8¢ || Rozdział 8

2.3K 128 42
                                    

Siedząc tak, obok siebie, oboje poczuli ulgę. Betty zrozumiała, że to koniec tej wielkiej, zwariowanej przygody, z którą walczyli przez te dni.

Newt rozmyślał o swojej książce. Czy uda mu się ją wydać i czy napotka pozytywne uwagi krytyków?

Drugą sprawą była dla niego Bethany.

Tak, ta sama Bethany, jaka siedziała teraz obok niego i patrzyła migdałowymi oczami w przestrzeń przed nimi.

Zachód słońca idealnie ukazał każdy detal jej twarzy. Scamander przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, lecz zaraz potem udał, że bardzo interesuje go torba Betty.

Kobieta cieszyła się, że ma go przy sobie. Bez niego nie miałaby tyłu przygód, a jej szare życie nadal pozostawałoby szare.

Dochodziła godzina 22.00.

Pasażerowie wracali do kajut, co skusiło także Lestrange. Miała pokój tuż obok Newta, wręcz z nim. Gdy tylko otwierało się boczne drzwi stawało się w sypialni drugiego.

Ubrała przewiewną, kremową piżamę oraz krótkie spodenki. Noce były niezwykle ciepłe, więc nie potrzeba było nic innego.

Usiadła na łóżku. Przez chwilę miała ochotę, by pójść do Scamandera, porozmawiać z nim i spędzić u niego czas, jednak przypomniała sobie, że jest już dość późno i jest zmęczony podróżą.

Położyła się.

Przez długi czas nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, jednak podświadomość kazała jej zostać przytomną.

Około godziny 23.00, kiedy statek opustoszał, kobieta wstała i wyszła z pokoju.

Stanęła przy burcie, patrząc na księżyc i niebo, usiane milionami gwiazd.

Westchnęła ciężko.

- Nie możesz zasnąć?

Usłyszała za sobą głos Newta, przez co spojrzała na niego.

Pokręciła głową.

- Nie.

- Ja też.

Stanęli obok siebie.

Scamander za wszelką cenę starał się nie patrzeć na ciało Bethany, więc tępo patrzył na fale, żmudnie obijające się o dziób promu.

- Newt...

- Tak?

- Będziemy nadal przyjaciółmi, prawda?

To pytanie lekko zbiło z tropu szatyna. Nie chciał się z nią rozstawać, więc rozłąka nie wchodziła w grę.

- Oczywiście, że tak.

Przytulił jej drobne ciało do siebie. Jego nozdrza uderzył delikatny zapach kobiecych perfum.

- Spróbuj zasnąć.

°°°

Gdy stanęli na ziemi londyńskich uliczek, mieli ochotę krzyczeć ze szczęścia.

Bethany nie podobał się klimat panujący w Nowym Yorku. Wiecznie ktoś gdzieś się spieszy, nigdy nikogo nie zaczepisz, bo cię pozwie o naruszanie przestrzeni osobistej.

Tu, w Anglii było inaczej.

Czarodzieje byli przyjaźnie nastawieni do mugoli, można się z nimi było wiązać, a prawo nie zabraniało niczego, co było zakazane w Stanach Zjednoczonych.

Stojąc tak, na porcie, Lestrange nie wiedziała, gdzie iść.

Do swojego mieszkania, do rodziny, pracy, czy zacząć wszystko od początku?

PUCHOŃSKI SZALIK |  newt scamander ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz