Stała przed bankiem. Betty nie chciała tamtego dnia wychodzić z mieszkania sióstr Goldenstein...
Obowiązki wzywały.
Jakaś mugolka wygłaszała mowę dotyczącą czarodzieji. Lestrange starała się nad sobą zapanować, lecz i tak wywołała burzę nad Nowym Yorkiem.
Tina jadła kebaba, a ta co jakiś czas popijała wodę z pobliskiego sklepu.
Zimno ogarniało jej ciało, gdy wiatr mocniej zawiał.
- Może ty, tak, do ciebie mówię, młodzieńcze! - usłyszała Betty donośny głos mugolki. Patrzyła wprost na...
Mężczyzna w puchońskim szaliku.
- Ten to czarodziej... - palnęła podekscytowana Bethany do Tiny.
Ucieszyła się niesamowicie.
Wiadomość o spotkaniu dawnych znajomych wydawała się... Dziwnie odległa i sentymentalna.
- Po czym poznajesz? - spytała Goldenstein.
- Po szaliku. Noszą takie uczniowie Hufflepuf, do którego należałam. -
Mruknęła.
Właściciel szalu odwrócił się.
W tym dokładnie jednak momencie jakiś wysoki przechodzień.
Gdy przeszedł, granatowy płaszcz poleciał do banku.
W duchu przeklnęłam mugola.
- To może ty, panienko. Widać nie jesteś stąd. - krew stanęła jej w żyłach, a powietrze na kilka sekund odeszło z płuc.
Spojrzenia zebranych utkwione zostały w blondynkę.
Pierwsze pytanie, jakie nasuwało jej się na język...
Czy bordowy płaszcz aż tak bardzo rzuca się w oczy?
Drugie...
To, które zadała Lestrange kobieta.
- Czy tam, skąd pochodzisz, toleruje się magię?
- Magia nie istnieje. Teraz przepraszam.
Wymyśliła na poczekaniu, udając, że spieszy jej się do banku. Szybko jednak znalazła prawdziwy problem, dla którego się tam udała.
Mały, czarny niuchacz, wygrzebujący z kieszeni jakiegoś człowieka złote monety.
"Co na Merlina robi tu nichacz?! I gdzie jest jego właściciel?!"
Krzyknęła w myślach, rozglądając się za stworzeniem.
W budynku czaiło się mnóstwo ludzi. Tłoczone kolejki....
Kobiety z kosztownościami.
Biżuteria.
Złoto.
Złoto.
Za dużo złota.
Niespodziewanie kobieta zauważyła ogonek istoty tuż pod jedną z półek.
Czymprędzej rzuciła się tam. I już prawie dotykała niuchacz...
Głowa Bethany zderzyła się z inną.
Oboje obolali zostali na ziemi. Ludzie z rozdrażnienie mruczeli pod nożami kilka obelg w stronę leżących.
Betty podniosła wzrok. Zaniemówiła.
Newt był nadal szatynem. Nadal miał błękitni-zielone oczy, nadal miał ten speszony wyraz twarzy.
Nadal miał na szyi ten sam szalik.
CZYTASZ
PUCHOŃSKI SZALIK | newt scamander ❌
FantasiaKSIĄŻKA JEST ZAWIESZONA! Bethany nie miała łatwego dzieciństwa. Poniżanie ze względu na charakter? Skąd my to znamy. Czystokrwiści i ich żądza władzy, potęgi. A ona, mały aniołek siedział w tym wszystkim po uszy. Starsza siostra, czująca wyższość...