*THOMAS*
Nie czekaliśmy już dłużej. Zadzwoniłem po wsparcie, które dotarło do nas w ciągu dnia i właśnie teraz obmyślaliśmy plan w jednej z opuszczonych fabryk, bo nie chcieliśmy narażać Bard'a.
Ufałem moim ludziom bezgranicznie. Opowiedziałem im wszytko od początku więc teraz rozumieli mój gniew.
Murphy, który był jednym z najlepszych szpiegów z naszej drużyny dowiedział się gdzie znajduje się Mitch i Bucho.
Plan, który obmyślaliśmy musiał być doskonale opracowany i musiał przewidywać ich każdy możliwy krok. Mitch to trudny przeciwnik, doskonale o tym wiedziałem, a teraz, gdy pracował z Bucho musieliśmy wszystko obmyślać jeszcze bardziej dokładnie.
Zastanawiało mnie jedynie, dlaczego Mitch ponownie zaczął współpracować z Bucho. I dlaczego, skoro wcześniej się tak przyjaźnili, to dlaczego przerwali tą przyjaźń, i dlaczego ona przerodziła się w nienawiść.
Zbyt dużo pytań, a odpowiedzi na nie zna jedynie Mitch.
Właśnie, Mitch... Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek nadejdzie taki dzień, w którym będę musiał stanąć do walki przeciwko własnemu bratu.
- Thomas. - Murphy wyrwał mnie z zamyślenia. - Plan powinien wypalić. - powiedział na co mu przytaknąłem. - Jednak dostanie się do środka nie będzie najtrudniejszym zadaniem. - dodał. - Będziesz w stanie zabić Mitch'a? Będziesz w stanie zabić własnego brata? - spojrzał na mnie podobnie jak i pozostali.
Przez dłuższy czas nic nie odpowiadałem. Sam się nad tym zastanawiałem. To jest trudne zadanie.
Kiedyś byliśmy nie rozłączni. Mitch, nie był tylko moim bratem, ale i przyjacielem, który zawsze mnie wspierał, bronił i pomagał. Czy będę potrafił go zabić?
- Tak. - odparłem. - Nie mam innego wyjścia. - dodałem, rozejrzałem się po zebranych i wyszedłem z fabryki.
***
Poszedłem do domu Bard'a by opowiedzieć mu i Lydii o wszystkim. Wiedziałem, że Lydia będzie chciała iść z nami nawet mimo tego, że jej zabroniłem.
- Jest nas dwudziestu. - powiedziałem. - Może to nie wiele podług tamtych, ale są oni bardzo dobrze wyszkoleni. Być może lepiej niż jakikolwiek żołnierz. Znam tych ludzi i ufam im bezgranicznie. A ty musisz tu zostać. - zwróciłem się do rudowłosej.
- Jeśli myślisz, że cię posłucham to się grubo mylisz. - od razu weszła mi w słowa. - Mogę ci się przydać, naprawdę. Wiem, że myślisz, że tyle co mnie wyszkoliłeś to nic, ale potrafię sobie poradzić. Tom... - podeszła do mnie i wzięła mnie pod rękę. - Proszę... Chcę ci pomóc.
- Wiem. - spojrzałem jej w oczy i wziąłem ją za rękę. - Ale to jest bardziej niebezpieczne niż myślisz, a ja nie chcę, żeby...
- Wiem o tym. - przerwała mi. - Nie jestem małym dzieckiem. - dodała nieco srodzej. - Pozwól mi iść z tobą.
Wiedziałem doskonale, że rudowłosa nie odpuszcza. Więc po dłuższej chwili jej próśb, wreszcie się zgodziłem.
Lydia jest bardzo zwinna i potrafi przemykać po pomieszczeniu bez szelestu, niczym hobbit. Dlatego też miała pomóc Murphy'emu i Bellamy'emu przy znalezieniu drogi do wejścia, do starego laboratorium, w którym ukrywali się nasi wrogowie. Musieliśmy się tam dostać niespostrzeżenie.
*LYDIA*
Mieliśmy dwóch niesamowitych informatyków: Monty'ego i Jordan'a.
Zostali oni w chacie rybackiej i monitorowali wszystko wokół oraz ostrzegali nas przed niebezpieczeństwem.
Gdy dotarliśmy na miejsce, tak jak myśleliśmy, każdego wejścia pilnowali ludzie Buch'a i Mitch'a. Może i nie wiedzieli, że przeżyliśmy pożar w hotelu, ale oni zawsze byli ostrożni.
Razem z Murphy'm i Bellamy'm musieliśmy znaleźć wejście i dostać się do środka tak, by nikt nas nie zauważył. Wiedzieliśmy, że nasi wrogowie na pewno mają kamery więc nimi zajęli się nasi informatycy, a my mieliśmy się skupić na zadaniu. Każdy z nas miał w uchu nieduży mikrofon, przez który mogliśmy się porozumiewać.
- Zadanie dla najszczuplejszej osoby z naszej trójki. - powiedział Bellamy, gdy zobaczył, że jedyną drogą do środka jest oczywiście szyb wentylacyjny, do którego mogłam się zmieścić tylko ja.
- Jasne. - westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego podczas, gdy Murphy otworzył już bezszelestnie klapę od szybu.
Podeszłam do nich położyłam im ręce na ramionach, a później stanęłam na ich zrobionym przed chwilą prowizorycznym krześle.
- Gotowa? - Bell zerknął na mnie.
- Jasne. - odparłam.
- Na trzy. - dodał Murphy. - Raz... Dwa.. Trzy! - na ostatnią liczbę podrzucili mnie do góry bym mogła się dostać do środka.
Szyb na początku prowadził w górę więc nieco ciężej było mi się do niego wgramolić, ale w końcu mi się to udało.
- W porządku? - usłyszałam chłopców z dołu.
- Tak. - szepnęłam. - Idę dalej. - dodałam. - Monty, Jordan... - zwróciłam się do naszych informatyków. - Którędy?
- Za chwilę powinnaś dojść do skrzyżowania. - odezwał się Monty.
- Tak już przy nim jestem. - odparłam, gdy byłam na miejscu. - Którędy teraz?
- W prawo. - powiedział Monty.
- W lewo. - powiedział Jordan.
- Chłopcy. - skarciłam ich.
Przez chwilę było słychać jak się kłócą, ale ich ponagliłam więc zaprzestali.
- Dobra. - odezwał się Jordan. - Idź prosto. - dodał na co tylko pokiwałam głową.
- Na pewno?
- Tak. - odparł Monty. - Idź prosto. Poprowadzimy cię, nie martw się, słonko.
- Ok, wierzę wam na słowo. - odparłam po czym ruszyłam we wskazanym przez nich kierunku.
Po kilku sekundach słuchania ich rad, znalazłam odpowiednie wyjście.
Otworzyłam klapę i zeskoczyłam na dół. Znajdowałam się teraz dokładnie za tylnymi drzwiami. Na zewnątrz stali strażnicy więc nie spodziewali się, że jestem w środku.
Podeszłam do drzwi i zapukałam w nie od środka. Zaskoczeni strażnicy otworzyli je.
- Cześć. - przywitałam się i uśmiechnęłam niewinnie, a po chwili Bellamy i Murphy zaskoczyli ich od tyłu i powalili.
Dlaczego nie zrobiliśmy tak od razu? Ponieważ mimo lat, laboratorium wciąż działało i żeby się do niego dostać potrzebny był odcisk palca żywej osoby należącej do ludzi Buch'a lub Mitch'a. A gdy oni mi otworzyli drzwi, wszystko mieliśmy z głowy.
- Dobra robota, słonko. - pochwalił mnie Murphy na co się uśmiechnęłam.
- Thomas? - Bellamy zwrócił się do młodszego Rapp'a. - Jesteśmy w środku. - dodał. - Czas na fazę drugą.
CZYTASZ
Brothers | Dylan O'Brien (PL)
FanficLydia właśnie skończyła szkołę i dopiero co zaczęła poznawać, co to znaczy prawdziwe, dorosłe życie. Na początku zdawało się wszystko bardzo dobrze układać, a Lydia cieszyła się, że teraz będzie mogła jeszcze częściej widywać się z Thomas'em, w któr...