Gdzie Clint kocha Pietra, jednak zorientował się za późno.
ilość słów: 1079
_______________________________________________________________________________
Clint obudził się z krzykiem na ustach. Czuł kropelki potu na swoim ciele, kołdra kleiła mu się do ciała, a on czuł się jak gdyby spadał i spadał.
W kącikach jego oczu zebrały się łzy, a Clint ukrył twarz w dłoniach, głośno pociągając nosem. Tego wszystkiego było za dużo.
Chciał zapomnieć. Chciał móc normalnie zasnąć i zapomnieć, chciał nie budzić się z płaczem na ustach każdej nocy.
Wciąż jednak tylko słyszał głos. Wciąż słyszał jego głos.
Lubił słuchać jego głosu. Miał ładne brzmienie, prawie zawsze brzmiał lekko zadziornie, co za każdym razem przyprawiało Clinta o motylki w brzuchu. Mógłby przez wieczność słuchać jego głosu, czy jego śmiechu. Wszystkiego. Wszystkiego oprócz tego jednego, pieprzonego zdania.
- Nie spodziewałeś się tego?
Jedno zdanie. Cztery słowa. Odtwarzane na nowo i na nowo w jego głowie, jak zacięta płyta. Za każdym razem w koszmarze Clint słyszy te słowa, przez które budzi się z krzykiem na ustach i łzami na policzkach.
Nie spodziewałeś się tego?
Natasha mówi mu, że będzie lepiej. Mówi mu, że ból przeminie, że kiedyś przestanie boleć tak mocno, że stanie się do zniesienia.
Jednak od śmierci Pietra minął jakiś czas, a każde jego wspomnienie wciąż boli tak cholernie mocno.
Każde jego wspomnienie wyglądu, jego głosu, rzecz kojarząca się ze srebrnowłosym, wszystko boli tak samo, jak w tamtej chwili o ile nie bardziej.
Natasha jest cały czas z nim. Pomaga mu, Clint jest jej naprawdę wdzięczny. Bez niej nie dał by rady, a ona to wie.
Jednak noce są najtrudniejsze. stale powracające koszmary, ciągle budzenie się w nocy, bezsilny płacz i niemy krzyk wydostający się z gardła. w nocy koło niego nie ma Natashy, a on musi sobie ze wszystkim poradzić sam, nawet z nieustannie nawiedzającym go głosem jego zmarłej bratniej duszy.
Czasami, kiedy tabletki nasenne, które bierze nie chcą zacząć działać Clint siada na łóżku, wpatrzony w srebrny księżyc za oknem.
Siedzi wtedy w ciszy, słuchając jedynie własnego oddechu i cichego bicia serca. Opuszkami palców śledzi litery, wyryte w jego skórze przedramienia, cienką czerwoną linią
Nie spodziewałeś się tego?
To naprawdę okrutne żyć i kochać w świecie, gdzie rodzisz się z ostatnimi słowami twojej bratniej duszy na nadgarstku. Czasami nawet nie masz szans jej pokochać, lub nawet poznać. Umiera zanim się obejrzysz. Umiera, a ty dopiero po jej śmierci orientujesz się, co tak naprawdę straciłeś.
Jednak patrząc mimo wszystko Clint nie ma tak źle. Słowa "Nie spodziewałeś się tego", nie są aż tak często używane.
Steve na gorzej.
Na jego nadgarstku widnieje po prostu jego imię. Zwykłe "Steve".
I może Steve stara się to ukrywać, jednak Clint zauważa to jak za każdym razem, gdy ktoś wypowie jego imię Steve niezauważalnie się wzdryga, jakby bał się, że zaraz ktoś umrze.
Clint zauważył też strach w oczach Rogersa, za każdym razem, kiedy to Tony wypowiada jego imię. Strach, pomieszany z gotowością, jakby Steve w każdej chwili był gotowy się rzucić i ochronić Tony'ego własnym ciałem.
CZYTASZ
'one' in 'no one'
Фанфикшн"one" in "no one" czyli wszytko i nic. Wszytko co mi się przyśni, ale nigdy nie będzie niczym innym niż ulotnym, sennym marzeniem...
