23. Biała Zjawa

64 3 1
                                    

- Już miałam wysyłać Horl'a by was znalazł. - Than zmarszczyła brwi. Przyjrzała się mi następnie Maxowi, który niósł swoją teraz przemoczoną pelerynę. - Czemu jesteście cali mokrzy?

Spojrzałam się w jego stronę z pełnym uśmiechem, on zrobił dokładnie to samo. Than pokręciła tylko głową i machnęła dłonią wznosząc tym magiczną barierę.

- To kto miał brać pierwszą wartę? - Spytała a ja dopiero w tedy przestałam dyskretnie zerkać na mojego wilka. Mojego. Jak dziwnie to brzmi.

- Ten kto pyta! - Krzyknął Horl rozwalony wygodnie przy ognisku. - Tylko pamiętaj nie zasypiaj!

- Może Cię tym zdziwię, wilku, ale wiem co to znaczy być na warcie. - Odburknęła biorąc ze sobą swój koc. Machnęła nim tak, że walnęła tym owego wilka. Zaśmiałam się krótko siadając na swoim miejscu.

Horl był jednak również tym wszystkim rozbawiony. Rzucił w końcu spojrzenie na nas i widocznie jego wesołość po raz kolejny się spotęgowała.

- No no no, gołąbeczki w końcu będą razem gruchać? - Podrzucił brwiami dodając efektu swojej wypowiedzi. Przewróciłam tylko oczami. Moje zmęczenie było tak duże, że nawet nie miałam siły i ochoty na niego warknąć. Inne podejście miał za to książę.

- Wszystko trafi do Jess. Nie pominę żadnego szczegółu...

***

Po nocy i spakowaniu wszystkiego z powrotem na konie ruszyliśmy w dalszą drogę. Było spokojnie, przez co byłam zdezorientowana. Sławna cisza przed burzą była aż namacalna. Ptaki śpiewały. Drzewa szumiały. W oddali dało się słyszeć dzikie zwierzęta i owady. O tak zdecydowanie gdzieś tutaj jest jakieś duże gniazdo os. Chociaż może to nie osy... Odgoniłam myśl o muchach, nie chce teraz myśleć o tym co zobaczę, wiedząc dodatkowo, że much będzie tam co nie miara.

- Wszystko w porządku? - Spytał Max wcześniej się ze mną zrównując. Nawet nie zauważyłam że to zrobił.

- Ze mną tak. Nie uważasz, że jest tu stanowczo za cicho? Za normalnie?

- Właściwie to nie wiem czego oczekujesz. - Stwierdził. I podciągnął kącik ust ku górze. - Ale masz rację jest cicho. Nawet jak na las. Za kilka godzin powinniśmy być na miejscu.

Nie trwało długo nim cisza zaczęła przyprawiać mnie o ból głowy. Z początku mały lekko kujący po bokach, by następnie przerodzić się w ból nie do zniesienia, okalający całą głowę. Od którego traciłam ostrość widzenia, dodatkowo musiałam ściskać mocniej lejce zwalniając tym konia, który ostatecznie stanął na miejscu.

- Co za cholerstwo. - Przycisnęłam obie dłonie do twarzy, masowałam oczy, ale to nie pomagało. - Than! Max! Horl! - Krzyknęłam sapiąc przy tym dość mocno. Czułam jak po moim czole spływają krople potu.

Pierwszy dotarł do mnie Max. I bardzo dobrze, że dotarł tak szybko inaczej dość mocno przywitała bym wciąż wilgotną od rosy ziemię. Złapał moje ramiona w chwili gdy z czystej bezsilności zaczęłam osuwać się z siodła.

- Rose, co się do diabła dzieje? - Był tak zaniepokojony, że nie zdawał sobie sprawy z ilości siły jaką wkładał ściskając moje ramiona. Zakładam, że będę miała po tym ślady. I ta myśl była ostatnią moją towarzyszką, nim otuliła mnie błoga ciemność.

***

Czarny obraz przed moimi oczami zaczął się zmieniać. Słyszałam pękające drewna, domyślałam się, że trawione przez ogień. Przed oczami gdy obraz się wyostrzył miałam cholernie dużo ognia. Krzyki dotarły do moich uszu w momencie, w którym uświadomiłam sobie gdzie jestem i co się dzieje.

Wilczyca 2: Piekielna gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz