Po kolejnych dwóch tygodniach, Thomas wreszcie mógł wyjść ze szpitala. To co mi opowiedział, zszokowało mnie jeszcze bardziej podobnie jak i pozostałych, którzy siedzieli i uważnie słuchali słów Rapp'a. Nie wiedzieliśmy skąd Luke się tam wziął. Pojawił się tam i zniknął niczym duch.
- Nie rozumiem. - odezwał się Jasper. - Więc może wyjść na to, że twój brat wcale nie jest taki zły. - spojrzał na wszystkich zgromadzonych. - Tak czy nie? Bo już nie ogarniam tego człowieka.
- Zdaje się, że nad odpowiedzią, nad tym pytaniem głowi się każdy z nas. - odparł mu Monty.
- Udało ci się go namierzyć? - spytał Bellamy.
- Próbowałem z Jordan'em...- wskazał tu na przyjaciela. - Wielu sposobów... - mówił dalej. - Ale drania jest ciężko znaleźć.
Podyskutowaliśmy jeszcze przez chwilę, a później wróciliśmy do swoich zajęć.
Thomas zniknął mi gdzieś z oczu więc postanowiłam go poszukać. Znalazłam go dopiero po kilku minutach stojącego na balkonie i opierającego się o barierkę.
- Hej. - podeszłam do niego.
- Hej. - brunet pocałował mnie w czoło po czym obiął w pasie i przytulił do siebie.
- Myślisz o Mitch'u? - domyśliłam się, a chłopak tylko przyznał mi rację. - Co zrobisz jak już go znajdziemy?
- Sam chciałbym wiedzieć. - odparł i przelotnie na mnie zerknął. - Wiem tylko jedno... - powiedział, a ja spojrzałam na niego. - Chcę odzyskać brata. - spojrzał mi w oczy.
- Ale nie wiesz czy to jest jeszcze możliwe? - zgadłam.
- Właśnie. - odparł po czym mnie przytulił, a ja to odwzajemniłam.
***
Wiele się właściwie dzisiaj nie działo. Próbowaliśmy jakoś znaleźć Mitch'a, ale było to trudniejsze niż sądziliśmy. Sprawdzaliśmy też niektóre kryjówki, o których przypomniał sobie Tom. Mieliśmy nadzieję, że go tam znajdziemy, ale się myliliśmy.
Kilka godzin później zadzwonił mój telefon co mnie bardzo zdziwiło. Zerknęłam na wyświetlacz, który pokazywał, że to numer nieznany.
Zerknęłam na Thomas'a.
- Tom? - zawołałam go.
- Hm? - spojrzał na mnie po czym podszedł bliżej. - Odbierz i weź na głośnik. - doradził więc tak też zrobiłam.
- Halo? - odezwałam się jako pierwsza.
- Lydia? - odezwał się męski głos w słuchawce.
- Tak, a kto mówi? - spytałam i zerknęłam na Rapp'a.
- Bard. - odezwał się mężczyzna.
Słysząc jego imię odetchnęłam z ulgą.
- Witaj. - przywitałam się. - Coś się stało? - spytałam od razu.
- Nie, nie do końca. - powiedział co mnie nieco zdziwiło.
- Co masz na myśli?
- Masz gościa. - odparł po chwili.
- Słucham? Jakiego gościa? - zdziwiłam się.
- Niedawno przyszedł do mnie pewien mężczyzna... - tłumaczył. - Powiedział, że się znacie i, że chciałby się z tobą spotkać.
- Jak ma na imię? - dopytywałam.
- Nie przedstawił się. Ale powiedział, że nie masz się czego bać. On chce ci pomóc, Lydio. I być może będzie potrafił odpowiedzieć na pytania, których odpowiedzi nie znacie. - mówił, a jego głos brzmiał o dziwo spokojnie. - Prosił byś przyszła tu jak najszybciej.
Zerknęłam na Thomas'a.
- Pójdę tam z tobą. - szepnął na co skinęłam głową.
- Dobrze. - odpowiedziałam po chwili. - Niedługo tam będę. - dodałam po czym się rozłączyłam.
- Monty, Jordan... - Thomas zawołał przyjaciół. - Idźcie do komputerów i sprawdźcie teren wokół chaty Bard'a.
- Tak jest. - odpowiedział Jordan i razem z przyjacielem ruszył do sprzętu.
- Jak myślisz, kto to może być? - Rapp zerknął na mnie.
- Nie mam pojęcia. - spojrzałam mu w oczy. - To może być pułapka, prawda?
- Możliwe... - powiedział i chciał dodać coś więcej, ale Monty nas do siebie zawołał. - Co macie? - spytał Tom, gdy do nich podeszliśmy.
- Otóż w okolicy nie widać, żadnych podejrzanych samochodów, osób, ani nic podobnego. - powiedział Jordan i odwrócił się z powrotem do komputerów na swoim obracanym krześle.
- A chata Bard'a? - dopytałam.
- Kamery nie sięgają aż tak daleko, ale... - wtrącił Monty. - Udało nam się jedynie sprawdzić, że jest u niego jakiś wysoki i dobrze zbudowany facio. Ma może z metr osiemdziesiąt. - wskazał na kamerę, która pokazywała w oddali dom Bard'a i dwóch mężczyzn znajdujących się w środku. - Niestety nie mamy lepszej jakości obrazu ani nic. - dodał. - Znasz może kogoś o takiej posturze? - Monty zerknął na mnie.
Dokładniej przyjrzałam się mężczyźnie. Wyglądał o dziwo znajomo... A gdy przyjrzałam się bardziej byłam praktycznie pewna kto to mógł być. Ale jak to możliwe?
- Lyds? - Tom zerknął na mnie. - Znasz go?
Zamrugałam kilka razy ze zdziwienia. Nie widziałam go już od dłuższego czasu. Czy to możliwe, że to może być on?
Spojrzałam na swojego chłopaka, wzięłam go za rękę i poprowadziłam w kierunku wyjścia.
- Pójdziemy z wami. - zawołał Jasper.
- Nie. - przerwałam mu i zerknęłam na niego. - Nie będzie takiej potrzeby. - dodałam i pociągnęłam Rapp'a za sobą.
Wiedziałam, że chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo wyszliśmy już z fabryki.
Po kilku minutach znajdowaliśmy się przed chatą Bard'a.
- Lyds. - zawołał Tom i spróbował mnie już po raz kolejny dogonić.
Szłam tak szybko, że nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
- Lyds. - powtórzył ponownie brunet. - Lydia! - w końcu przebiegł obok mnie, stanął naprzeciwko i złapał mnie za ramiona. - Jesteś pewna, że... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Tak. - spojrzałam mu w oczy. - Nic nam nie grozi. - zapewniłam go.
- Ale...
- Zaufaj mi. - ponownie na niego spojrzałam. - Ufasz mi, prawda? - spytałam by się upewnić.
- Oczywiście, że tak. - odparł brunet.
- Więc, chodź. - uśmiechnęłam się lekko i podałam mu rękę, którą chwycił i razem ze mną podszedł do drzwi chaty Bard'a.
Zapukałam, a po kilku chwilach drzwi stanęły dla nas otworem.
- Derek? - spojrzałam na mężczyznę, który otworzył nam drzwi.
CZYTASZ
Brothers | Dylan O'Brien (PL)
FanficLydia właśnie skończyła szkołę i dopiero co zaczęła poznawać, co to znaczy prawdziwe, dorosłe życie. Na początku zdawało się wszystko bardzo dobrze układać, a Lydia cieszyła się, że teraz będzie mogła jeszcze częściej widywać się z Thomas'em, w któr...