15. Wielkie zaskoczenie? Ani troche...

145 11 0
                                    

Gdy jego pięść uderzyła mnie w szczękę poczułam smak swojej krwi. Zakołysałam się lekko do tyłu. Mój przeciwnik wytrzeszczył w przerażeniu oczy. Uśmiechnęłam się do niego krzywo.

- Na przyszłość unikaj tej części przeciwnika, uderzysz w zęby i poranisz sobie dłoń. Jak już bij od dołu w podbródek. - Starłam resztki krwi z twarzy. - A teraz koniec na dziś. Mówiłeś że masz co do odrobienia.

Młody wilk pokiwał głową na tak. Max wisi mi kolejną przysługę za tego dzieciaka. Jest jakimś jego dalekim krewnym, który jak to teraz bywa bardzo chciał mnie poznać. Zgodziłam się nawet udzieliłam mu małej lekcji, tylko po to, by zająć się czym w wolny dzień.

Przymknęłam oczy, gdy wiatr nie co się wzmógł. Nagle coś świsnęło nad moją głową instynktownie uchyliłam się. Warknęłam, gdy zobaczyłam strzałę wbitą w pień pobliskiego drzewa. Od razu rozejrzałam się po okolicy ale nie wyczułam nikogo. Znowu zabawa w kotka i myszkę?

Wyjęłam strzałę z pnia drzewa. I zamiast zobaczyć jakie ma cechy charakterystyczne mogące pozwolić mi na identyfikacje właściciela, ja zobaczyłam przywiązaną wiadomość.

"Nie wiesz wszystkiego.
B."

Stałam jak wryta i stałam tak długie kilka chwil.

***

Tego dnia byłam cicha, żadnych zaciętych słówek zadatkowe odpowiedzi. Myślami byłam dalej w zdarzeniu z tego ranka. Każdy mijał mnie szerokim łukiem i choć w pracy podtykano mi multum rzeczy, od których dostała bym nagłych napadów złości to i ten kaliber był za mały. Bujałam mocno w obłokach.

Nawet kotka to w domu zauważyła, gdy się o nią nie chcąco potknełam, a ta obdażyła mnie swoim siarczystym okrzykiem zagłady - nie mniej dalej mega przy tym uroczym.

Wilczyca była niespokojna, od jej niespokojnych kroków dosłownie w głowie mi aż dudniało. Byłam zirytowana. Coś się działo a ja kompletnie nie wiedziałam co. Dodatkowo Ci ludzie. Bardzo ciekawi wszystkiego. Może dopada mnie swego rodzaju zmęczenie? Przecież jestem Stigmą, stworzoną do walki maszyną z ostrymi pazurami, gotowymi ciąć przeciwnika o każdej możliwej porze dnia i nocy. W dodatku prawie że naczelną.

A jednak czułam się jak na smyczy.

Opadłam ciężko na łóżko i w tym momencie głowa rozbolała mnie całkowicie. Ale też nie tak bym popadła w wizje. Ten rodzaj bólu mogła bym opisać jako zwykły ucisk, nie rozdzierąc wnętrzne mojej głowy, wręcz przeciwnie. I co lepsze ten ból był mi bardzo dobrze znanym. A jakże również i zwyczajnym.

Przeklinam gorzko w myślach to, że znowu jestem sama w tym wielkim domu. Ta cisza mnie dobija, przeszywa mnie i ani trochę nie uspokaja. To dziecinne, przecież każdy dorosły wilk czy człowiek potrzebuje spokoju. A ja? Dostaje go i narzekam.

Dłonią przesówam po jego miejscu. Po miejscu, w którym po powrocie leżał i dochodził do siebie a ja leżałam przy nim. Czułam się w tedy dobrze. Błogo. Tak inaczej, ale czy to do mnie pasuje? Raczej nie. To tak jakby nie moja bajka, to za bardzo ckliwe.

Dziadek mi kiedyś powiedział, że nie powinnam się zbytnio przyzwyczajać do innych nawet bliskich osób, bo raz nie wiadomo kiedy odejdą i dwa jeżeli Cie skrzywdzą to tylko mocniej zaboli. Muszę być stale ostrożna. Nawet teraz gdy naprawę trzeba się postarać, żeby mnie porządnie zranić.

- Siostra Noctis - szeptam do siebie i nawet w tedy brzmi to dumnie. Uczą się o mnie już w szkołach, a jeśli się nie uczą to wiele szkół próbowało mnie zaprosić. Jednak ja nie jestem gotowa. Czy czuję się bohaterką? Chyba nie.

Na moich rękach jest dużo krwi. Nawet tej krwi, której kopia płynie w moich żyłach. Zyskałam chwałę dzięki zabójstwie kogoś najbliższego. Kogoś kogo los najpewniej od razu odrzucił i nie dał szansy stać się lepszym.

Zemsta, to najstarsze narzędzie zła. Nic tak do niego nie motywuje jak ona.

Siadam na łóżku patrząc jeszcze raz na jego drugą połowę, ciekawi mnie co teraz robi. Podnoszę kącik ust nieznacznie, przypominajac sobie że powinnam być zła na niego za to co wydarzyło się na turnieju. Ale chyba już mi przeszło.

Mimo wszystko jestem kobietą, wilkiem ale i kobietą, która zmienną być cholernie potrafi.

Potrzebuje usłyszeć jego uspokajającą barwę ciężkiego głosu. Otrzeźwi mnie nią jak nikt inny, do tej pory jemu udawało się to robić najlepiej. Zbieram swoje buty z podłogi i drapię po główce naburmuszonego po wcześniejszym kota.

Ruszam do garnizonu, ale będąc już przy nim dostaję zaskakującą informacje, że ich dowódca musiał w jakiejś sprawie udać sie do labolatorium. Zaciekawiona ruszyłam przed siebie, może i dla mnie ta informacja będzie przydatna? Może znowu zaczeło sie coś ciekawego dziać przy tych trupach?

Przyśpiszyłam kroku wyraznie zachcęcona ta myślą. W końcu coś czym będzie można się zająć! Pomyślałam na co i Wilczyca zareagowała wywieszeniem jęzora.

Widząc te korytarze znowu towarzyszyło mi małe uczucie niepokoju. Lecz kroki nosły mnie w kierunku drzwi, przez które nie dawno wchodziłam do sali. Lecz tym razem po wejści do sali stanełam jak wryta, oblana jakby kubłem zimnej wody.

Nie wierzyłam własnym oczą. Diablo i Adel przed chwilą trwali w na pewno nie przyjacielskim pocałunku. Przymknełam oczy i zacisnełam szczęski najbardziej jak mogłam, panując tym samym nad przemianą, bo Wilczyca najchętniej rozszarpała by teraz oboje.

Przodkowie, jakie to wielkie upokorzenie.

Kiedy w końcu na mnie spojrzeli byli przerażeni. Momentalnie ich strach uderzył mnie w nos, nim zdążyłam otrząsnąć się po poprzednim policzku. I tym razem dziadek miał racje.

Wycofuję się nie czując kompletnie nic. Pustka i gorycz w ustach. No i trochę metalicznego posmaku krwi, bo z tego  wszystkiego i wewnętrzną stronę policzka przygryzłam.

- Rose! - Jego głos ni trochę mnie uspokoja. Tnią mnie jak mieczem. Nie chce go słuchać.

- A więc tak wygląda ta więź mate? - Pytam ani na chwilę nie otwierając oczu. Przechylam głowę na bok. - W takim razie, nie przeszkadzam dłużej.

Wyszłam stamtąd jak najszybciej tylko mogłam. Byłam zła. Cholernie zła, za to że nie potrafiłam ich skrzywdzić. Nie tego każdy, by spodziewał się po legendarnej, czarnej Siostrze Noctis.

Biegłam puki nie znalazłam się na jakiejś polanie. Wyłam, warczałam robiłam wszystko, by pewne emocje z siebie wyrzucić. Ale nie to było najgorsze.

Najgorsze było to cholerne uczucie, że mi w końcu ulżyło.

***

Wieści w Stolicy rozchodzą się szybko. Po tygodniu wszyscy wiedzieli już o rozstaniu dwójki potężnych wilków. Krążyły plotki co do przyczny owego rozstania. Jedne zmyślne, drugie pospolite. Nie zamierzałam się w nie zaglębiać, ani tym bardziej rozwiewać ich wątpliwości, do tego,które z nich są prawdą. Skoro to dla nich rozrywka to niech się tym cieszą, przynajmniej na chwile można przestać myśleć o łaczeniu wilków i ludzi, którzy swoja drogą już się lepiej klimatyzują i odnajdują.

Jess jednak dowiedziała się o wszystkim pierwsza. Wspierała mnie, choć tego nie potrzebowałam i co ciekawsze, postanowiła ruszyć na niego. Wyglądało, by to niczym kłutnia wróbla z walecznym robakiem. Musiałam wybić jej ten pomysł z głowy.

Dotarło do mnie, że to co nas w tedy kierowało, było po prostu próbą, małą fascynacją, ale przedwszystkim pomyłką. W końcu byłam tego na sto procent pewna. Za długo widocznie trzymałam mojego wilka w cieniu, bo gdy go wypuściłam to praktycznie oszalał.

Co nie znaczy, że nie zabolało mnie to w jaki sposób się to skończyło. - Zdrada. - Jak to brudnie brzmi.

Jestem na przed-zamczu. Miałam się tu po coś stawić i obawiam się, że znam owy powód. Mam jednak nadzieje, że to nie będzie kolejny podstęp króla do tego by wyswatać mnie ze swoim bratem, no cóż zobaczymy.

Tak desperacko chciałam wrażeń. Więc proszę, oto jak dostałam nimi niczym cegłówką w twarz.

Wilczyca 2: Piekielna gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz