3. Kłopoty w pracy

553 40 4
                                    

Czułam, że zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Naprawdę miałam dość już tych cholernych patafianów. A niech się w proch zamienią. Przeklinam ich wszystkich...

Tylko bestie z czeluści piekieł, mogą wyżłopać caluteńką kawę i to jeszcze przed 9 rano nie zostawiać mi tym ani jednej kropli tego cudownego płynu. Nigdy nie lubowałam się w kawie, ale jednak teraz odkryłam to cudo na nowo. I pokochałam je dlatego, gdy tylko teraz nadarzy się chwila uwielbiam się nią rozkoszować... Ale kurna nie! Musieli zaburzyć mi ten cudowny rytm swoją zachłannością...

Wracam poddenerwowana do swojego biura. Rzucam teczki na biurko i opadam przy nim wzdychając. Kawa, by się teraz naprawdę przydała. STOP! Nie ma jej pogódź się z tym!

Otwieram pierwszą teczkę i przewracam papiery do zaznaczonego czerwoną karteczką miejsca. Potem wyciągam papier z koszulki i mam przed sobą raport do przeanalizowania...

Mój asystent tak jak zapowiadał tak też jeszcze go nie ma. A szkoda bo by się teraz mocno przydał. No dobra to trzeba ogarnąć samemu. Wzięłam papiery i poszłam do ksero, które stało w innym pomieszczeniu ze względu na swoje ogromne gabaryty. Zamknęłam za sobą drzwi i ustawiłam maszynę, która kolejno zaczęła robić kopie. Boże dlaczego ja się na to zgodziłam. To jest takie nudne...

Po chyba 30 minutach czekania, w końcu mogłam zebrać wszystkie papierzyska. Zaniosłam je z powrotem do swojego biura i położyłam na biurku. W tedy ktoś zapukał, a kiedy odwróciłam się w kierunku drzwi, moje brwi powędrowały w kierunku góry czoła. 

- Cześć. - Powiedział jak gdyby nigdy nic i wszedł do środka, zajmując miejsce mojego asystenta. Przewróciłam oczami. 

- Idź zawracać głowę komuś innemu, Max...- Dalej segregowałam papiery zwracając na niego jak najmniej uwagi. 

- Ale ja mam sprawę do Ciebie. I czuję, że Cie to zaciekawi...

Zaciekawiło by mnie nawet i przeprowadzanie koni z jednego kojca do drugiego... Byle by nie siedzieć w tym białym ścierwie ani chwili dłużej. Sprawy formalne, uwielbiam załatwiać werbalnie, inaczej staje się to nudne i nie do zniesienia. 

- A więc mów. - Usiadłam się za biurkiem. - I wyjazd z mojego gabinetu. 

- Chodzi o twojego kochasia. - Skrzywił się nie znaczenie jak to mówił, a ja przymrużyłam oczy faktycznie zaciekawiona. Mam nadzieję, że nic się mu nie stało. - Dreak ma załatwić Ci zastępstwo. Potrzebujemy pomocy na górze, w wyciągnięciu ich z pewnej... sytuacji. 

- A więc jednak... - mruknęłam do siebie. - Dobra to daj mi plany najlepiej na teraz. Popatrzę i zobaczę co da się zrobić. Choć to trochę dziwne, że jego najlepsi stratedzy od Kopp nie dają rady. 

- Bo tu nie chodzi o strategie, a realne zagrożenie. Wiesz jak działają buntownicy. Nie jesteśmy w stanie określić ile ich jest i gdzie się gnieżdżą...

- To wyślijcie zwiadowców. Nadal nie rozumiem w czym problem. Diablo, ma pod sobą naprawdę wyszkolone wilki i sam potrafi nieźle kombinować. Dlatego nie rozumiem, dlaczego tym razem nie mają sobie poradzić. I jeśli to tylko twój podstęp, żeby mnie znowu wywabić na obiad tylko w twoją osobą to obiecuje Ci. Zawiśniesz na płocie, powieszony na sam wiesz czym.- Książe zaśmiał się i popatrzył na mnie z niedowierzaniem. 

- Moje królewskie klejnoty, są pod ścisłą ochroną całego królestwa. - Zaśmiał się jeszcze bardziej, nerwowo wręcz. Czyli jednak zdawał sobie sprawę ze swojej roli w tym królestwie. Dreak z przyczyn ogólnie wszystkim znanym zapewne nie da po sobie potomka, dlatego ten obowiązek spadł na młodszego z braci. - Spodziewam się co najmniej armii, która by o nie walczyła. 

Wilczyca 2: Piekielna gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz