21¢ || Rozdział 21

853 50 26
                                    

*dla lepszego efektu puśćcie sobie piosenkę w mediach *

Bethany szła dumnie przez Ministerstwo Magii. Nigdy nie była tak pewna siebie, jak wtedy. Puchonka w kilka sekund zmieniła się w Gryfonkę, jakich mało. Miała na sobie swój bordowy płaszcz. Tym razem nie ubrała puchońskiego szalika.
Ludzie, jacy ją mijali, z zaskoczeniem unosili brwi. Nigdy jej takiej nie widzieli, to jasne.

Zapytacie się: co było powodem jej wielkiej pewności? Otóż Grindelwald, jeden z największych złoczyńców na świecie, trafił do Azkabanu. Tak, naprawdę! To dawało Bethy wielkie szczęście. Domagała się sprawiedliwości, a właśnie nadeszła. Z Azkabanu jeszcze nikt nigdy nie uciekł, a więc mało prawdopodobne, aby jemu się udało.
Racja, był niesamowicie potężny, ale nikt nie mógł pokonać dementorów.

To, że ona i Scamander pokonali go dawało im wielką radochę. Czuli się wartościowi, mimo, że ich dom nie był zbyt lubiany w Hogwarcie. Oni byli z tego dumni i nie bali się tego okazywać.

Patric, z dzieckiem na rękach, minął ją z wielkim bananem na twarzy. Jego synek uśmiechał się do każdego.
Lestrange bardzo go polubiła. Mały był uroczy.

Nazywał się Leon, a wygląd odziedziczył w całości po tacie. Blada cera, lekko skośne oczka. Do tego pogodny wyraz twarzy.

Minister co miesiąc dawał jej wielkie wypłaty, dzięki czemu kobieta miała się z czego utrzymać. Do tego, jej zwierzęta także potrzebowały opieki. Nie poświęcała im tak wiele uwagi, jak kiedyś, ale i tak miała pełne ręce roboty.

Weszła do swojego gabinetu. Był o wiele schludniejszy, niż przedtem. Wszystko było poukładane i miało swoje miejsce.
Jej mały nieśmiałek siedział na stosie książek w biblioteczce. Kobieta zaśmiała się cicho, zdejmując go na ziemię. Zwierzątko pobiegło natychmiast na jej nogawkę od spodni, następnie wciskając się do kieszeni jej koszuli.

Usłyszała pukanie. Oderwała się od tematu swojej istoty. Odwróciła się do odgłosu widząc, że Newt stoi przy drzwiach.

- Cześć Newt.

- Cześć Bethy.

Posłała w jego stronę powalający usmkech, których zdecydowanie podbił jego serce. Mężczyzna wszedł do środka. Sam zauważył sporą zmianę w wystroju, choć wcześniej bardziej mu się podobało. Nawet nie pamiętał, dlaczego tu kiedyś był.

Oparł się o półkę, patrząc na nieśmiałka w kieszeni na piersi Lestrange. Istotka pomachała do niego, a on jej odmachał. Zaśmiali się.

Podeszła do niego bliżej. Dzielił ich prawie metr, ale im to nie przeszkadzało. Scamander wyciągnął ze swojej kieszeni swojego Picketta, dając go na dłoń obok tego Bethany. Spojrzeli sobie w oczy, podczas gdy ich podopieczni bawili się na ich dłoniach.

Oddech Newta zmalał, a odległość między nimi znacznie się zmniejszyła. W zielonych, urokliwych oczach Newta przeskakiwały iskierki zaciekawienia. Kto nie byłby ciekawy dalszych losów tej sytuacji?

Bethany zadarła brodę, by móc patrzeć na mężczyznę. Ich dłonie także się do siebie zbliżyły, a Pickett powoli przechodził na rękę Lestrange.

Scamander nachylił się nad Bethy, ich oddechy zmieszały się. Jego uderzył jej wspaniały, różany zapach, ją - cudny, delikatny aromat limonki.
Patrzyli na siebie jak zaczarowani, jakby byli we śnie. Żadne z nich nie myślało racjonalnie.

Ich nosy zetknęły się, Scamander niemal czuł na swoich wargach słodkie usta kobiety.
Ona miała tak samo.

Nieśmiałki przeszły na dłoń Bethy, a Newton podparł swoją dłonią tą kobiety. Zupełnie, jakby oboje trzymali Picketta i Patricka, tyle, że na dłoni Beth.

Aż wreszcie wszystkie myśli zniknęły, a została tylko błogość. Bethany pierwsza wykonała ruch, całując niepamięć jego wargi. Szatyn zamknął oczy, oddając się chwili.
Na Merlina, on właśnie całował się z Bethany Lestrange!

Blondynka mocniej naparła na usta mężczyzny, chcąc zaczerpnąć z niego jak najwięcej.
Światło, jakie dawało okno obok było pomarańczowe, i w takim kolorze oświetlało młodych zakochanych. Jakby była to zasłona przed złym światem, jaki ich otaczał. Choć wtedy, liczyli się tylko oni.

Oderwali się od siebie, gdy zabrakło im powietrza. Newt szczerze mógł powiedzieć, że uzależnił się od całowania w tą Lestrange.

"Bethany, zostaniesz moją dziewczyną?"

- Tak, Newt, tak!

°°°

Em... TADAM?

Sama nie wiem, co mnie napadło. Miałam tego nie pisać, w sensie, że tej sceny z pocałunkiem, ale niestety ta piosenka w mediach kazała mi to zrobić...

Ale jest nowa część! Kto nie mógł się doczekać?



PUCHOŃSKI SZALIK |  newt scamander ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz