Co z Jeffem?

134 7 2
                                    

Gdy siedziałam w tej poczekalni, każda sekunda dłużyła się w nieskończoność. Patrzyłam z żalem na zegar na ścianie. Nie był on nowy, widać, że miał swoje lata, osadził się na nim kurz, którego nikt się nie pofatygował zetrzeć.
-Standardy szpitalne... - powiedziałam w myślach.
W ogóle to miejsce nie było wizualnie przyjemne. Ściany miały barwy różnych odcieni szarości, nawet te szare odcienie były już wyblakłe, nikt ich nie malował od długiego czasu. W ogóle to miejsce było w pewien sposób zaniedbane.
Po męczących pięciu godzinach oczekiwania na choćby maleńką wiadomość o stanie Jeffa, w końcu wyszedł lekarz.
-Pani jest rodziną? - spytał gdy podeszłam do niego i rzuciłam pytanie o Jeffa.
-No... niezupełnie... - odpowiedziałam.
-A więc przykro mi, ale nie wolno nam udzielać informacji o stanie zdrowia pacjenta nikomu poza członkami rodziny. - lekarz miał zrezygnowaną minę.
-Błagam pana... - patrzyłam na niego błagająco. - niech pan raz zrobi wyjątek... raz... proszę... ja tu siedziałam tyle godzin... nie może mnie pan zostawić w niepewności...
-Proszę panią, mi jest bardzo przykro, że pani musiała tyle czekać, ale mnie obowiązują przepisy i nie mogę ich złamać specjalnie dla jednej osoby. A teraz przepraszam, obowiązki wzywają.
-Liu! - krzyknęłam do chłopaka.
-Nie krzycz, już idę.
-Właśnie, Liu, ty jesteś rodziną! Weź porozmawiaj z tym lekarzem, bo on mi nie chce nic powiedzieć! Tylko szybko! Bardzo się martwię!
-A co to ma do rzeczy, że jestem rodziną?
-No bo oni mówią, że poza rodziną nikomu nie mogą udzielić informacji. "Takie są przepisy". - zacytowałam lekarza z ironią w głosie.
-No okej. Czekaj tu, pobiegnę za nim. Może uda mi się go jeszcze złapać.
-Masz go szukać do skutku. Nawet jak go teraz nie złapiesz. - mówiłam stanowczo.
-Dobrze, już dobrze. - powiedział Liu na odchodnym.
Wrócił szybko, po około pięciu minutach.
-I co Ci powiedział? - spytałam na wstępie.
-Stan Jeffa był ciężki, ale opanowali sytuację. Wyciągnęli nóż z brzucha, zoperowali go, teraz jest pod wpływem środków usypiających, więc póki co, nie ma z nim kontaktu. Czekają, aż się wybudzi. Ale obecnie stan jest stabilny.
-Dzięki Bogu... powiedziałam i się najzwyczajniej poryczałam.
Byłam przeszczęśliwa. Jeff przeżył!
Kiedy się uspokoiłam, spytałam jeszcze Liu:
-Lekarz mówił, kiedy będzie można do niego pójść i go zobaczyć, odwiedzić?
-Odwiedzić raczej nieprędko, ale zobaczyć myślę, że już niedługo. Lekarz nic nie mówił. Zapytam przy najbliższej okazji.
-Dobrze... - odpowiedziałam cicho i oparłam głowę o ramię Liu.

Your Story With Jeff♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz