Weszłam na salę. Było tam pełno ludzi, patrzących się na mnie ze zdziwieniem. Każdy krok był dla mnie ogromnym wysiłkiem. W końcu przekroczyłam swego rodzaju bramkę prowadzącą do mównicy dla świadków. Spojrzałam na sędzię. To była kobieta. Miała włosy jasny blond, upięte w kok z tyłu, równo przyciętą grzywkę, a spojrzenie miała przyjazne.
Popatrzyłam na Jeffa. Patrzył na mnie z uśmiechem, ale w oczach miał strach. Uśmiechnęłam się do niego.
-Dzień dobry... - wydusiłam z siebie.
-Jak się pani nazywa?
-(Twoje imię i nazwisko).
-Ile ma pani lat?
-(Twój wiek).
-Czym się pani zajmuje?
-Aktualnie niczym. Nie pracuję.
-Z oskarżonym nie jest pani spokrewniona, ani spowinowacona?
Popatrzyłam na Jeffa. Potem na sędzinę.
-Nie.
-Pouczam panią o obowiązku składania zeznań zgodnie z prawdą, bowiem za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna. Czy pani to zrozumiała?
-Oczywiście.
-Proszę nam opowiedzieć, co pani wie w tej sprawie.
-A więc... kiedy Jeff tego dokonał, nie znałam go jeszcze. Wiem, że to co zrobił jest godne kary...
Ale...
Pani sędzio...
-Wolałabym gdyby pani zwracała się "wysoki sądzie".
-Proszę mi wybaczyć. Wysoki sądzie, Jeff się zmienił, on już nie chce zabijać. On spotkał mnie, pokochaliśmy się i ta miłość sprawiła, że zmienił się całkowicie. Wysoki sądzie, on wtedy to zrobił... bo...
Zamikłam na chwilę.
-Proszę mówić dalej.
-On to zrobił, bo... przeżył traumę... która sprawiła, że miał ogromny uraz psychiczny... on stał się nienormalny, bo to co przeżył, przeważyło... ale on już taki nie jest... niech mi sąd uwierzy... błagam... ja mogę przysiąc...
-Proszę się uspokoić. Wiem o tym, że oskarżony nie był poczytalny, gdy dokonywał zabójstwa. Przebył on konsultację z panią psycholog, która stwierdziła, że przeżył on kiedyś coś, co wpłynęło na jego psychikę, ale jakiś czynnik sprawił, że udało mu się wydostać z tego stanu.
-Tym czynnikiem jest (Twoje imię) - powiedział Jeff, uśmiechając sie do mnie.
-Co jest czynnikiem, to już pańska prywatna sprawa, panie Jeff. Nam chodzi o to, jaki pan jest teraz i jaki pan będzie w przyszłości.
-On się zmienił... na lepsze... - powiedziałam cicho.
-Czy strony mają jakieś pytania?
Prokurator nie miał żadnych, za to mecenas miał jedno.
-Proszę pani, czy jest pani w stanie poręczyć za to, że pan Jeff nie byłby w stanie nikogo już zabić?
Uśmiechnęłam się do adwokata.
-Z całą odpowiedzialnością.
-Nie mam więcej pytań wysoki sądzie.
-Dobrze, a więc wyrok zostanie ogłoszony po naradzie.
Po tym sędzina i dwóch jakichś mniejszych sędziów wyszło z sali.
Ja usiadłam obok Liu.
-Broniłeś Jeffa?
-Tak, jak tylko mogłem. Zeznawałem całkowicie na jego korzyść.
Uścisnęłam jego dłoń i wyszeptałam:
-Dziękuję.
Potem patrzyłam się na Jeffa. On na mnie też. Nie ukrywam, że oboje baliśmy się o wyrok.Około 15 minut później usłyszeliśmy:
-Proszę wstać. Sąd idzie.
Wszyscy wstali. Sędzina usiadła na swoim miejscu.
-Po rozpoznaniu sprawy oskarżonego Jeffa, sąd postanowił zastosować wobec niego karę...
Cała drżałam.
...w postaci pięciu lat pozbawienia wolności...
Miałam łzy w oczach.
Wtedy sędzina spojrzała na mnie.
...Z uwagi na niepoczytalność oskarżonego w trakcie dokonywania przestępstwa, sąd postanawia zawiesić wykonanie wyroku na okres próby trzech lat.
Wtedy sędzina wyszła z sali.
Rozpłakałam się. Jeff też płakał. Uścisnął z radością dłoń adwokata i podziękował mu. Ja rzuciłam się w jego ramiona.
-Skarbie... jak dobrze... teraz już zawsze będziemy szczęśliwi...
-Jestem wolny kochanie...
Oboje staliśmy płacząc ze szczęścia. Tłum ludzi oglądających rozprawę przyglądał się nam. Uśmiechali się do nas, niektórzy klaskali. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia.
CZYTASZ
Your Story With Jeff♡
FanfictionJeff the Killer to samotnie żyjący morderca, po wielu przejściach. Wyobraź sobie, że trafiasz w jego ręce. Jak to się skończy? Czy będziesz w stanie rozkochać w sobie zabójcę, a może pomożesz mu naprawić błędy przeszłości? Moja powieść to fanfiction...