od narodzin był tylko mieszaniną widoków, dotyków i zapachów. Wszędzie gdzie coś widział, czuł, wciąż brzmiała ogłuszająca cisza.
Ludzie mówili. Ludzie opowiadali, otwierali usta, układali je w słowa, ale to było jakby żadne słowo się z nich nie wydostawało.Nie było żadnych zdań, żadnych słów, czy nawet westchnięć. Nigdzie nie śpiewał ptak, nigdzie nie ryczał silnik motoru, nawet najgłośniejsza muzyka, nie wydawała żadnego dźwięku.
Wokół siebie, mimo tak wielu widoków, przeżyć i ludzi, Clint wciąż czuł obezwładniającą pustkę.
Nauczył się z tym żyć. Nauczył się żyć z ciszą, która wciąż go otaczała. Z czasem cisza, stała się mniej przytłaczająca. Stała się bardziej przyzwyczajeniem. Żył, chodził spać i wstawał z ciszą drażniącą uszy. Nie wiedział jak to jest słyszeć, przez całe swoje dotychczasowe życie jedyne co słyszał była nicość, która po jakimś czasie stała się ulgą. Widząc na ulicy, tyle ludzi, rozmawiających, tyle jeżdżących aut, cisza czasami była zbawieniem.
Jednak przez większość czasu przekleństwem.
Clint zawsze był ciekawy jak słyszy się jego imię. Był ciekawy jak brzmi. Dla niego, "Clint" było tylko zlepkiem szybkich ruchów, pokazanych w języku migowym. Odpowiednim otworzeniem ust i wypowiedzeniem jego imienia, samym ruchem, z ciszą jako towarzyszką.
Ludzie patrzyli na niego z żalem. Dopiero co spotkani ludzie na ulicy, czy w sklepie. Pytali się go o coś, z przyjaznym uśmiechem, czekając na jego odpowiedź. Jednak Clint tylko się uśmiechał smutno, a potem wskazywał na swoje uszy, kręcąc głową.
Ludzie się wtedy peszyli. Odsuwali się kilka kroków, mamrocząc pod nosem jakieś słowa, których Clint i tak nie był w stanie usłyszeć. Patrzyli na niego ze współczuciem i żalem, jakby był uszkodzony.
Clint był uszkodzony, ale pogodził się ze swoim losem. Nie potrzebował współczucia innych ludzi, dziwnych spojrzeń rzucanych mu, czy bezowocnych prób porozumienia się bez języka migowego.
Jego jedyną podporą była Natasha. Poznali się i od tego momentu byli nierozłączni. Dziewczyna nauczyła się dla niego języka migowego. Teraz migała równie sprawnie, co Clint, wymieniając z nim wszystkie nowinki, plotki, jak normalni przyjaciele.
Zawsze kiedy gdzieś wychodzili, migając do siebie nawzajem, spojrzenia ludzi odprowadzały ich, kiedy szli chodnikiem. Clint czuł na sobie wiele spojrzeń, jednak zawsze kiedy się odwracał w stronę ich nadawców, zawstydzeni odwracali głowy, uciekając wzrokiem w bok.
Natasha była jego jedyną przyjaciółką i jedyna osobą, która go naprawdę zaakceptowała. Była także jedną z niewielu osób, które nigdy nie spojrzały na niego ze współczuciem.
Natasha nigdy nie dała mu odczuć, że jest uszkodzony. Nigdy nie pomagała mu w codziennych zajęciach, nie zajmowała się nim, nie chodziła za nim krok w krok, pomagając w życiu.
Clint zawsze sam sobie zamawiał kawę, pokazując kasjerce o co chodzi. Natasha tylko stała z boku przyglądając się tej wymianie gestów. Clint zawsze sam płacił, zawsze sam kupował, zawsze robił wszystko sam, mimo iż Natasha w każdej chwili mogła go wyręczyć.
Jednak tego nie robiła.
Był jej za to wdzięczny. Nie chciał by niańczyła go na każdym kroku, tylko dlatego, że był głuchy. Umiał sobie poradzić, a gdyby Natasha nie pozwalała wykonywać mu zwykłych ludzkich czynności, czuł by się jeszcze bardziej jak w klatce.
CZYTASZ
'one' in 'no one'
Фанфикшн"one" in "no one" czyli wszytko i nic. Wszytko co mi się przyśni, ale nigdy nie będzie niczym innym niż ulotnym, sennym marzeniem...
