Minął już dzień od czasu, gdy Liu mnie uprowadził. Bardzo chciałam wrócić do Jeffa. Liu ma na celu tylko jedno - zabawić się mną, wykorzystać mnie. Jak mam się stąd wydostać?
Pomyślałam, że może uda się, ale muszę to bardzo dokładnie przemyśleć i zorganizować.
Dobra, ale opowiem już o ucieczce.Poprosiłam Liu o możliwość załatwienia potrzeby.
-Liu, muszę skorzystać z toalety.
-Phi, myślisz, że Cię odwiążę?
-No raczej. Chyba nie chcesz mieć dodatkowej roboty - prania tych "łachmanów" na których leżę.
Liu się zaśmiał.
-Sama byś to prała.
-Liu proszę, nie wytrzymam.
-No dobra.
Odwiązał mnie.
Szłam do wyjścia, ale złapał mnie za rękę i ścisnął.
-Gdzie się wybierasz damo?
-Wychodzę. Tu jak widzę nie ma łazienki. A wokoło jest las. Zaraz wrócę.
-Chciałabyś.
-Nie będę załatwiać się na Twoich oczach.
Byłam stanowcza.
-No dobra. Masz minutę. Idź szybciutko, zrób "jedynkę" i wracaj.
Wybuchł śmiechem.
-Bardzo zabawne. - burknęłam z oburzeniem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo! - na twarzy Liu wykształcił się szyderczy uśmiech.
Nie odpowiedziałam nic. Musiałam się skupić. To moja jedyna okazja. Weszłam między jakieś krzaki. Zerknęłam na Liu. Stał i patrzył się w kierunku w którym poszłam.
Nie mam nic do stracenia. Teraz albo nigdy!
Na czterech zaczęłam szybko przemieszczać się w kierunku głębi lasu. Z daleka już słyszałam krzyk Liu:
-Daję Ci jeszcze pół minutki, kotku.
Mimo, że jestem już dalej od tego miejsca, to jednak wciąż nie czuję się bezpieczna. W tyle słyszałam niewyraźne:
-Dobra, czas się skończył. Nie obchodzi mnie, czy wystarczyło Ci czasu czy nie. Idę tam.
Byłam już daleko. Jednak serce wciąż biło mi szybko. Biegłam najszybciej jak mogłam, ze wszystkich sił.
Nagle za sobą usłyszałam strzały.
-Ty suko! Wracaj tu! - krzyczał Liu.
Jego krzyki były coraz mniej słyszalne. To oznaczało, że coraz bardziej się oddalam.
Po godzinie ledwo szłam. Nie miałam prawie tchu w piersiach. Byłam totalnie zdyszana.
-Jeff... błagam... pomóż mi... gdzie Ty jesteś... - ledwo zdołałam wymówić te słowa.
-Pić...
Upadłam. Nie dam rady dłużej iść. Zaraz umrę. Biegłam bez ustanku, a teraz nie dam rady zrobić nawet kroku... Wszystko mnie bolało. Ogromnie chciało mi się pić.
-Jeff... - wyszeptałam.
Nagle usłyszałam kroki. To pewnie Liu. Dopadł mnie. To już koniec.
Jednak to nie był Liu.
To był Jeff!
-(Twoje imię)! Skarbie! Co ci się stało? Kto Ci to zrobił? Nic Ci nie jest? Błagam powiedz coś!
-Pić...
Jeff dał mi półlitrową butelkę z wodą. Wypiłam naraz wszystko. Jednak wciąż brakowało mi sił. Czułam, że mdleję.
-Liu...
-Co Liu? - spytał przejęty Jeff.
-To on...
Zemdlałam.
CZYTASZ
Your Story With Jeff♡
FanficJeff the Killer to samotnie żyjący morderca, po wielu przejściach. Wyobraź sobie, że trafiasz w jego ręce. Jak to się skończy? Czy będziesz w stanie rozkochać w sobie zabójcę, a może pomożesz mu naprawić błędy przeszłości? Moja powieść to fanfiction...