Rozdział 34

65 5 0
                                    

Plan się sprawdził. Chociaż raz los się do nas uśmiechnął.

Zamieszanie, które zrobiliśmy bardzo nam pomogło. Luke stracił połowę swoich ludzi. Rozpętała się ostateczna wojna.

- Ej, ty! - usłyszałam za sobą kobiecy głos, a gdy się odwróciłam w jego stronę zobaczyłam czarnowłosą kobietę, której tożsamość przybrałam. Shelley. - Zapłacisz mi za to. - warknęła.

- Nie wydaje mi się. - odparłam i zaatakowałam w tej samej chwili co ona.

Miałam szczęście, że Tom mnie zdążył chociaż trochę poduczyć sztuk walki, bo inaczej ta dziącha stłukłaby mnie na kwaśne jabłko.

Zamachnęłam się na nią ręką, ale ona zablokowała cios więc kopnęłam ją w nogę, a gdy upadła na kolana przytrzymałam jej głowę i dodatkowo kopnęłam ją z całej siły kolanem. Dziewczyna poleciała do tyłu, a z jej nosa zaczęła lecieć krew.

Mimo wszystko nie poddawała się tak łatwo. Chciała podciąć mi nogi, ale zdążyłam zrobić unik. Jednak w odpowiednim momencie nie zauważyłam, że wzięła kij od bilbordu w skutek czego oberwałam nim w plecy i jęknęłam z bólu.

- Jeden zero dla mnie. - czarnowłosa uśmiechnęła się szyderczo.

Obok leżał drugi taki kij więc szybko go chwyciłam i zablokowałam jej kolejny cios co jej się nie spodobało.

- Jeden do jednego. - odparłam z uśmiechem.

Walka zaczęła się na nowo.

Musiałam coś zrobić by ją przechytrzyć. Po chwili dostrzegłam za nią rzecz, która mogła mi pomóc więc zaczęłam działać.

Gdy dziewczyna zamachnęła się na mnie ponownie ja schyliłam się przed ciosem, walnęłam ją kijem w kolano i przeszłam w miejsce, gdzie ona stała przed chwilą. Czarnowłosa wkurzyła się jeszcze bardziej i z zdwojoną siłą zaatakowała mnie ponownie. Oba ciosy były na tyle mocne, że oba nasze kije się przełamały na pół. Zaskoczone spojrzałyśmy po sobie. Wykorzystałam moment, w którym dziewczyna chciała sięgnąć po inną broń i chwyciłam rozbitą szybę, która leżała za mną.

Gdy dziewczyna chciała mnie zaatakować, oślepiłam ją blaskiem szyby. Czarnowłosa cofnęła się o krok, a ja kopniakiem wytrąciłam jej broń, którą był metalowy pręt. Potem szybko ponownie kopnęłam ją w brzuch, a gdy chciała mnie zaatakować na ślepo rozcięłam jej dłoń w skutek czego wrzasnęła z bólu.

Nie czekałam dłużej ani chwili tylko przywaliłam jej z pół obrotu i dziewczyna wyleciała przez okno, które znajdowało się za nią i padła plecami na ziemię. Znajdowaliśmy się na drugim piętrze więc dziewczyna nie przeżyła. Moje przekonanie potwierdził fakt, że dziewczyna nadziała się na jeden z metalowych prętów, które również znajdowały się na dworze.

- Dwa dla mnie. - powiedziałam spoglądając na martwą dziewczynę i ponownie wróciłam do walki.

*MITCH*

Wygraną mieliśmy już praktycznie w kieszeni. Luke nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Zabijając trzech kolejnych z jego ludzi, poszedłem go szukać.

Nie było to tak trudne, bo on również szukał mnie.

- Rapp! - zawołał widząc mnie.

- Też się cieszę, że cię widzę. - odparłem z uśmiechem i zaatakowałem w tym samym czasie co i on.

Gdy zamachnął się na mnie ja zrobiłem unik w bok, zablokowałem jego rękę i kopnąłem go z całej siły kolanem w brzuch. Radcliffe cofnął się o kilka kroków, a po chwili zaatakował ponownie.

- Cieszę się, że twój brat żyje. - odezwał się nagle. - Tym razem umrze, na śmierć. - uśmiechnął się i zaatakował.

Wykręcił mi rękę i uderzył mną o ścianę. Zachwiałem się na nogach, ale nie upadłem. Odwróciłem się i przywaliłem mu porządnego kopniaka w skutek czego poleciał w tył w upadł, ale wstał równie szybko.

- No dawaj. - machnął do mnie ręką. - Tylko na tyle cię stać?

Nie potrzebowałem więcej zachęceń zaatakowałem go i z pięści uderzyłem go w twarz w skutek czego z jego nosa poleciał strumyk krwi. Chciałem zaatakować ponownie, ale tym razem mnie zablokował. Wykorzystał moją złość.

- Moja kolej. - uśmiechnął się i pokazał zęby, które teraz były czerwone od krwi.

Nie czekał ani chwili tylko uderzył mnie dwa razy w brzuch, a potem zwalił ze schodów.

Wylądowałem plackiem na ziemi i plunąłem krwią.

- Mam cię już serdecznie dość Rapp. - mówił schodząc do mnie po schodach.

Zastanawiałem się czy wciąż ma pendrive.

Zerknąłem przed siebie i zobaczyłem Lydię. Dziewczyna świetnie sobie radziła w walce. Po chwili i ona zerknęła na mnie. A gdy zobaczyła, że Luke idzie w moją stronę pokazała ręką swoją szyję dając mi do zrozumienia, że rzecz, której wcześniej szukaliśmy, Radcliffe ma na szyi. Od razu zrozumiałem i nie czekałem aż facet zaatakuje mnie ponownie. Odwróciłem się szybko i kopnąłem go w brzuch.

Chłopak padł plecami na schody i jęknął z bólu. Pendrive pokazał mi się na oczy więc od razu zaatakowałem.

Walnąłem go pięścią i spróbowałem go mu zerwać, ale nie pykło, bo on uderzył mnie równie mocno co ja jego.

Szamotaliśmy się na tyle mocno, że wylecieliśmy przez barierkę i spadliśmy w dół, na jeszcze niże piętro. Wylądowaliśmy na starym stole, który zarwał się pod naszym ciężarem.

Sturlałem się w lewo, a Luke w prawo.

Nie powiem, bo ten upadek bolał jak cholera. Jąkając z bólu powoli podniosłem się z ziemi.

- Mitch. - usłyszałem głos brata, który podbiegł do mnie i uratował mnie przed kolejnym upadkiem. - Żyjesz?

- Jak będziesz miał tyle lat co ja, to poznasz jak to jest mieć takie stare kości i spaść z góry na dół, na drewniany stół plus dodatkowo sturlać się jeszcze z schodka... - mówiłem na jednym wydechu.

- Dobra, dobra, dobra... - Tommy wszedł mi w słowa. - Bardzo śmieszne. - dodał z uśmiechem i klepnął mnie w ramię, które mnie bolało.

- Ała!

- Sorki. - ponownie się uśmiechnął.

- Czy ciebie to bawi? - uniosłem jedną brew.

- Nie. - odparł z powagą, ale wiedziałem, że się ze mnie nabija więc tylko pokręciłem głową i poczochrałem go po włosach.

- Gdzie Luke? - spytałem po chwili spoglądając w miejsce, gdzie tamten wylądował, jednak go tam nie było.

- Tutaj. - zawołał Radcliffe i uśmiechnął się do nas. - Zdaje się, że tego szukaliście. - dodał i pokazał pendrive.

- To koniec Radcliffe. - powiedział Thomas. - Straciłeś swoich ludzi. - dodał pokazując mu jak jego ludzie przegrywają.

- Może... - odparł tamten. - Ale nie dla mnie. - zerknął na mnie i wrzucił pendrive do kominka, w którym palił się ogień.

Nie zdążyliśmy zareagować. Radcliffe zaśmiał się widząc nasze miny.

Nie mieliśmy już nic więcej na niego. Dokumenty, które miałem to za mało. Teraz pozostało tylko jedno wyjście. Zabicie go.

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz