Zwykły budynek, każdy do niego chodził
Niektórzy na piechotę, niektórych autobus woził
Bywało się po kilka godzin, 45 minut w jednej klasie
Zazwyczaj w strasznym hałasie
Poznajesz tam nowe informacje
Jednak to nie są wakacjeCo chwile cię sprawdzają
Numerkami oceniają
Zatracasz się w tym wszystkim
Sam stajesz się sobie bliskim
Na innych nie polegasz
Własnymi drogami zmierzasz
Rywalizacja jest straszna
Każda ocena jest tak ważnaKażdy musi walczyć, by przedostac się do następnej klasy
Jeśli nie zdasz, stoisz na środku swojej trasy
Czas marnujesz
Szacunku nie zyskujesz
Wszystko zależy od tego budynku
Czy nie skończysz na ulicy synkuPrzyjaciół tam poznajesz takich jak Depresja
Równiez znajdzie się tam Presja
Płacz tam jest już powszedni
Nikt nie patrzy, że jestesmy biedni
Że sobie nie radzimy
Bo w końcu mamy rodziny
Ale oni ci nie pomogą
Jedynie tylko wspomogą
Dopingować cię będą
Ale twoje ambicje i tak zwiędnąNie chcę tam wracac
I znowu się zatracać
Ale już tylko kilka miesięcy
I wtedy skończy się moj czas dziecięcy
Wzejdzie dorosłosci słońce
A ja będę czekała, aż śmierci połączą sie końce
CZYTASZ
Umieram gdzieś powoli. Szukaj mnie.
PoetryWiersze nie najlepszej rangi Amatorszczyzna Ale spróbuj się zagłębić