Szklana przegroda

143 8 3
                                    

Za każdym razem, kiedy ten dziwny lekarz przechodził przez korytarz poczekalny, po cichu przedrzeźniałam go minami. Liu śmiał się ze mnie. Ale serio, żeby nawet nie powiedzieć, czy żyje? No bez przesady... w takie przepisy to nawet głupi by nie uwierzył.
W końcu Liu zwrócił się do lekarza:
-Panie doktorze, czy choć przez szybę, możemy zobaczyć Jeffa?
-Mówi pan o sobie i o tej pani, tak? - w tym momencie rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
Miałam ochotę wystawić mu język. Albo powiedzieć: "Nie, Liu weźmie ze sobą śmietnik z korytarza dla towarzystwa". Ale już nie chciałam być tak chamska.
Ale przepraszam, chyba oprócz mnie, Liu i lekarza nie było nikogo na korytarzu. Po co zadawać takie głupie pytania?
Rzuciłam tylko:
-Mam nadzieję że to, że nie jestem z rodziny, nie przeszkodzi w tym, żebym mogła go zobaczyć choć przez szybę. - uśmiechnęłam się do lekarza ironicznie.
-Nie, proszę pani. To nie zawadza.
-Całe szczęście. - mruknęłam pod nosem. - Liu, chodź. Pan doktor nas zaprowadzi. - znowu wysłałam mu ironiczny uśmiech.
Ani lekarz, ani Liu, nic nie mówili.
Poszliśmy w milczeniu. Przeszliśmy część długiego korytarza, potem weszliśmy w drzwi po prawej, które prowadzily do windy.
-Jesteśmy na poziomie -1. Jedziemy na 3 piętro. - powiedział lekarz.
Kiedy dojechaliśmy, zobaczyłam kilka dużych drzwi, oddalonych od siebie, miedzy nimi były toalety dla pacjentów. Drzwi było chyba cztery. Nad każdymi drzwiami widniał napis "ODDZIAŁ ..." i nazwa oddziału. Te nazwy były jakieś naukowe, bo nigdy ich nie słyszałam. Zapamiętałam tylko, że jeden z nich to był oddział onkologii. Reszty nie zapamiętałam. Na nazwę oddziału, na którym leżał Jeff, też nie zwróciłam uwagi.
Weszliśmy przez duże drzwi. Lekarz prowadził nas przez długi korytarz oddziału. Widziałam tam wielu pacjentów w śpiączce, przy których salach, przez szybę, patrzyli na nich bliscy ze łzami w oczach. Ścisnęło mnie na sercu. Żal mi było tych biednych osób.
-To tutaj. - usłyszałam głos lekarza, który wskazał palcem salę na końcu korytarza, po lewej stronie. - Tylko proszę, pod żadnym pozorem nie wchodzić do sali.
Lekarz sobie poszedł. Ja podeszłam do szyby. Wreszcie zobaczyłam Jeffa. Byłam przeszczęśliwa. Uśmiechnęłam się. Patrzyłam na niego, był podłączony do jakichś urządzeń, ale to dobrze. W ustach nie miał żadnych rurek, jak to zazwyczaj jest, tylko miał jakieś dwie miałe rurki w nosie, ale to nie było istotne.
Tak bardzo chciałam tam wejść. Uścisnąć i ucałować jego dłoń... tylko jak...
W sali nikogo nie było, poza Jeffem. Na korytarzu, oprócz osób, które wpatrzone były w szyby sal, też nikogo.
A przecież, jeszcze Liu...
Muszę go gdzieś wysłać.
Tylko gdzie?
-Liu...
-Tak?
-Poszedłbyś do sklepiku na dole i kupił mi małą wodę? Albo do automatu? Bo tamta mi się skończyła.
-No dobrze, ale nie wejdziesz do sali?
Odwróciłam głowę.
-Nie no, coś ty...
Liu popatrzył na mnie podejrzliwie i poszedł. Zaczekałam, aż wyjdzie z oddziału.
Okej, teraz albo nigdy.
Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam. W środku było cicho, słychać było tylko ciche odgłosy, wydawane przez aparatury. Obok łóżka stał mały taboret. Usiadłam na nim. Byłam już bliziutko Jeffa. On leżał nieruchomo, ale czułam, że żyje, że oddycha.
Ostrożnie dotknęłam dłonią jego dłoni. W końcu uścisnęłam ją i ucałowałam.
-Jeff, kochany, ty żyjesz, tak się cieszę. - mówiłam szeptem. - Nawet nie wiesz, jak się bałam...
Przerwałam. Poczułam, że jego dłoń ściska moją.
Popatrzyłam na jego powieki. Zaczęły się rozchylać. Przekręcił lekko głowę w moją stronę. Choć to wszystko trwało ledwo chwilę, mi się wydawało, jakby trwało co najmniej z godzinę. On... się... obudził!
-(Twoje imię)... - wyszeptał. Był jeszcze bardzo słaby. - Jesteś tu...
-Oczywiście, że jestem skarbie. - z oczu łzy lały mi się strumieniami. - Kochany mój, ty żyjesz, oddychasz, mówisz...
-Nie płacz, będzie dobrze. - powiedział Jeff. On też miał łzy w oczach.
-Oczywiście. - odpowiedziałam. - Już jest dobrze, jest wspaniale. - uśmiechnęłam się przez łzy.
Naszą rozmowę przerwał szanowny lekarz, który wkurzony wbiegł do sali.
-Co pani tu robi? Czy nie słyszała pani mojego zakazu?

Your Story With Jeff♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz