Kolejny dzień, musiałem iść dzisiaj na zajęcia chociaż nie miałem na to ochoty. Czułem się trochę niezręcznie, wszystko przez Dylana. Jak ja mam się przy nim zachowywać, udawać, że wczoraj nie doszło między nami do niczego?
Z daleka dostrzegłem Minho, który siedział przed budynkiem na ławce i coś robił w telefonie.- Jestem - powiedziałem, rozejrzałem się dookoła i usiadłem.
- Idziesz dzisiaj ze mną na zakupy? - zapytał azjata. Ja byłem naprawdę rozkojarzony i myślami byłem daleko, zresztą jak mogłem myśleć o przyziemnych sprawach skoro nasz kolega z roku był demonem i wczoraj prawie doszło między nami do czegoś czego nie powinno.
- Przepraszam, ale nie mogę. Naprawdę - powiedziałem.
- Ej wszystko dobrze? - zapytał.
- Przepraszam, ale nie mogę - powiedziałem.
- Nic się nie stało. Powiedz mi co jest z tobą, wyglądasz nie najlepiej i jesteś załamany - powiedział zaniepokojony.
- Nic, gorszy dzień - powiedziałem posyłając mu sztuczny uśmiech. Podniosłem wzrok, kilka metrów dalej szedł Dylan, który machnął do nas ręką, Minho mu odmachał, ale ja nie. To on był powodem moich problemów i dzisiejszego złego samopoczucia. Jak zawsze ubrany w czerń, w okularach, szedł pewnym siebie krokiem.
- Idźmy do środka - powiedziałem do przyjaciela widząc, że Dylan będzie jeszcze sobie stał przed wejściem i palił. Minho nie skomentował tego, że nie odmachałem Dylanowi, widział że jestem w słabej kondycji i nie chciał mnie męczyć. Chociaż to do mnie nie podobne, bo zawsze jestem dla wszystkich miły.
Weszliśmy na aulę. Usiedliśmy w ostatnim rzędzie, gdy profesor już zaczął wykład Dylan dopiero się pojawił. Zauważyłem, że jak szedł to był śledzony wzrokiem przez kilka dziewczyn. Pewnie im się podoba, dobrze ubrany, przystojny, a nawet nie wiedzą co w nim siedzi w środku. No i raczej nie mają u niego szans, bo jego wczorajsze zachowanie świadczy o tym, że jest gejem.
Serce mi biło szybciej gdy zobaczyłem, że kieruje się do ostatniego rzędu.
Tylko nie siadaj obok mnie, błagam nie siadaj obok mnie.
Usiadł kilka krzeseł dalej, a dokładnie dwa. Między mną a nim były tylko dwa krzesła. Popatrzyłem na niego pytająco, na co on puścił mi cwaniacko oczko i skupił się na tym co mówi profesor. A jeśli on chce mnie opętać? Chyba zacznę nosić ze sobą więcej medalików i wezmę nawet różaniec, bo czuję się zagrożony. Nie wierzę mu, że mi nic nie grozi, tym bardziej po tym jak go wczoraj odrzuciłem.
Po zajęciach poszedłem szybko do Kościoła. Na szczęście w konfesjonale siedział ksiądz u którego mogłem się wyspowiadać. Zostałem jeszcze w Kościele by się pomodlić, było tu pusto, bo była taka godzina. Zacząłem się zastanawiać czy jeśli wstąpiłby we mnie znowu demon to wiedziałbym o tym. Bo gdy ten cały Brett mnie opętał, to było straszne uczucie. Nie do końca pamiętam co się działo i wiem, że nie mogłem sam podjąć decyzji, bo on decydował. Czułem się jak zamknięty we własnym ciele, ale nie mogłem nim sterować. Teraz chyba wszystko jest dobrze.
Wyszedłem z Kościoła, ściemniało się już bo późno skończyłem dzisiaj zajęcia i modlitwy zajęły mi dłużej niż przewidywałem. Postanowiłem przejść się przez centrum miasta, bo nie miałem ochoty wracać do domu, zresztą bałem się siedzieć sam we własnym pokoju. Nagle zaczął padać deszcz. Nie miałem parasolki, nawet kaptura czy czapki. Co za jakieś fatum nade mną ciąży.
Popatrzyłem na zachmurzone niebo, z którego lał się deszcz.
Dlaczego akurat teraz?

CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanficThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...