Kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Jeff zbladł. Cały drżał.
-To Liu... na pewno...
Spytałam:
-Jeff, może ja zejdę i otworzę?
-Nie! Nie pozwolę Ci! Nigdy! To zbyt niebezpieczne!
Mocno trzymał mnie za rękę.
-Jeff, przecież on mnie nie zna. Nic mi nie może zrobić.
-(Twoje imię), nie pójdziesz tam, boję się, że coś Ci się stanie.
-Nic mi nie będzie.
Jeff westchnął.
-Dobrze, ale obiecaj, że wrócisz.
-Obiecuję.
Jeff patrzył na mnie błagalnie. Jednak nie było innego rozwiązania.
Zeszłam powoli na dół. Szczerze mówiąc bałam się trochę, nie wiedziałam jak Liu zareaguje, mimo że nie jestem Jeffem. Gdy zbliżyłam się do drzwi, wzięłam głęboki oddech.
-Dobra, raz się żyje.
Nacisnęłam klamkę i przyciągnęłam drzwi do siebie. Przed drzwiami nikt nie stał. Zdziwiłam się.
Wyszłam na zewnątrz. Wokoło było pełno szarości. Mimo, że świeciło słońce, miejsce wydawało się być kompletnie pozbawione barw.
-Hej, jest tu ktoś?
Nie usłyszałam odpowiedzi.
Nagle poczułam dotyk chłodnego metalu z tyłu mojej głowy.
-Nie ruszaj się!
Byłam przerażona. Cała się trzęsłam.
-Kkkttto tttty?
-Domyśl się.
-Nie wiem. Ja nic nie zrobiłam. Błagam, nie rób mi nic złego. Czego chcesz?
Nie widziałam go, ale byłam tak przejęta, że słyszałam jego oddech.
Liu nie odpowiedział na moje pytanie. Wycedził tylko przez zęby:
-Gdzie on jest?
Wiedziałam o kogo chodzi, ale udawałam, że nie mam pojęcia.
-Jaki on? Z tego co wiem jestem dziewczyną.
Liu parsknął śmiechem.
-Nie bądź głupia.
On i tak wiedział. W końcu powiedziałam:
-Dobra, powiem Ci, ale schowaj ten pistolet.
Poczułam, że zimny metal już nie trzyma się mojej głowy.
-A więc gadaj.
Odwróciłam się. Zobaczyłam chłopaka bardzo podobnego do Jeffa. Był wysoki, szczupły, włosy miał koloru jasny blond, a oczy miał takie jak Jeff, niebieskie.
-O łał. - powiedział chłopak.
-Co?
-Niezłą sztukę sobie wziął mój brat. Ale jak wyrównamy rachunki, to pozwolę sobie przywłaszczyć tę sztukę.
Popatrzył na mnie zalotnie.
-Wiesz co?
-No co, śliczna? - uśmiechnął się Liu.
-Możesz sobie pomarzyć. Ja nigdy nie będę "twoją sztuką".
Liu się zaśmiał.
-Jeszcze zobaczymy.
-Nic nie zobaczymy. Jak masz zamiar zabić Jeffa, to lepiej się stąd wynoś i nie powoduj kolejnego nieszczęścia. Co Ci to da, że go zabijesz? Nic. Poleje się tylko krew. Ja kocham Jeffa i nie pozwolę, żebyś podniósł na niego rękę. Jeżeli masz zamiar go zabić, najpierw zabij mnie. Ja sobie nie wyobrażam życia bez...
-Mordercy? Zwyrodnialca? - Liu mi przerwał.
-Nie mów tak na niego! Nie wolno Ci!
-Dlaczego nie, jak to prawda?
-To nieprawda! Jeff żałuje...
Liu mnie wyśmiał, a potem przybrał groźną minę.
-Co Cię tak bawi?
-Bajeczki, które opowiadasz. A w tej bajce były smoki?
Kpił sobie ze mnie.
-To nie bajki. Jeff żałuje. On się zmienił.
-Nie śmieszą mnie Twoje żarty.
-Nie żartuję.
-Jasne, JASNE! Ten śmieć zabił moich rodziców, potem chciał mnie, uciekł jak tchórz i teraz akurat się zmienił? I chce "naprawić błędy przeszłości" ? I teraz mamy razem żyć jak kochająca się rodzinka?...
Nie kpij sobie, dobra? Życie to nie bajka. Są realia takie, jakie są. Jeff to potwór...
-Przegiąłeś. - oburzyłam się - może i kiedyś popełnił wiele błędów, ale się zmienił. Ty nic nie wiesz, on nie wiedział co robi...
W końcu tak się wkurzyłam, że nie wytrzymałam:
-Słuchaj Liu, czy jak ci tam na imię, jeżeli jeszcze raz powiesz, że Jeff to potwór albo śmieć, to pożałujesz. Nie żartuję. Sory, ale gówno wiesz o tym co on przeżył i jak się czuł. Jak mogłeś myśleć, że świadomie zabił własnych rodziców? Nawet nie próbowałeś się dowiedzieć co on przeżywa, dlaczego coraz bardziej dziwaczeje. Nic Cię to nie obchodziło. I teraz sobie przychodzisz i tak po prostu go wyzywasz. Nie wiem co ty sobie myślisz, ale ja na to nie pozwolę.
Byłam bardzo poważna, ale Liu nie brał moich słów na poważnie.
-Dosyć tego. Zejdź mi z drogi małolato.
Odepchnął mnie i wszedł do środka.
Krzyczałam, szarpałam go, nie dawałam za wygraną.
-Nie! Wyjdź stąd! Zostaw Jeffa! Nienawidzę Cię! Wszystko psujesz!
W tym momencie Liu się odwrócił.
-Ja psuję? Ja? JA??? Wypraszam sobie takie teksty. Stul pysk laleczko albo zaraz poczujesz jaka moja kuleczka jest gorąca.
Przyłożył mi pistolet do czoła.
Byłam nieustępliwa.
-Strzelaj! Śmiało!
W tym momencie usłyszałam krzyk Jeffa.
-Zostaw ją! Ona nie jest nic winna. Nie wolno Ci do niej strzelać! Rozumiesz? (Twoje imię) uciekaj stąd!
Liu nadal trzymał pistolet przy moim czole. Krzyknęłam do Jeffa:
-Jeff! Ja Cię nie zostawię! Nigdy!
Jeff miał łzy w oczach.
W tym momencie Liu popatrzył w stronę Jeffa.
-Ty zdrajco, ty śmieciu, jak mogłeś...
Oczy Liu zrobiły się szkliste.
-Przepraszam... - powiedział Jeff płacząc i schował twarz w dłoniach.
CZYTASZ
Your Story With Jeff♡
FanfictionJeff the Killer to samotnie żyjący morderca, po wielu przejściach. Wyobraź sobie, że trafiasz w jego ręce. Jak to się skończy? Czy będziesz w stanie rozkochać w sobie zabójcę, a może pomożesz mu naprawić błędy przeszłości? Moja powieść to fanfiction...