Rozdział 18

60 5 0
                                    

Bez sensu było wołanie o pomoc, bo wiedziałam, że i tak nikogo już tu nie ma. A jeśli ktoś jest, to na pewno martwy, bo tamci o to zadbali.

Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie pomagało.

- Tom? - zerknęłam na bruneta co nie było łatwe. - Pomóż mi. Musimy coś zrobić. - mówiłam, ale on nie odpowiadał. - Thomas! - krzyknęłam.

- To bez sensu. - powiedział po chwili ochrypłym głosem. - Nie wydostaniemy się stąd. - dodał.

Westchnęłam.

Zdrada Mitch'a bolała także i mnie, ale ja pozostałam jak na razie przy zdrowych zmysłach, bo wiedziałam, że jeśli nic nie wymyślimy to spłoniemy żywcem.

- Posłuchaj... - zaczęłam i ponownie na niego zerknęłam. - Wiem, że zdrada brata boli... - mówiłam. - Naprawdę, ja też mu zaufałam mimo, że mnie ostrzegałeś. Obydwoje daliśmy się mu podejść. Ale nie możemy mu pozwolić wygrać, słyszysz? Musimy się zemścić, a żeby to zrobić musimy się najpierw stąd wydostać. Tom? - wzięłam go za rękę. - Potrzebuję cię.

Dymu było coraz to więcej, a Thomas nadal nie reagował.

- Tom?

Po chwili poczułam jak odwzajemnia mój uścisk.

- Masz może jakąś wsuwkę lub coś takiego? - zerknął na mnie i postarał się ukryć łzy.

Zastanowiłam się przez chwilę, ale z tego co pamiętałam, to nie zakładałam żadnych wsuwek. Chociaż... Nie jednak miałam. Miałam jedną, gdy weszliśmy do hotelu, ale schowałam ją do kieszeni spodni.

Jak najszybciej postarałam się więc po nią sięgnąć. Nie było to łatwe, bo miałam związane ręce, ale po kilku chwilach mi się to udało.

Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie podczas, gdy starałam się otworzyć kajdany.

- Lyds, dasz radę.. - usłyszałam nagle głos Thomas'a.

Wzięłam więc głęboki oddech i po chwili udało mi się uwolnić ręce, a później pomogłam się oswobodzić Thomas'owi.

Podbiegliśmy do drzwi, ale były one zamknięte. Dostrzegliśmy odbicie płomieni pod nimi, a dymu było coraz to więcej.

- Co teraz? - zerknęłam na Rapp'a.

Chłopak rozglądał się po pomieszczeniu i sprawdzał każde drzwi, ale każde były zamknięte. Byliśmy w pułapce.

Powoli i ja zaczynałam tracić nadzieję. Nie było tu żadnego innego wyjścia.

Wiedziałam, że każdy kiedyś umrze. Wiedziałam, że i mnie to też czeka, ale miałam nadzieję, że umrę z przyczyn naturalnych, a nie płonąc żywcem.

- Chodź. - z zamyślenia wyrwał mnie Thomas. - Nie umrzemy, słyszysz? - mówił patrząc mi w oczy po czym ujął moją twarz w dłonie. - Masz rację, musimy się na nim zemścić.

- Najpierw musimy się stąd wydostać, a jak na razie nie mamy jak. - mówiłam ze łzami w oczach.

Ledwo co mogłam oddychać, podobnie jak i Thomas.

- Wydostaniemy się stąd. - odparł pewnie.

- Jak?

Rapp klęknął przede mną po czym złożył dłonie razem i kazał mi na nich ustać.

- Co... - zaczęłam, ale mi przerwał.

- Nie ma czasu. - wskazał na górę i dopiero teraz dostrzegłam, że na górze znajduje się jakiś szyb wentylacyjny.

- A ty? - spojrzałam na niego.

- O mnie się nie martw. - powiedział od razu. - Wskakuj. - dodał.

- Ale...

- Lyds.. - przerwał mi i stanął naprzeciw mnie. - Nie mamy czasu. - powtórzył i złączył nasze usta w delikatnym, ale pełnym miłości pocałunku. - Będę tuż za tobą. - dodał i ponownie kazał mi wejść na górę.

Chciałam się jeszcze sprzeciwiać, ale nie miałam wyjścia i odpuściłam.

Chłopak podsadził mnie do szybu i po chwili byłam już w jego środku. Był on cały rozgrzany przez ogień, który był w pobliżu. Na szczęście jednak dało radę się jeszcze po nim przemieszczać. Gorzej jedynie z tym, że tu było o wiele więcej dymu.

Zerknęłam za siebie.

- Thomas? - zawołałam bruneta.

- Idź, dalej. - zawołał jeszcze z dołu. - Dogonię cię. - dodał.

Nie chciałam go posłuchać, ale nie miałam zbyt wielkiego wyjścia i poszłam dalej, co chwila oglądając się za siebie, ale bruneta wciąż nie było.

Przez te spoglądanie, całkiem straciłam orientację w terenie i nawet, gdybym chciała wrócić to nie wiedziałabym którędy. Było tu pełno zakrętów.

W końcu cudem dotarłam do końca szybu i siłowałam się z drzwiczkami.

Były bardzo rozgrzane więc rękami nie mogłam nic zrobić.

Odwróciłam się szybko po czym zamachnęłam się tak jak tylko mogłam, i jak bardzo mi ilość miejsca na to pozwoliła. Kopnęłam drzwiczki z całej siły i po chwili stanęły otworem.

Szybko wyszłam z szybu i o mało co nie spadłam z klifu.

Fakt, faktem hotel znajdował się na wzniesieniu, a ja całkiem o tym zapomniałam.

Nie było tu żadnego innego wyjścia jak tylko skok z klifu i wylądowanie w wodzie. Wszędzie było pełno ognia.

Ponownie odwróciłam się w stronę szybu.

- Tom! - zawołałam, ale wciąż nie otrzymywałam odpowiedzi.

Teraz zaczęłam już całkiem panikować. A jeśli mu się nie udało?

Nie, nie, nie. Na pewno zdążył i zaraz tu przyjdzie. Prawda?

Trzecie piętro hotelu już wybuchło, a po chwili każde kolejne szło w ślady za poprzednim. Pięter było pięć, a czasu coraz mniej.

- Lyds... - usłyszałam nagle.

- Tom... - podbiegłam do niego. - Szybko, nie mamy czasu... - dodałam i pomogłam mu się wydostać. - Musimy skakać.

Brunet zerknął na mnie, a jego spojrzenie mówiło "żartujesz?". Ale ostatecznie, niechętnie przyznał mi rację. Wziął mnie za rękę i cofnął się razem ze mną o kilka kroków w tył dla rozpędu.

Zerknęłam za siebie. Zaraz wszystko wybuchnie.

Wymieniliśmy z Rapp'em spojrzenia po czym skinęliśmy głowami. Wzięliśmy spory rozbieg i w momencie, gdy hotel wybuchł, my wskoczyliśmy do lodowatej wody.

Brothers | Dylan O'Brien (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz