Podjąć ryzyko

159 7 3
                                    

Jeff dyszał, był cały spocony, drżał. Wytrzeszczone oczy wlepił w Liu, do którego zbliżał się powoli. Liu był cały blady, skulił się w kącie, trzęsł się ze strachu.
-Jeff, błagam, uspokój się... - wyszeptałam.
-CICHO!!! - chłopak wręcz się wydarł. Nie poznawałam go. Nigdy taki nie był, nawet jak mnie porwał... co się z nim stało? Po co ja mu mówiłam o tym z Liu...
Sama się bałam. Jego widok przerażał. Kochałam go, ale w tej chwili akurat chciałabym być w większej odległości od niego.
Doszłam do wniosku, że to najpewniej skończy się tragedią, jeżeli nic nie zrobię. Ale skoro słowami nic nie zdziałam, to co mogę zrobić?
Jeff był coraz bliżej Liu. Patrzył na niego psychopatycznym spojrzeniem, pod nosem szeptał "Ty gnoju... zarznę Cię... zgnijesz... zdechniesz... zniszczę Cię, zabiję!..."
Liu tracił już przytomność ze strachu.
Musiałam coś zrobić.
Ale co?
Hmm...
Ten nóż...
Muszę mu go odebrać!
Ale jak?
A co jeśli kiedy zacznę się z nim szarpać, ucierpię jeszcze ja?
On jest niepoczytalny...
Ale znowu jak nie zaryzykuję, na pewno dojdzie do nieszczęścia...
Dobra.
Raz się żyje.
Zebrałam wszystkie siły. Jeff był już o metr od Liu. Obserwowałam uważnie jego prawą rękę, w której trzymał nóż.
Okej, teraz albo nigdy!
Rzuciłam się z wielką siłą w stronę ręki. Uderzyłam w nią. Udało się! Nóż wypadł. Złapałam go i trzymałam. Niestety, nie przewidziałam, że Jeff nade mną stoi z zamiarem odebrania własności. Nie chcielibyście być teraz w mojej skórze i widzieć jego minę...
-JAK ŚMIAŁAŚ!!! - usłyszałam wrzask.
-Jeff... błagam... spokojnie... ja chciałam tylko...
-ODDAJ MI TO!!!
Choć cała drżałam, zachowałam zimną krew.
-Nie... nie oddam ci tego...
-CO? CO TY POWIEDZIAŁAŚ?
-Jeff, błagam, co się z Tobą stało?
Chłopak wyśmiał mnie.
-Powrócił dawny Jeff. - kucnął przede mną i szyderczo się uśmiechnął. - dosyć tych pięknych historyjek o miłości i szczęściu. KONIEC! Teraz powraca dawny Jeffy, który pozamiata was wszystkich!
Po tych słowach wstał i zaczął się głośno śmiać. Jednak zaraz przestał, złapał mnie za podbródek i uniósł lekko.
-A ty maleńka, nie przeszkadzaj mi łaskawie, bo z Tobą też się rozliczę. A teraz, oddaj mi moje cacko.
Wyciągnął drugą rękę w moją stronę.
Przełknęłam ślinę i milczałam. Miałam łzy w oczach. Bałam się okropnie.
-Ogłuchłaś do reszty? ODDAWAJ MÓWIĘ!!!
Po tych słowach rzucił się na mnie. Szarpałam się z nim. Wołałam: "Jeff! Jeff! Błagam! Kochany! Dlaczego? Proszę!"
Bez skutku.
Byłam już tak zmęczona, że się poddałam.
Jeff klęczał nade mną.
Miał nóż.
Wiedziałam, że nie wyjdę z tego cało.
Wydusiłam tylko przez łzy:
-Skarbie mój, wiem, że mnie zabijesz, ale wiedz, że i tak Cię kocham, ponad wszystko...
Wybuchłam płaczem. Jeff skamieniał. Przez jakiś czas wpatrywał się w nóż, który trzymał.
-Co ja zrobiłem... - odezwał się w końcu. -Czy ja chciałem zabić dziewczynę, którą kocham? Która jest dla mnie wszystkim?... Kim ja jestem...
Jeff przestał drżeć, jego oczy już nie były wyłupiaste, za to widziałam, że sie błyszczą.
-Kochanie, jak ja mogłem...
Popatrzył na mnie.
-Jeff, spokojnie, już dobrze...
-Nie. - chłopak pokręcił głową. - Nic nie jest dobrze. Chciałem Cię zabić... jestem nienormalny... po co ja żyję...
Wstał. Zaczął się cofać. Przyglądał się na nóż, który trzymał w rękach.
-Nie, Jeff... proszę... nie zrób nic głupiego.
-Będziesz szczęśliwa z Liu.
-Jeff, przestań. Nawet tak nie mów.
-Nie zasługuję na Ciebie... nie zasługuję na życie, jestem najgorszym człowiekiem na tej ziemi... żegnaj bracie... żegnaj kochanie... ja odchodzę...
Po tych słowach wbił sobie nóż w brzuch.
-JEFF! NIE! SKARBIE! CO TY ZROBIŁEŚ! NIE MOŻESZ UMRZEĆ! JA CIĘ KOCHAM! MUSISZ ŻYĆ!
Krzyczałam ze wszystkich sił. Łzy lały mi się jak nigdy. Na ubraniu Jeffa było pełno krwi. Klęknęłam przy nim. On mrużąc oczy, uśmiechał się do mnie. Również miał łzy w oczach. Wyszeptał:
-Zrobiłem to dla Ciebie skarbie. Obyś była szczęśliwa...
-LIU! DZWOŃ PO POGOTOWIE!
Liu też był przerażony.
-Aaale przecież oni go poszukują. Jak trafi do szpitala, znajdzie go policja...
-LIU DO CHOLERY! ON UMIERA!
-No dobrze, już dzwonię. - Ręce Liu trzęsły się. Zadzwonił po karetkę. Pomoc przyjechała w miarę szybko. Ja trzymałam rękę Jeffa do ostatniej chwili. W końcu ratownicy go zabrali. Teraz liczyła się każda sekunda...

Your Story With Jeff♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz