Rozdział 24

71 6 0
                                    

*THOMAS*

Pobiegłem za nim w głąb korytarzy, ale nigdzie go nie znalazłem. Dopiero po kilku chwilach dostrzegłem, że ktoś stoi w oddali.

- Mitch? - podszedłem bliżej z wycelowaną bronią w mężczyznę.

Jednak facet, który wyszedł z ciemności nie był moim bratem. Był to Bucho.

- Niespodzianka. - uśmiechnął się głupkowato i podszedł o kilka kroków bliżej.

- Gdzie jest Mitch? - spytałem od razu.

- Jest zajęty. - wzruszył ramionami.

- Gdzie jest mój brat?! - powtórzyłem.

- Naprawdę? - Bucho uniósł brwi do góry. - Po tym wszystkim co ci zrobił... - mówił i ponownie podszedł bliżej mnie. - Wciąż nazywasz go swoim bratem? - spojrzał mi w oczy. - Zastanów się... - powiedział. - To już nie jest twój brat. Nigdy nim nie był. Zostałeś sam, Thomas'ie... Nie ma już nikogo.

- Tak myślisz? - zmrużyłem oczy.

- Twoi przyjaciele ci nie pomogą... - mówił dalej. - Ani oni.. Ani twoja piękna, zielonooka dziewczyna. Zginą w walce za ciebie, co jest bardzo szlachetne z ich strony. - przyłożył jedną dłoń do serca. - Ale to wszystko... Rozejrzyj się... Każdy kogo kochasz ginie... - wzruszył ramionami. - Najpierw twoi rodzice... Teraz przyjaciele i twoja ukochana... Skończ z tym i daj się wreszcie zabić. Inaczej to wszystko się nie skończy. Będziesz patrzył jak oni wszyscy giną i nie będziesz mógł nic z tym zrobić. - stanął naprzeciw mnie. - Lepiej będzie... Jak po prostu najzwyczajniej w świecie, w końcu zdechniesz. - dodał i wyciągnął broń za pasa, a po chwili rozległ się huk strzału.

Spojrzałem po sobie, ale mi nic się nie stało, poza tym, że krew Buch'a trysnęła wprost na mnie. Zerknąłem na niego. Bucho przez chwilę patrzył mi w oczy, a później odwrócił się za siebie, w stronę, z której pochodził strzał.

- Przecież... - zaczął, ale nie dokończył, bo jego zabójca wszedł mu w słowa.

- Plany się zmieniły. - powiedział Mitch i ponownie w niego strzelił i tym razem wreszcie go dobił. - Trzeba było zginąć za pierwszym razem. - dodał.

Mój oddech przyśpieszył. Nie wiedziałem co się tu właśnie odwaliło, ale widząc brata od razu oprzytomniałem. Spojrzałem na niego podobnie jak i on na mnie, i ruszyłem o krok do przodu w jego stronę, a w dłoni trzymałem broń. Mitch zrobił to samo.

Patrzyłem na niego i nie wiedziałem co powiedzieć. Teraz miałem już totalny mętlik, a w głowie wciąż krążyło jedno pytanie.

- To prawda? - spytałem brata ze łzami w oczach.

Mitch na początku nie wiedział o co mi chodzi, ale domyślił się, gdy dokończyłem zdanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mitch na początku nie wiedział o co mi chodzi, ale domyślił się, gdy dokończyłem zdanie.

- Że ich zabiłeś... - poczułem jak łzy spływają mi po policzkach. - To prawda...?

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz