Rozdział 25

66 6 0
                                    

*LYDIA*

Thomas przez dłuższy czas nie wracał mimo tego, że już udało nam się pokonać przeciwników.

Rozejrzałam się wokół, ale Rapp'a nadal nie było więc poszłam w ślady za nim, by sprawdzić co się dzieje. W oddali słyszałam tylko krzyki co świadczyło, że bracia się kłócili. Przyśpieszyłam więc tępa i zaczęłam biec. Zatrzymałam się jednak gwałtownie, gdy usłyszałam strzał.

- Thomas... - szepnęłam i ruszyłam pędem w tamtym kierunku.

Gdy dobiegłam na miejsce, młodszy Rapp leżał na ziemi, a Mitch stał obok niego z bronią w ręku.

- Nie... - pokręciłam głową i podbiegłam do leżącego chłopaka. - Thomas! - klęknęłam przy nim.

Krwawił i to bardzo. Miał zamknięte oczy, a jego puls był słaby. Łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. Zerknęłam na Mitch'a.

- Ty draniu! Jak mogłeś?! - wrzasnęłam w jego stronę.

Brunet nic nie odpowiedział. Dostrzegłam łzy w jego oczach, ale nic poza tym.

- Przepraszam... - powiedział ledwo słyszalnie i po prostu sobie poszedł.

Ponownie spojrzałam na Thomas'a.

- Thomas, błagam cię... - urwałam kawałek swojego ubrania i próbowałam powstrzymać krwawienie. - Nie zostawiaj mnie, słyszysz...? - płakałam. - Wytrzymaj... - głos mi się załamywał. - Tom...

Po chwili pozostali nasi ludzie pojawili się obok nas. Nie czekając chwili dłużej wzięli Thomas'a na ręce i zawieźli do szpitala.

***

Wiedzieliśmy, że istnieje wielkie ryzyko zawiezienia Rapp'a do szpitala, bo na pewno szuka nas policja, ale nie mieliśmy wyjścia. Wbiegliśmy na korytarz szpitala, a lekarze od razu zareagowali. Położyli go na jednym z szpitalnych łóżek i szybko prowadzili na blok operacyjny.

- Tom, jestem przy tobie... - trzymałam bruneta za rękę. - Będzie dobrze, wytrzymaj... - mówiłam przez łzy.

- Lydia... - usłyszałam jego słaby głos.

- Jestem przy tobie... Nic ci nie będzie... - uśmiechnęłam się lekko do niego. - Kocham cię... - łzy spływały mi po policzkach.

- Lyds... - Thomas chciał mi coś powiedzieć, ale był zbyt osłabiony. - Mitch... - zaczął, ale nie dokończył, bo stracił przytomność, a jego dłoń puściła moją.

- Tom. - spanikowałam. - Thomas! - powtórzyłam.

- Potrzebna jest operacja. - powiedział lekarz. - Nie może tam pani z nami wejść. - dodał, gdy go wprowadzali do środka sali. - Obiecuję, że zrobimy wszystko co w naszej mocy. - powiedział na koniec i zniknął za drzwiami sali operacyjnej.

W szpitalu znajdowałam się wraz z Murphy'm i Bellamy'm. Pozostałym kazaliśmy zostać w kryjówce.

Operacja trwała bardzo długo. W ciągu tych godzin, tak jak się spodziewaliśmy, przyszła policja by nas przesłuchać. Opowiedzieliśmy im wszystko, ale oczywiście dodając coś co prawdą nie było i dzięki temu wyszliśmy na swoim, a więzienie nam na szczęście nie groziło.

Odwiedził nas też Bard i przyniósł nowe ubrania, za które mu oczywiście podziękowaliśmy.

Zasnęłam na jednym z siedzeń, gdy nagle Bellamy mnie obudził i powiedział, że jest już po operacji.

- Co z nim? - spytałam od razu lekarza.

- Państwo są kimś z rodziny? - spytał mężczyzna w bieli.

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz