Rozdział 5

136 10 0
                                    

Minęły dwa tygodnie od zniknięcia mojej mamy. Tak jak przypuszczał Mitch policja nic nie znalazła, *ponieważ to tępe buty i nie umieją nic znaleźć. Thomas zaproponował bym zamieszkała u nich na co oczywiście przystałam. Przy nim czułam się bezpieczniej. Wyjaśniłam też Malii co się stało i gdzie teraz jestem by się o mnie nie martwiła.

Siedziałam teraz na łóżku i wpatrywałam się w okno do czasu, gdy nie usłyszałam pukania do drzwi. Po chwili do środka wszedł Thomas.

- Hej. - powiedział i usiadł obok mnie. - Jak się czujesz?

- Bywało lepiej. - odparłam obojętnie. - Dowiedzieliście się czegoś?

- Zdaje się, że Mitch wpadł na jakiś trop, ale na razie nie zdradza szczegółów.

- Dlaczego?

- On już taki jest. - wzruszył ramionami.

Nienawidziłam czekać, dobijało mnie to, że nie mogę nic zrobić.

- Nie martw się, znajdziemy ją. - powiedział po czym mnie przytulił. - Obiecuję. - dodał i pocałował mnie w czoło.

Wtuliłam się w jego tors, przy nim czułam się tak bezpiecznie. Zawsze dotrzymywał danego słowa więc byłam pewna tego, że znajdzie moją mamę. Nie wiedziałam jak, ale wiedziałam, że to zrobi.

- Dziękuję. - szepnęłam po dłuższej chwili ciszy.

- Za co? - spytał.

- Za to, że jesteś. - odparłam i posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił.

- Zawsze będę. - powiedział po czym przysunął się bliżej i złożył mi delikatny pocałunek na ustach, który oczywiście odwzajemniłam.

- Już myślałam, że nigdy tego nie zrobisz. - szepnęłam, na co Thomas się zaśmiał, a ja do niego dołączyłam.

***

Zeszliśmy na dół i zaczęliśmy szykować coś do jedzenia. Po chwili Thomas zaczął chodzić tam i z powrotem wydzwaniając przy tym do brata.

- Powinien już dawno tu być. - powiedział nieco zdenerwowany.

- To Mitch. - powiedziałam z uśmiechem. - Wróci, nie martw się.

- Może i masz rację. - odparł i podszedł bliżej.

- A może po prostu chciał nam dać trochę czasu dla siebie? - zaśmiałam się.

- Może. - powiedział ze śmiechem po czym podszedł do mnie i obiął mnie w pasie.

Przysunął się bliżej z zamiarem pocałowania mnie, gdy nagle usłyszeliśmy jak ktoś wywarza drzwi.

- W nogi! - krzyknął Mitch.

- Co jest? - spytał zdezorientowany Thomas.

- Nie czas na wyjaśnienia. - pobiegł do pokoju i przyniósł z niego futerał po gitarze.

Lecz w środku nie było gitary lecz cały arsenał broni. Wziął sobie zapasy i podał kilka sztuk Thomas'owi.

- Zabierz ją stąd! - krzyknął i popchnął brata w kierunku tylnego wyjścia.

- Mitch, co się dzieje?! - krzyknął do niego Thomas.

- Nie mam czasu na wyjaśnienia, opowiem wszystko, później, ale teraz... - mówił szybko po czym wziął mnie za rękę i przysunął do Thomas'a. - Zabierz ją stąd! - powtórzył.

Thomas już dłużej się nie sprzeciwiał. Wziął mnie za rękę i poprowadził do drugiego wyjścia.

Biegliśmy w stronę drzwi, gdy nagle usłyszeliśmy strzelanie. Thomas odwrócił się tamtą stronę.

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz