Rozdział 3

2.1K 138 6
                                    

Simon

Gdy spojrzałem na łąkę, zobaczyłem drobną kobietę w zwiewnej sukience. Nie wiedziałem, czy to tańczący anioł. Tak lekko się poruszała, jak by unosiła sie w powietrzu. Jej czarne włosy tańczyły razem z nią. Nigdy, nie rozczulały mnie takie widoki, ale w tym momencie było tu pięknie, a najpiękniejsza była ona.

— Poznaj moją żonę Kate — te słowa wyryły się w mojej głowie.

Kobieta spojrzała na nas i podbiegła. Wspięła się na palce i przelotnie pocałowała mojego przyjaciela. Już chciałem powiedzieć, że też chętnie skosztuje jej ust. Z daleka była piękna, ale z bliska jeszcze piękniejsza. Wyciągnęła do mnie rękę, a ja spojrzałem na jej smukłą dłoń. Mój przyjaciel mnie szturchnął w brzuch.

— Kate — przedstawiła się, chyba teraz powinienem uścisnąć jej dłoń i również się przedstawić.

— Simon. Więc to ty jesteś tą kobietą, która skradła serce mojemu przyjacielowi? — scisnąłem delikatnie jej dłoń, jak by miała się rozpaść. Była idealnie dopasowana do mojej. Wcale nie miałem ochoty jej puszczać. Chciałbym aby mój przyjaciel zniknął, a ona dla mnie jeszcze raz zatańczyła. Spojrzałem na jej twarz, ona spojrzała na mnie pytająco, a później na swoją dłoń. Puściłem ją niechętnie.

— Tak to ja jestem tą wstretną babą co usiedliła Bena — Boże kobieto nie bluźnij. Piękną kobietą co najwyżej. Sam bym dał się usidlić, a raczej to ja bym chciał usidlić ją.

Kurwa co ja pieprzę, to żona mojego przyjaciela. Dziewczyna kolegi jest święta i nawet nie mam prawa o niej fanazjować, a co dopiero o żonie mojego przyjaciela. Cholera mogłem wyjechać na wyspy Kanaryjskie, gdziekolwiek bym chciał. Ale nie. Ja musiałem się pchać na pieprzoną wieś.

Muszę stąd jak najszybciej wyjechać.
Kobieta podeszła do swojego konia pogłaskała go, a on posłusznie szedł za nią.

— Może chcesz wracać z Kate? Mi tu trochę zejdzie, nic ciekawego — chciałem krzyknąć, że  tak bardzo chętnie, ale wiedziałem że muszę od tej kobiety trzymać się z daleka, inaczej przepadne. Już przepadłem.

— Chętnie ci pomogę, jeżeli nie masz nic przeciwko — odpowiedziałem wbrew sobie.

— Skarbie jedź, ja z Simonem niedługo wrócimy — kobieta wsiadła zręcznie na konia, a jej sukienka się podwinęła jeszcze więcej odsłaniając jej gładkich ud. Nie ma seksowniejszego widoku od tego tu.

— Nie spóźnijcie się na kolacje — puściła do nas oczko i jej koń ruszył w stronę domu.

— Lucky, Lucky — Ben gwizdnął i w naszą stronę przybiegł pies - Pora wracać do domu.
Pies nagle zaczął biegać wokół owiec, aż te zebrały się w jedno skupisko. Pies ruszył, a owce za nim. My szliśmy z tyłu.

— Jak ci się podoba Kate? — kurwa podoba, oj podoba i to bardzo.

— Chyba jesteście szczęśliwi? — zgrabnie wywinąłem się od odpowiedzi.

— Ja jestem szczęśliwy, a ona? Nie jestem do końca przekonany. Myślę, że te nasze problemy ją wykańczają. Ostatnio schudła, mniej się uśmiecha, a jednocześnie ciągle mnie wspiera. Ona by chciała odpuścić, ale ja nie potrafię.

— Może warto jej posłuchać? — widać, że ona go kocha.

— Jeżeli nie chcesz mi pomóc to zrozumiem, ale nie przekonuj mnie bo ja i tak nie odpuszczę. Nie i już.

— Uparty z ciebie typ. Jak bardzo ci zależy? Ile jesteś w stanie poświęcić? Zastanów się dobrze.

— Wszystko — odpowiedział bez wahania.

WypożyczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz