15¢ || Rozdział 15

1.1K 48 7
                                    

- Jesteśmy w kropce.

Zrozpaczona Faleen chodziła po pokoju Dumbledora. Nie umiała się pozbierać. Poprzedniego dnia Dr. Deepe zaatakował. Nie żyło 7 ludzi, w tym 3 mugoli.

- Nie możemy go namierzyć legilimencją, mapami, co nam jeszcze pozostało?

Albus nerwowo stukał palcem w stolik. Byli załamani, nie potrafili powstrzymać wroga. Newt starał się jakoś dotrzeć do Bethany, ale ona nie chciała z nim rozmawiać.

-Nie wiem. Zabiliśmy Larego McCalla, Francuza. Nie był z Hogwartu, miał 34 lata. - rzekł Newt, pocieszając się w myślach, że to nie była jego wina. A była.

- Albusie, poszukajmy w Hogarcie, nalegam.

Eleonora zabrała głos. Była niewyspana, co widać było po niej. Nie miała makijażu, a jej kości policzkowe widoczne zostały dla każdego z odległości 5,6 metrów.

Betty nie mogła rzec, iż cechowało ją coś innego. Tyle, że ona była zmęczona psychicznie. Dr. Deepe ją męczył...

- Dobrze. Pozwólcie.

Dumbledore podał dłonie Scamanderowi i Bethany. Poczuli szarpnięcie, po chwili stając przed wielkim i majestatycznym zamkiem, pełnym okienek i z ogromnymi drzwiami*. Weszli do środka.

Newton z żalem patrzył na ściany korytarzy, przez jakie chodził w towarzystwie Lety. Każda rozmowa, każdy metr. Fala wspomnień. Hogwart był domem dla każdego, nawet tego, co go wydalono. Albus spojrzał kątem oka na byłego ucznia. Był strwożony.

Niespodziewanie Lestrange usłyszała odgłosy. Zatrzymała się, ale mężczyźni szli dalej.

- Setop!

Z różdżki kobiety wydobyła się szarawa obłoczka, unieruchamiając ich. Spojrzeli na nią zaskoczeni.

- Coś usłyszałam.

Wyciągnęli broń. Nie słyszeli nic, ale wiedzieli, że legilimencja nigdy nie myli. I racja.

W kilka sekund zostali otoczeni przez postacie w szarych płaszczach zasłaniających całe twarze. Nie dało się zauważyć płci osoby.

Zaczęła się walka. Dumbledore rzucał ogromne czary, były szerokie i jasne. Odrzucał po kilka wrogów naraz. Betty atakowała nieznacznie, ale ze skutecznością. Nagle zauważyła jakiegoś ucznia wychodzącego zza rogu. Książki wypadły mu z rąk, widać nie spodziewał się takiego widoku.

- Avada...

- Nie!

Tylko tyle umiała z siebie wydusić, zasłaniając chłopca własnym ciałem. Walka nie trwała długo. Albus pokonał i unieszkodliwił ostatnich czarodzieji, ale nie mógł powstrzymać czaru śmierci. Nikt nie mógł.

Zielony promień poleciał w stronę Betty. Newt z przerażeniem podniósł się na łokciach. Dumbledore prawie upuścił różdżkę. Blondynka, ugodzona śmiercionośnym zaklęciem, upadła z hukiem na zimną posadzkę.

Wszyscy zamarli, a z ust Newta wydarł się zduszony krzyk. Powieki czarownicy opadły, a oni zostali sami. Łza spłynęła mężczyźnie po policzku, a poruszony nauczyciel podszedł do leżącej kobiety. Kiedy sprawdzał puls Scamander patrzył na widok z przerażeniem.

-Newt...

-Jak mogłem do tego dopuścić, jestem taki lekkomyślny!

-... Newt...

- Nigdy sobie tego nie wybaczę, co ja narobiłem?!

- NEWT!

- CO, NA MERLINA?!

-... Ona żyje...

*w tych czasach jeszcze można było się teleportować do Hogwartu.
_____

I tym jakże dramatycznym gestem zakończę tą część. Wiem, jestem straszna, bo krótkie i długo się czekało, ale zrozumcie, że trudziłam się kilka tygodni :* Nowa część już wkrótce!!!

PUCHOŃSKI SZALIK |  newt scamander ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz