4. Będzie ciekawie...

427 38 1
                                    

Nigdy tak szybko nie wyszłam z pracy jak teraz. Max przepuścił mnie jedynie w drzwiach, no i tyle mnie tego dnia widział. Musiałam zebrać wszystkich do kupy. Znowu mieliśmy razem działać. To było takie ekscytujące. Wreszcie miałam coś normalnego do roboty.

Myślałam długo o tym kogo pierwszego zaszczycić swoją wizytą. I doszłam do jednego wniosku.

Najpierw trzeba odnieść moją torebkę do domu. Przecież to cacuszko, nie mogło pójść na straty tylko i wyłącznie przez moją nie uwagę. Potem od razu pobiegłam do pierwszego z przyjaciół, zamieniając się miejscami z moją wilczą towarzyszką. 

Codzienność, to okropieństwo jakie zjada doszczętnie mój czas, który bardzo dawno poświęcałam Edith, albo troszkę później reszcie całej tej zgrai. Kiedyś słusznie udało mi się podsłuchać jak mówią, że mnie oglądają częściej w gazetach niż na żywo. Co naprawdę kłóci się z moją postacią, którą doszczętnie pochłonęła biurokracja.

Czas się oderwać, czas stanąć na przeciw prawdziwej sobie. Koniec duszenia się w ciasnym koncie tego zaplutego biura. Czas zacząć oddychać.

Wilczyca powarkuje biegnąc przed siebie, w końcu pełna energii. Skutecznie zajęłam się własnymi myślami, tak że nawet nie dochodził do mnie świat zewnętrzny, a tym bardziej to, że stoję już na miejscu docelowym, nerwowo przy tym machając ogonem. 

Czas się obudzić Rose. 

Przemieniłam się i stanęłam na nogach, powoli prostując siebie i swoje kości. Tego nie lubiłam już od pierwszej przemiany. Naprawdę nie znośny dźwięk...

Kilka głów od razu poleciało w moją stronę i zaczęło mi się przyglądać. Z zaciekawieniem i może nawet obawą, nie wiedząc czy mają tam nadal stać, czy może uciekać gdzie pieprz rośnie. Zabawne. Zabawna jest ta sława. 

Zaciskam dłonie w pięści, jak mam to w zwyczaju robić i wolnym krokiem i poszłam w kierunku tych drewnianych starych, ale mimo wszystko solidnych, drzwi, tego małego domku, który mógłby kupić sobie każdy, kto chciał by na taki zaoszczędzić. Z drugiej strony, czego innego potrzeba, facetowi, który tylko w nim nocuje, ale to i tak sporadycznie? Ten domek idealnie opisuje naszego Wregana. 

Pukam kilka razy, a gdy nie słyszę odzewu, instynktownie sprawdzam czy drzwi nie są otwarte. 

Ku mojemu zdziwieniu, jednak są otwarte, co ułatwia mi maksymalnie całą...

- Kurwa jego jebana mać! 

Moje włosy, koszula i trochę spodni, jak i cała reszta góry mojego ubioru została oblana cieczą, która wylała się z tego wiadra nad drzwiami. Kilka osób z zewnątrz widzących całe zajście głośno wciągnęło powietrze. I słusznie. Czuje jak moje oczy wręcz płoną od czerwieni, która rozświetliła je do granic możliwości. Byłam wściekła. Naprawdę wściekła. 

Ten łowca dzisiaj zgnie ...

Dlatego nie jest zaskoczeniem gdy, od raz gdy widzę go w progu, warczę hamując swoje odruchy, które wręcz rwą się do wymierzenia, kary, za obrazę mojego honoru. Wregan jest blady jak ściana i przysięgam, że jeszcze chwila i by zemdlał, gdybym nie wybudziła go z tego letargu. 

- Przemilczę, to ale jeśli piśniesz komuś słówko, to przysięgam...- Wycedziłam tonem mojego wilka, który dotarł nie tylko do niego, ale również do kilku innych mieszkańców, którzy zaczęli uciekać. 

**********

Po godzinie siedzenia i gniewnego patrzenia się na przyszłego denata, w końcu byłam gotowa do dalszej drogi, gdyż moje ubrania i włosy w końcu przeschły. Wytłumaczyłam temu debilowi co i jak i obiecał poinformować Fortem, czyli dwójka z głowy, teraz tylko znaleźć Jess a ona wszystkich z  miłą chęcią wtajemniczy. 

Kręte uliczki, ciemne zakamarki i te szczury biegające przy śmietnikach to domena wschodniej dzielnicy. Współczuje Jess tego codziennego widoku. Siedlisko wszystkich wrogo nastawionych wilków, którym zboczyło się troszkę ze ścieżki dobra. W tej dzielnicy na pewno gnieżdżą się gdzieś i w piwnicach, albo ruinach jakiegoś opuszczonego domu, których jest tutaj pełno. 

Nie dziwi mnie nawet widok, rozebranej do stanika kobiety lekkich obyczajów, popalającą sobie papierosa. To straszne, że można aż do takiego stopnia się zgorszyć tylko i wyłącznie dla pieniędzy...

Przeraźliwy krzyk dziecka wyrywa mnie nagle z własnych myśli, nie zastanawiałam się długo i po prostu ruszyłam w stronę tego okropnego dźwięku, który wręcz ciął moje uszy. Skręcałam między alejkami, popychałam przypadkowych ludzi, którzy byli oburzeni moim zachowaniem. Nikt zdawał się jednak nie słyszeć tego krzyku. To nic nie przejęłam się tym, znieczulica jaka panuje w tym miejscu jest po prostu więcej niż namacalna, dlatego nie przywiązywałam do tego dużej wagi. 

Krzyk, zdawał się być coraz bliżej mnie. Moje mechanizmy obronne wręcz mnie od środka paliły. Moja głowa zdawała się pulsować. Odbiłam się od ziemi, przeskakując tym przeszkodę w postaci przewalonego śmietnika i wylądowałam, myślałam, że u celu tego czego miałam zapobiec. 

Nadal ciężko oddychając rozejrzałam się czujnym spojrzeniem po otoczeniu.  Krzyk ustał, a przede mną niczego nie było. W powietrzu nie unosił się, żaden zapach, który wskazywał by na jakikolwiek strach dziecka, które tak przeraźliwie się darło. Coś tutaj bardzo nie grało, dlatego wysunęłam swoje pazury, by móc w razie co szybko się obronić. 

A może mi się to po prostu przywidziało? 

Rozglądam się po kątach tego zaułku, szukając choćby cienia szansy na to, że jednak moje zmysły mnie nie zwiodły. Lecz nic podejrzanego nie znajduję, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w mojej paranoi. 

- Po prostu masz zwidy Rose. - Mruknęłam cicho pod nosem i odwróciłam się na pięcie, by iść z powrotem pozostawioną przeze mnie ścieżką. Lecz za nim zrobiłam krok w przód odwróciłam jeszcze raz głowę przez ramię. Tak dla czystej pewności. 

Ten ruch kosztował mnie cały ból jaki potem otrzymałam.

Moja głowa na nowo zaczęła pulsować, rozrywana przez cichy wręcz, drwiący szept, który sprawiał mi tak ogromny ból, że upadam na kolana, łapiąc się za głowę. Obraz wirował mi przed oczami, a gdy próbowałam zatrzymać obraz w jednym punkcie zobaczyłam, parę czerwonych płomiennych oczu, które wwiercały się we mnie niczym rozgrzany węgiel w masło. Krzyknęłam gdy ból ogarnął całe moje ciało. Krzyczałam do puki nie zaschło mi w gardle, do puki nie zdarłam jakiejś struny. 

Uczucie zniknęło tak samo szybko jak się pojawiło. Czułam płynące krople potu na moim czole, czułam jak moje ciało drży po tak ogromnym wysiłku. Byłam więcej niż zdziwiona. Nie bałam się nie czułam strachu. Nie miałam pojęcia co mnie zaatakowało, nie miałam pojęcia co to było i co się stało. Byłam zawiedziona, tym że do mojego krzyku nikt nie przybiegł...

********

- Co Ci się kobieto stało?! - Jess wytrzeszczyła oczy witając mnie w ten sposób w swoim domu. Po krótkiej zawieszce przepuściła mnie w drzwiach. - Natychmiast masz mi powiedzieć.

Usiadłam na fotelu do jakiego mnie podprowadziła. Cicho z nadal bolącym gardłem,  poprosiłam o wodę. Od razu spełniła moją prośbę, a ja zaczęłam pić ten płyn, który był w tym momencie niczym najbardziej pożądany afrodyzjak na rynku. 

Rozejrzałam się po przytulnym małym mieszkanku i poczułam nostalgię, związaną ze wspomnieniami, z domu mojego dziadka. Też mieszkał skromnie, ale przytulnie. W tym domu czułam się bezpiecznie, a teraz będąc w domu Jess, mogłam chwilę odetchnąć. 

W tedy to zrozumiałam. Dotarło to do mnie jak z bicza strzelił. Upuściłam pustą szklankę na ziemię, która od razu się stłukła. Jess spięła się na ten dźwięk, ale przyjęła zatroskaną minę widząc moje pełne przerażenia oczy. 

- Jess... - było mi ciężko mówić, a ból nasilał się z każdym słowem. - Wizje... wróciły...

Wilczyca 2: Piekielna gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz