Rozdział 14

100 8 0
                                    

*LYDIA*

Gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do kryjówki i gdy zobaczyłam jak Mitch staje w progu poczułam ogromną radość, że wrócił, i że nic mu nie jest. A gdy później zobaczyłam Thomas'a... Moje serce przepełniała ogromna radość, której nie mogłam opisać. Co prawda chłopcy byli pobici i zmęczeni, ale co najważniejsze, żyli. Obydwaj.

Mitch gdzieś zniknął wraz z jednym ze swoich ludzi, niejakim Chris'em. Nie wiedziałam co kombinowali, a gdybym spytała wiedziałam, że Mitch i tak nie powie mi prawdy.

Thomas poszedł się nieco umyć, a później coś zjadł. Mówiłam mu, że najlepiej by było, gdyby obejrzał go lekarz, ale on tego nie chciał. Więc przynajmniej postanowiłam na swoim i skoro nie chciał, żeby to lekarz go opatrzył, to ja to zrobię.

Znalazłam jakąś suchą i czystą ścierkę, jakieś bandaże i czystą wodę po czym poszłam do pokoju Thomas'a.

- Lyds, nie pójdę do lekarza. - powiedział od razu, gdy zobaczył mnie w drzwiach.

- Oj, wiem, wiem. - odparłam, zamknęłam drzwi i podeszłam do niego.

Postawiłam miseczkę z wodą, bandaże i ścierkę na szafce nocnej i kucnęłam naprzeciwko bruneta.

- Jeśli nie lekarz, to ja to zrobię. - powiedziałam i chłopak już wiedział, że ze mną nie wygra. - Zdejmij koszulkę. - dodałam.

Rapp tylko westchnął i po chwili wykonał moją prośbę.

Jego ciało pokryte było zadrapaniami i siniakami. Aż strach pomyśleć przez co przeszedł.

Zerknęłam na niego, a potem z powrotem na rany.

- Lyds. - brunet uniósł mój podbródek do góry, tak bym spojrzała mu w oczy. - Nie martw się, to nic. Nic mi nie jest. - uśmiechnął się lekko.

Zamrugałam kilkakrotnie by odgonić łzy po czym wstałam, usiadłam obok bruneta i go przytuliłam co oczywiście odwzajemnił.

Siedzieliśmy tak przez chwilę wtuleni w siebie nawzajem aż w końcu odsunęłam się nieco po czym wstałam, wzięłam potrzebne rzeczy i spojrzałam na Rapp'a.

Thomas uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Ty nie odpuszczasz, co?

- Nie. - uśmiechnęłam się.

Brunet chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zasłoniłam mu ręką usta po czym usiadłam na kolanach.

- Może lepiej odpuszczę. - uśmiechnął się.

- Może lepiej tak. - zgodziłam się z nim po czym namoczyłam chustkę i zaczęłam przemywać jego rany.

Gdy skończyłam opatrywać te na brzuchu i rękach zaczęłam te na twarzy.

Na szczęście nie jest tak źle, a mogło być gorzej.

Przecierałam chyba już ostatnią ranę na czole bruneta, gdy w końcu nie wytrzymałam i spytałam:

- Czemu mi się tak przyglądasz?

Thomas przyglądał się mi od początku, gdy zaczęłam go opatrywać.

- Ślicznie wyglądasz. - powiedział z uśmiechem na co tylko pokiwałam głową. - Jak zawsze zresztą.

- Czy ty chcesz mi się podlizać? - odłożyłam chustkę na stoliczek i spojrzałam brunetowi w oczy.

- Może. - uśmiechnął się chytrze na co się zaśmiałam i założyłam mu ręce na szyję.

- Bałam się, że mogę cię stracić. - spoważniałam nieco, podobnie jak brunet, gdy usłyszał moje słowa.

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz