Thomas:
Wróciłem do domu. Nie miałem na to ochoty, ale lepsze było to niż siedzenie w psychiatryku. Własne łóżko, własny pokój w którym będę spał sam. Cisza i spokój, bez wysłuchiwania krzyków tych chorych ludzi. Wizja domu była równoważna z definicją raju na daną chwilę. Tak jak się spodziewałem czekała mnie rozmowa z rodzicami. Usiedliśmy przy stole.
- Thomas... My nadal tak na dobrą sprawę nie wiemy dlaczego chciałeś zrobić coś tak strasznego jak odebranie sobie życia – zaczął mój ojciec.
- Po prostu mnie wszystko przytłoczyło – powiedziałem niechętnie.
I tak nikt mnie nie zrozumie. Zresztą oni byli chyba ostatnimi osobami, którym miałbym ochotę się zwierzać.
- Powiesz nam coś więcej?
- Nie. Nie chcę o tym już gadać. Już nie będę robił głupich rzeczy – powiedziałem starając się by zabrzmiało to jak najbardziej poważnie.
- Może jutro pójdziesz do Kościoła i porozmawiasz z księdzem? – spytała mama. Popatrzyłem na nią z niedowierzaniem, ona serio proponowała mi rozmowę z księdzem?
- Nie? Nie pójdę. O czy mam z nim rozmawiać. Chyba żartujecie – powiedziałem oburzony.
- Zaczęliśmy się z tatą zastanawiać... Bo to niemożliwe żebyś ty sam z siebie chciał się zabić, może coś w ciebie wstąpiło? Ostatnio nie chodziłeś do Kościoła, na egzorcyzmy, byłeś inny i...
- CO? MYŚLICIE, ŻE JESTEM OPĘTANY?! Chyba oszaleliście, nic mnie nie opętało, dajcie mi spokój w ogóle – powiedziałem wkurzony i poszedłem do swojego pokoju trzaskając z całej siły drzwiami i w nie kopiąc.
Takich bzdur to ja w życiu nie słyszałem. Oni naprawdę nie wiedzą co ja przeżywałem, ale nie będę ich uświadamiał, nie chcę już gadać o tym wszystkim z nimi. Oni i tak nie zrozumieją moich powodów, tego że czułem się zawsze gorszy i odrzucony, bałem się wszystkiego i do tego myślałem, że Dylan mnie zdradził i oszukał.
Byłem tak wkurzony ich jakimiś dziwnymi teoriami, że aż zacząłem z tego wszystkiego rozrzucać ubrania po pokoju uwalniając w ten sposób emocje. Gdy skończyły mi się ubrania to usiadłem w samym środku tego burdelu rozglądając się i zastanawiając co właściwie we mnie wstąpiło, że wpadłem w taką furię. Od mojego wyjścia ze szpitala jest tylko gorzej, chciałbym mieszkać sam, nie musieć się nikomu tłumaczyć.
Byłem na dziwnym etapie mojego życia. Nie miałem ochoty widzieć się z Minho, który przyszedł bo od niego nie odbierałem, ale ja odesłałem go z powrotem. Rodziców tym bardziej widzieć nie chciałem i unikałem ich jak ognia bo ciągle dociekali co takiego mi się stało. Chodziłem do psychologa, ale to i tak nie miało dla mnie sensu.
Nie wyobrażałem sobie wrócić na uczelnię, bo nie czułem się na siłach. Zresztą gdy myślałem o liczbie narastających z dnia na dzień zaległości, to tym bardziej nie miałem ochoty tym wracać. Zresztą ten kierunek studiów nigdy nie był moim wymarzonym, więc nie tęskniłem. I tak czułem się tam debilem skończonym i chodziłem tam bo musiałem, chciałem papierek potwierdzający moje wykształcenie wyższe. Pogoń za tym papierkiem przyćmiła chęć nauki ze zrozumieniem, i uczyłem się by wszystko dobrze wykuć na pamięć i zapomnieć. Tak, nigdy wcześniej o tym nie mówiłem, ale tak było.
Całe dnie gapiłem się w telewizor albo coś czytałem i spotykałem się z Dylanem, którego gdy moi rodzice tylko widzieli chcieli za wszelką cenę zaprosić na kolację czy obiad czując wobec niego dług wdzięczności za uratowanie mi życia. Jednak on nigdy się zaprosić nie dał, wiadomo jak czuł się w moim domu i nie wytrzymałby przy stole z moimi przesadnie wierzącymi rodzicami. Zresztą ja do takiej konfrontacji bym nie dopuścił, nie chciałbym serii jakichś niewygodnych pytań skierowanych w stronę chłopaka.

CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanfictionThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...