Dylan:
Nadszedł nowy dzień. Uchyliłem powiekę i natychmiast się zerwałem by zasłonić zasłony, bo promienie słońca wpadały do mojego pokoju. Większość rzeczy była tu czarna, więc w efekcie wszystko szybciej się nagrzewało.Poszedłem do łazienki, żeby zobaczyć w lustrze moją przemęczoną twarz. Sińce pod oczami i blada karnacja to była nieodłączna część mojego wyglądu, przez co wyglądałem jakbym nie spał całą noc, a tej nocy byłem akurat grzeczny.
Czułem, że w domu jest tylko jedna osoba, reszta widocznie wzięła się do roboty. I bardzo dobrze, nie po to im wynajduję ofiary, żeby oni gubili kartki z namiarami na nie jak to miało miejsce ostatnio.
Tak więc w domu było pusto, chłopaki poszli na opętania więc może to potrwać nawet kilka dni. Zszedłem na dół wielkiego piętrowego domu i zobaczyłem Scotta krzątającego się w kuchni.
- Czyżby Ci już było lepiej? - zapytałem widząc go jak robi śniadanie.
- Tak, myślę że będę mógł już dzisiaj pójść na opętanie - powiedział zadowolony. Ja jednak odczuwałem pewnego rodzaju odpowiedzialność za niego z racji, że był najmłodszym demonem, i chciał za wszelką cenę udowodnić, że jest wart by tu z nami przebywać. Do tego według mnie widać było, że był trochę osłabiony fizycznie, nadal miał na rękach gojące się siniaki.
- No nie wiem. Ja bym cię jeszcze potrzymał w domu ze dwa dni - powiedziałem i podszedłem bliżej by popatrzeć w jego oczy, bo z oczu najprościej wszystko wyczytać.
- Dylan, ja się na prawdę dobrze czuję - przekonywał mnie chłopak, ja się jednak o niego bałem, każdy demon jest na wagę złota, bo ciężko o duszę, która jest zepsuta do tego stopnia by mogła zajmować się opętaniami.
- Dzisiaj jeszcze zostaniesz, odpocznij. Ewentualnie jak chcesz idź się gdzieś przejść tylko ostrożnie. Mogę cię gdzieś podrzucić, bo jadę na uczelnię - zaproponowałem.
- Nie... To ja pójdę się położyć - powiedział smutny chłopak i poszedł na górę.
No niestety, ale to ja jestem za nich odpowiedzialny. Mógłbym z nim dzisiaj zostać, ale prawda jest taka, że uczelnia jest dla mnie pewnego rodzaju ucieczką, bo na prawdę chciałbym wrócić na ziemię i prowadzić normalne życie dlatego szlag mnie trafia jak ludzie nie doceniają swojego żywotu i mówią bzdury typu, że chcą umrzeć lub popełnić samobójstwo. Naprawdę wiele bym dał by być normalnym człowiekiem, ale z piekła nie ma już powrotu. Kto raz przejdzie przez piekielne bramy ten już nigdy stamtąd nigdy nie wyjdzie. Chyba, że dostanie misję do wypełnienia tak jak my.
Wyszedłem z domu i szybko wsiadłem do samochodu, bo promienie słoneczne na prawdę były nie dla mnie. Na szczęście miałem tu przyciemnianie szyby, więc dało się jakoś funkcjonować.
Pojechałem moim pięknym autkiem pod uczelnię, łamiąc przy okazji wszelkie przepisy drogowe i narzucając dość szybkie tempo jazdy, bo mogę. A kto mi zabroni.
Zaparkowałem w cieniu, bo nienawidzę słońca, no mogłoby ono zgasnąć dla mnie na wieki. No i nie jestem przyzwyczajony do takiej jasności. Dużo łatwiej by się funkcjonowało gdyby na dworze cały czas panował mrok, zresztą ciężko mi się przestawić, skoro w piekle cały czas panuje ciemność, ale październikowe słońce jest na szczęście trochę mniej intensywne niż to typowo wakacyjne.
Założyłem okulary przeciwsłoneczne bez których nie wyobrażam sobie funkcjonowania tutaj i wyszedłem na to okropne słońce. Roiło się tutaj od naiwnych ludzi. Na prawdę mało kto nie uległby tutaj złym mocom. Gdy wysiadłem czułem spojrzenia tych dzieciaków, no tak może wyglądam trochę inaczej niż one, ale chodzi tu raczej o styl ubierania, bo ciało mam akurat młode. Dokładnie takie w jakim umarłem. Bo umarlem młodo, na własne życzenie.
CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanfictionThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...