W ostatniej chwili zdążyliśmy się wydostać sekretnym wyjściem, ale wybuch był tak silny, że i tak polecieliśmy kilka metrów przed siebie. Jednak co najważniejsze, żyliśmy.
W uszach słyszałam głośny pisk, a wokół nie widziałam nic prócz dymu i ognia.
Po chwili zaczęłam również szukać Thomas'a. Chłopak leżał obok mnie, ale był nieprzytomny.
- Tom...? - szepnęłam i po woli spróbowałam się podnieść. - Tom...?- powtórzyłam, ale brunet nie zareagował.
Byłam strasznie poobijana, ale mimo bólu przysunęłam się do Rapp'a i przekręciłam go na plecy.
- Thomas... - szturchnęłam go lekko. - Słyszysz mnie? - wciąż żadnej reakcji.
Był poobijany podobnie jak i ja, ale on musiał dodatkowo uderzyć w coś mocniej głową, ponieważ lekki strumyk krwi leciał mu z czoła.
- Tom, obudź się. - ponownie go szturchnęłam tylko teraz nieco mocniej. Przysunęłam się bliżej niego by sprawdzić czy oddycha. Na szczęście oddychał.
Nagle w oddali usłyszałam czyjeś obce głosy. Powoli zaczęłam panikować.
- Thomas, błagam cię, obudź się! Ktoś tu jest... - ponownie zerknęłam za siebie. - Tom... - odwróciłam się z powrotem i zobaczyłam, że chłopak powoli zaczynał otwierać oczy. - Dzięki Bogu... - odetchnęłam.
- Co się... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie ma czasu. - szybko pomogłam mu wstać po czym przerzuciłam jego jedną rękę na plecy, a drugą obięłam go w pasie i powoli zaczęliśmy się wycofywać.
Ukryliśmy się za krzakami, które na szczęście były na tyle gęste by nas ukryć. W dodatku wokoło było pełno dymu więc to utrudniało sprawcom znalezienie nas.
Nie każdemu z nich udało mi się tak dobrze przyjrzeć, ale wiedziałam, że ich nie znam. Mogłam się jedynie domyślać, że są to ludzie Luke'a.
- Znajdźcie ich! - zawołał jakiś głos. - Chcę zobaczyć ich ciała by mieć pewność, że nie żyją.
- Bucho... - wychrypiał Tom.
- Jakim cudem przeżył? - spytałam zaskoczona przypominając sobie co opowiedział mi Tom. Mówił przecież, że Mitch go zabił. - Skąd wiedział, gdzie jesteśmy? - zerknęłam na bruneta.
- Też się nad tym zastanawiam.
- Ktoś musiał nas zdradzić, ale kto...?
- Dajcie sobie spokój... - odezwał się inny głos. Był oddalony o wiele dalej od pozostałych i w dodatku jego głos był lekko stłumiony więc ani ja, ani Thomas go nie poznaliśmy. - Marnujecie tu tylko czas.
- Doprawdy? - odezwał się Bucho.
- Nie znajdziecie tu ich ciał. - odparł ten drugi. - Są za sprytni by dać się tak podejść.
Byłam pewna, że skądś kojarzę ten głos, ale jak na złe nie mogłam go sobie przypomnieć.
Po kilku długich chwilach sprawcy zniknęli nam z oczu.
- Czy tylko ja mam takie odczucie, że skądś znam tamten głos? - zerknęłam na bruneta. - Tom?
- Tak. - odparł po chwili. - Ja też jestem pewien, że skądś go znam.
- Co teraz zrobimy? Zniszczyli nam już drugą kryjówkę.
- Nie wiem. - odparł po czym zerknął przed siebie. - Nie tak daleko jest hotel. Z tego co wiem, to nie mają tam zbyt dużo gości więc może uda nam się tam zatrzymać chociaż na jedną noc.
- A policja i ludzie Buch'a?
- Musimy spróbować. - zerknął na mnie.
Przytaknęłam mu i po chwili ruszyliśmy w stronę hotelu.
Nie był on wcale aż taki duży. Był pomalowany na czerwono i nie posiadał jakiejś twórczej nazwy tylko po prostu na górze budynku widniał świecący na biało napis "HOTEL".
Na szczęście mieliśmy chociaż trochę pieniędzy przy sobie więc w sam raz nam starczyło na wynajęcie pokoju dla dwojga. Recepcjonista na szczęście nie zwrócił na nas szczególnej uwagi. Widać po nim było, że po prostu był zmęczony życiem. Dał nam klucz do pokoju i po chwili znajdowaliśmy się w jego środku.
Był średnich rozmiarów. Ściany były pomalowane na błękit. Przy oknie stało dwuosobowe łóżko, a obok niego dwie szafki nocne. Na środku pokoju stała nie duża lawa, a obok niej cztery fotele. Nie mieliśmy na co narzekać. Było tu całkiem przyjemnie.
Oboje się trochę ogarnęliśmy i założyliśmy nowe ubrania, które brunet kupił w późniejszym czasie.
Thomas próbował się jakoś skontaktować z Mitch'em, ale na marne. Rapp nie odbierał. Dlaczego? Nie wiedzieliśmy.
***
Poszliśmy dość późno spać więc miałam nadzieję, że chociaż będę się mogła nieco wyspać, ale się myliłam. Gdzieś około godziny szóstej Thomas kazał mi szybko wstawać.
- Co się dzieje...? - spytałam zaspana.
- Nie ma czasu! - odpowiedział szybko. - Oni tu są!
- Oni? - zerknęłam na niego, ale po chwili mnie olśniło. - Oni?!
- Tak, zbieraj się, już! - rzucił mi ubrania, które założyłam w mgnieniu oka.
Wybiegliśmy szybko z pokoju i ruszyliśmy pędem do schodów, ale ludzie Buch'a już tam byli. Wbiegliśmy więc szybko do windy, która się właśnie otworzyła. Na szczęście drzwi od niej zdążyły się zamknąć i wróg nas nie zauważył.
- O mały włos... - szepnęłam do bruneta.
Nie byliśmy w windzie sami. Stało tam z nami jeszcze dwóch mężczyzn, którzy najwyraźniej pracowali w hotelu.
- Wszystko w porządku? - spytał jeden z nich.
- Tak. - odpowiedział szybko Rapp po czym wziął mnie za rękę, a drugą sięgnął po broń i już wiedziałam, że ci ludzie wcale nie pracują w tym hotelu, ani w żadnym innym.
Tom zerknął na mnie i skinął głową. W jednej chwili obydwoje odwróciliśmy się do mężczyzn za nami i zaatakowaliśmy ich.
Nadepnęłam jednemu na nogę, a później walnęłam z pięści w twarz. O dziwo padł dość szybko.
Thomas zadał drugiemu mocny cios w brzuch, a później w twarz, ale "goryl", z którym walczył był silniejszy od tego, z którym ja musiałam walczyć. Złapał Rapp'a za szyję i zaczął dusić, ale brunet jednym szybkim ruchem dźgnął go łokciem w brzuch, a później skręcił kark. W samą porę, bo winda akurat się zatrzymała i drzwi się otworzyły, a my wybiegliśmy na korytarz i pomknęliśmy w kierunku drzwi.
Byliśmy już tak blisko wyjścia, gdy nagle znikąd pojawili się kolejni ludzie i nas złapali. I nici z ucieczki.
Szarpaliśmy się, ale to było na nic.
- Odpuście sobie. - usłyszeliśmy nagle czyjś głos, a po chwili przed nami stanął nie kto inny jak Bucho. Jakim cudem przeżył? Miał nieco przysmażoną twarz, ale żył, a ja wciąż się głowiłam jakim cudem mu się to udało. - Nie macie szans.
- Jeszcze się przekonamy. - odwarknął mu Thomas. - A tak poza tym to jakim cudem przeżyłeś?
- Skok w bok. - zaśmiał się Bucho, ale facet, który wyszedł zza niego mu przerwał.
- Widzisz? Mówiłem. - odparł drugi męski głos. - Oni nigdy nie dają za wygraną. - dodał mężczyzna i stanął naprzeciwko nas. - Nigdy nie wiadomo co może im odwalić. - uśmiechnął się zuchwale.
- Mitch? - nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
CZYTASZ
Brothers | Dylan O'Brien (PL)
FanficLydia właśnie skończyła szkołę i dopiero co zaczęła poznawać, co to znaczy prawdziwe, dorosłe życie. Na początku zdawało się wszystko bardzo dobrze układać, a Lydia cieszyła się, że teraz będzie mogła jeszcze częściej widywać się z Thomas'em, w któr...