W tym właśnie dniu miało się wszystko rozegrać. Wygramy, albo my, albo Luke. Wiedzieliśmy doskonale, że nie każdy wróci żywy... O ile w ogóle ktoś wróci.
Plan, który obmyśliliśmy wydawał się dobrym planem. Mieliśmy przynajmniej taką nadzieję.
Jechałam właśnie na miejsce z Chris'em. W głowie krążyły mi różne myśli.
Ciągle nie mogłam zapomnieć o wydarzenia sprzed kilkunastu minut. Mój pocałunek z Mitch'em. Nie zapomnę o nim. Takich zdarzeń się nie zapomina.
Nie chciałam by coś mu się stało. Rapp zasłużył na drugą szansę, którą powinien wykorzystać i móc na nowo żyć w zgodzie z bratem. Dotarliśmy na miejsce. Wiedziałam co mam zrobić. Czy się bałam?
Jedynie o życie braci i pozostałych.
Czas to wreszcie skończyć.
- Powodzenia, słonko. - Chris uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
- Dzięki. - odparłam. - Wzajemnie. - dodałam po czym westchnęłam i ruszyłam przed siebie.
Po kilku trudnych próbach udało nam się znaleźć Luke'a. Skrył się w odległym od nas mieście. W jego centrum znajdowała się stara willa, w której się chował. Zlokalizowanie go zawdzięczaliśmy naszym niesamowitym informatykom.
Gdy wysiadłam z auta udałam się w wyznaczone miejsce, gdzie czekali tam na mnie nasi ludzie. Jeśli dobrze zapamiętałam ich imiona to byli to: Ian, Tyler, Danny i Will.
Razem udaliśmy się do miasta. Tak, owszem weszliśmy do niego pieszo. Byliśmy pewni, że ludzie Luke'a są wszędzie więc postanowiliśmy go nieco zaskoczyć tym, że my wchodzimy pieszo.
Szliśmy chodnikiem jak gdyby nigdy nic, a pozostali ludzie zerkali na nas ze zdziwieniem.
- Facet w budce. - Ian przerwał cieszę.
Dyskretnie zerknęłam w tamtą stronę. Tak, to był jeden z ludzi Radcliffe'a. Zerknęłam na Ian'a i skinęłam do niego głową.
Po chwili ja wraz z Ian'em i Tyler'em oddzieliliśmy się od Danny'ego i Will'a w gromadzie ludzi, którzy przechodzili przez pasy. Udaliśmy się w stronę willi.
Facet z budki zauważył, że nas nie ma. Razem z dwójką swoich pozostałych ludzi przebranych za policjantów, zaczął biec do pasów i się za nami rozglądać. W tej właśnie chwili wkroczyli pozostali.
A konkretnie Thomas wraz z Murphy'm. Szczerze mówiąc ledwo ich poznałam, a dlaczego? Bo byli poprzebierani. Z tym, że ich stroje były bardziej dopracowane niż ludzi Luke'a.
Thomas miał na sobie kapelusz z daszkiem, brązowe, podarte spodnie, długi, stary płaszcz i koszulę. Dodatkowo miał przyklejone szare wąsy i brodę.
Murphy natomiast był ubrany w czarny garnitur. Na głowie miał berecik, na nosie okulary i długie wąsy.
Muszę przyznać, że wyglądali komicznie. Cóż, przynajmniej udało im się nabrać ludzi Luke'a.
Otóż, gdy przeszliśmy przez pasy i zniknęliśmy za rogiem wkroczyli oni.
Thomas grał starszego pana, jechał starym powozem, który prowadził koń. Mało spotykany widok, ale w tym miejscu było inaczej niż w naszym mieście. Wjechał wozem wprost przed Murphy'ego i ochlapał go całego błotem.
- Patrz staruchu jak jeździsz! - wrzasnął "biznesmen Murphy" na Thomas'a.
- To ty patrz jak leziesz lalusiu! - odkrzyknął Rapp i zeskoczył z wozu dodatkowo ponownie ochlapując Murphy'ego błotem.
CZYTASZ
Brothers | Dylan O'Brien (PL)
FanfikceLydia właśnie skończyła szkołę i dopiero co zaczęła poznawać, co to znaczy prawdziwe, dorosłe życie. Na początku zdawało się wszystko bardzo dobrze układać, a Lydia cieszyła się, że teraz będzie mogła jeszcze częściej widywać się z Thomas'em, w któr...