14¢|| Rozdział 14

1.5K 50 8
                                    

Grimmuald Place wydawało się być tamtego wieczoru ciemne i niewiarygodnie puste. Żadna dusza nie odwiedzała tego miejsca, taki w każdym razie sprawiało to wrażenie.

Była to wąska, mugolska ulica, z nierównym chodnikiem i niewysokimi, obskurnymi mieszkaniami.

- Z którego z nich dochodzą myśli Dr.?

Spytała Eleonora.

Bethany skupiła się jak nigdy.

Wyczuła zaklęcia ochronne, lecz nie przerwała. Musiała być silna dla swoich przyjaciół.

- Z żadnego.

Któryś z braci Eleonory stuknął trzykrotnie butem w chodnik ze zniecierpliwieniem. To zadziałało cuda.

Dzięki temu dwa domy rozsunęły się, a oczom zebranych ukazał się duży dom. Niczym nie wyróżniał się od innych, ale oni wiedzieli, że to ten. Bardziej ponury od innych, ciemny jak noc, jaka ich otaczała. Wszystko się zgadzało.

Spojrzeli po sobie z zaniepokojeniem. Musieli tam wejść ratować przyjaciół. Czy to , czy też nie. Zachodziły ich wątpliwości lecz gdy Bethany ruszyła ku drzwiom cała grupa udała się z nią.

Lestrange weszła przez furtkę do makeńkiego, brzydkiego, zaniedbanego ogródka. Szybkim szarpnięciem otworzyła drzwi.

"Nie są zamknięte?" pomyślała.

Drewno zaskrzypiało strasznie, gdy chodzili po starych, okurzonych panelach.

-Lumos.

Światło rozjaśniło mrok panujący w korytarzu. Reszta uczyniła dokładnie to samo.

Rozdzielono się. Betty szła z Newtem na 1 piętro, do pierwszych 2 pokoi, a Eleonora i jeden z jej braci do 3 i 4.

Pierwszy wszedł Scamander. Nie chciał zgrywać bohatera, to zadanie zostawiano Gryfonom od wieków. Przeznaczeniem Hufflepuf jest lojalność. Dom wydawał się świecić pustkami, ale Lestrange słyszała myśli Patricka o wiele, wiele głośniej. Chciał ją ostrzec.

- Powiedz im, żeby pod żadnym pozorem nie wychodzili z pokoi, w których są. No już!

Szatyn krzyknął coś do reszty. W samą porę, gdyż wtedy z ram drzwiowych spadły na dół ciężkie jak głaz kraty. Oczy Puchonów poszerzył się jeszcze bardziej. Przez dom przeszły odgłosy zamykanych drzwi. Potem zapadła grobowa cisza.

Bethany słyszała krzyki przyjaciela, ale tym razem nie w głowie...

Spojrzeli z Newtonem po sobie. Zaczęli przeszukiwać pomieszczenie bardzo dokładnie. Wyglądało ono jak sypialnia dziecka, bardzo schludna, lecz nie zamieszkana. Łóżko, szafa, obrazy, łóżko... Chwila.

Scamander z podnieceniem podniósł materac. Zaparło mu dech.

Zamiast szczebli pod materacem można było dostrzec dużą dziurę, otoczoną drewnem. Stamtąd wydobywał się odgłos.

Betty przeszły straszne myśli, co takiego ten Black mógł zrobić ciężarnej i pracownikowi Ministerstwa Magii. Tortury? Śmierć?

Bez chwili wahania blondynka wskoczyła do środka, chcąc ruszyć na ratunek przyjaciołom. Newt z przerażeniem dostrzegł, że... Pokój zaczyna się pomniejszać. Nie udaję!

Ściany boczne zaczęły przybliżać się do siebie. Zdesperowany o los swój i swojej przyjaciółki skoczył do środka.

Jechali jak na zjeżdżalni. Skręty były gwałtowne i drewniane, z wystającymi gwoździami. Obolała Betty spadła nagle na twardą powierzchnię. Szybko się podniosła, a jej oddech był nierówny. Bała się.

PUCHOŃSKI SZALIK |  newt scamander ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz