Rozdział 22

71 6 0
                                    

*THOMAS*

Nie czekaliśmy już dłużej. Zadzwoniłem po wsparcie, które dotarło do nas w ciągu dnia i właśnie teraz obmyślaliśmy plan w jednej z opuszczonych fabryk, bo nie chcieliśmy narażać Bard'a.

Ufałem moim ludziom bezgranicznie. Opowiedziałem im wszytko od początku więc teraz rozumieli mój gniew.

Murphy, który był jednym z najlepszych szpiegów z naszej drużyny dowiedział się gdzie znajduje się Mitch i Bucho.

Plan, który obmyślaliśmy musiał być doskonale opracowany i musiał przewidywać ich każdy możliwy krok. Mitch to trudny przeciwnik, doskonale o tym wiedziałem, a teraz, gdy pracował z Bucho musieliśmy wszystko obmyślać jeszcze bardziej dokładnie.

Zastanawiało mnie jedynie, dlaczego Mitch ponownie zaczął współpracować z Bucho. I dlaczego, skoro wcześniej się tak przyjaźnili, to dlaczego przerwali tą przyjaźń, i dlaczego ona przerodziła się w nienawiść.

Zbyt dużo pytań, a odpowiedzi na nie zna jedynie Mitch.

Właśnie, Mitch... Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek nadejdzie taki dzień, w którym będę musiał stanąć do walki przeciwko własnemu bratu.

- Thomas. - Murphy wyrwał mnie z zamyślenia. - Plan powinien wypalić. - powiedział na co mu przytaknąłem. - Jednak dostanie się do środka nie będzie najtrudniejszym zadaniem. - dodał. - Będziesz w stanie zabić Mitch'a? Będziesz w stanie zabić własnego brata? - spojrzał na mnie podobnie jak i pozostali.

Przez dłuższy czas nic nie odpowiadałem. Sam się nad tym zastanawiałem. To jest trudne zadanie.

Kiedyś byliśmy nie rozłączni. Mitch, nie był tylko moim bratem, ale i przyjacielem, który zawsze mnie wspierał, bronił i pomagał. Czy będę potrafił go zabić?

- Tak. - odparłem. - Nie mam innego wyjścia. - dodałem, rozejrzałem się po zebranych i wyszedłem z fabryki.

***

Poszedłem do domu Bard'a by opowiedzieć mu i Lydii o wszystkim. Wiedziałem, że Lydia będzie chciała iść z nami nawet mimo tego, że jej zabroniłem.

- Jest nas dwudziestu. - powiedziałem. - Może to nie wiele podług tamtych, ale są oni bardzo dobrze wyszkoleni. Być może lepiej niż jakikolwiek żołnierz. Znam tych ludzi i ufam im bezgranicznie. A ty musisz tu zostać. - zwróciłem się do rudowłosej.

- Jeśli myślisz, że cię posłucham to się grubo mylisz. - od razu weszła mi w słowa. - Mogę ci się przydać, naprawdę. Wiem, że myślisz, że tyle co mnie wyszkoliłeś to nic, ale potrafię sobie poradzić. Tom... - podeszła do mnie i wzięła mnie pod rękę. - Proszę... Chcę ci pomóc.

- Wiem. - spojrzałem jej w oczy i wziąłem ją za rękę. - Ale to jest bardziej niebezpieczne niż myślisz, a ja nie chcę, żeby...

- Wiem o tym. - przerwała mi. - Nie jestem małym dzieckiem. - dodała nieco srodzej. - Pozwól mi iść z tobą.

Wiedziałem doskonale, że rudowłosa nie odpuszcza. Więc po dłuższej chwili jej próśb, wreszcie się zgodziłem.

Lydia jest bardzo zwinna i potrafi przemykać po pomieszczeniu bez szelestu, niczym hobbit. Dlatego też miała pomóc Murphy'emu i Bellamy'emu przy znalezieniu drogi do wejścia, do starego laboratorium, w którym ukrywali się nasi wrogowie. Musieliśmy się tam dostać niespostrzeżenie.

*LYDIA*

Mieliśmy dwóch niesamowitych informatyków: Monty'ego i Jordan'a.

Zostali oni w chacie rybackiej i monitorowali wszystko wokół oraz ostrzegali nas przed niebezpieczeństwem.

Gdy dotarliśmy na miejsce, tak jak myśleliśmy, każdego wejścia pilnowali ludzie Buch'a i Mitch'a. Może i nie wiedzieli, że przeżyliśmy pożar w hotelu, ale oni zawsze byli ostrożni.

Razem z Murphy'm i Bellamy'm musieliśmy znaleźć wejście i dostać się do środka tak, by nikt nas nie zauważył. Wiedzieliśmy, że nasi wrogowie na pewno mają kamery więc nimi zajęli się nasi informatycy, a my mieliśmy się skupić na zadaniu. Każdy z nas miał w uchu nieduży mikrofon, przez który mogliśmy się porozumiewać.

- Zadanie dla najszczuplejszej osoby z naszej trójki. - powiedział Bellamy, gdy zobaczył, że jedyną drogą do środka jest oczywiście szyb wentylacyjny, do którego mogłam się zmieścić tylko ja.

- Jasne. - westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego podczas, gdy Murphy otworzył już bezszelestnie klapę od szybu.

Podeszłam do nich położyłam im ręce na ramionach, a później stanęłam na ich zrobionym przed chwilą prowizorycznym krześle.

- Gotowa? - Bell zerknął na mnie.

- Jasne. - odparłam.

- Na trzy. - dodał Murphy. - Raz... Dwa.. Trzy! - na ostatnią liczbę podrzucili mnie do góry bym mogła się dostać do środka.

Szyb na początku prowadził w górę więc nieco ciężej było mi się do niego wgramolić, ale w końcu mi się to udało.

- W porządku? - usłyszałam chłopców z dołu.

- Tak. - szepnęłam. - Idę dalej. - dodałam. - Monty, Jordan... - zwróciłam się do naszych informatyków. - Którędy?

- Za chwilę powinnaś dojść do skrzyżowania. - odezwał się Monty.

- Tak już przy nim jestem. - odparłam, gdy byłam na miejscu. - Którędy teraz?

- W prawo. - powiedział Monty.

- W lewo. - powiedział Jordan.

- Chłopcy. - skarciłam ich.

Przez chwilę było słychać jak się kłócą, ale ich ponagliłam więc zaprzestali.

- Dobra. - odezwał się Jordan. - Idź prosto. - dodał na co tylko pokiwałam głową.

- Na pewno?

- Tak. - odparł Monty. - Idź prosto. Poprowadzimy cię, nie martw się, słonko.

- Ok, wierzę wam na słowo. - odparłam po czym ruszyłam we wskazanym przez nich kierunku.

Po kilku sekundach słuchania ich rad, znalazłam odpowiednie wyjście.

Otworzyłam klapę i zeskoczyłam na dół. Znajdowałam się teraz dokładnie za tylnymi drzwiami. Na zewnątrz stali strażnicy więc nie spodziewali się, że jestem w środku.

Podeszłam do drzwi i zapukałam w nie od środka. Zaskoczeni strażnicy otworzyli je.

- Cześć. - przywitałam się i uśmiechnęłam niewinnie, a po chwili Bellamy i Murphy zaskoczyli ich od tyłu i powalili.

Dlaczego nie zrobiliśmy tak od razu? Ponieważ mimo lat, laboratorium wciąż działało i żeby się do niego dostać potrzebny był odcisk palca żywej osoby należącej do ludzi Buch'a lub Mitch'a. A gdy oni mi otworzyli drzwi, wszystko mieliśmy z głowy.

- Dobra robota, słonko. - pochwalił mnie Murphy na co się uśmiechnęłam.

- Thomas? - Bellamy zwrócił się do młodszego Rapp'a. - Jesteśmy w środku. - dodał. - Czas na fazę drugą.

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz