Rozdział 3

3.7K 162 20
                                    

Na boisku czekał już na nas Oscar. Była też tam reszta Ślizgonów i Gryfonów. Był tam też Harry.

Stanęłam z przyjaciółką w rzędzie. Obok mnie stanął Potter, moje ciało przeszły dreszcze ale starałam się udawać, że nie rusza mnie jego obecność, mimo że było odwrotnie.

Przede mną przeszedł Malfoy. Zanim jednak tak jak normalny człowiek stanął ze swoim gangiem na końcu rzędu musiał zwrócić mi swoją cenną i potrzebną w życiu każdego z nas uwagę.

- Fajna miotła Wilson. Wykopałaś ją z ziemi jako antyk? - powiedział a jego gang zaczął się śmiać.
- Tak, całkiem w dobrym stanie skoro z pod ziemi, prawda? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie powiedziałbym. - odparł i razem z resztą swoich zwolenników udał się wreszcie na koniec tego rzędu.

Prychnęłam pod nosem patrząc jak blondyn coraz bardziej się oddala. Ja przynajmniej nie muszę nikogo prosić o nowe modele. W sumie nawet nie mam kogo.

- Nie przejmuj się nim, wiesz, że Malfoy jedyne czym ma się pochwalić to miotełką. - powiedział DO MNIE Harry.
- Tak, wiem. - odparłam krótko spoglądając na chłopaka.

Uśmiechnął się do mnie krótko za to bardzooo uroczo. Poprawił swoje okulary a potem oboje spojrzeliśmy na Hooch, która już do nas szła.

- Witam was na kolejnej lekcji, dzisiaj osoby grające w drużynie potrenują do jutrzejszego meczu. Reszta zrobi sobie mały rajdzik wokół Hogwartu. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.

Większość obecnych osób westchnęło z niezadowolenia. Niestety, nie da się przekonać Hooch, abyśmy porobili coś innego. Jak ona coś postanowi, to tak musi być.

Osoby, które grały, w tym Oscar, Draco, Blaise i Harry. W sumie to było tylko siedem osób, które nie grały. Wszyscy Ślizgoni i Gryfoni pchali się do tych drużyn.

Nasza siódemka stanęła sobie na boku. Spojrzałam na nauczycielkę, by bardziej wyjaśniła nam, co mamy robić, jednak ta była już zajęta organizowaniem grających uczniów.

- To co robimy? - zapytał jakiś chłopak.
- Mam pomysł! - powiedziała głośno Rose, co mnie trochę zdziwiło - Polecimy sobie na plac i spędzimy tam całą lekcję.

Każdy bez zastanowienia się zgodził i wsiadł na swoją miotłę. Mimo, że nie byłam do końca przekonana razem z resztą polecieliśmy na ten plac.

Siedzieliśmy wszyscy razem na jakiejś ławce. Cały czas rozmawialiśmy a ja zdążyłam poznać pozostałe pięć osób. Świetnie się z nimi gadało, ciągle padały jakieś żarty i śmieszne teksty.

- Czemu nie ma was na lekcji? - super atmosferę przerwał Snape swoim zrzędzeniem.
- Jesteśmy na lekcji, mamy teraz latanie na miotle. - wyjaśnił nowopoznany Alex.
- Gdzie jest wasz nauczyciel? - zapytał.
- Profesor Hooch jest teraz na boisku Quidditcha i przygotowuje drużyny do jutrzejszego meczu a nam pozwoliła polatać sobie wokół Hogwartu, dlatego usiedliśmy tutaj żeby zrobić sobie małą przerwę. - powiedziałam wszystko na jednym wdechu.

Snape zmierzył mnie wzrokiem i cały czas patrzył mi się prosto w oczy. Wiedziałam, że powoli się uspokajał, ja za to zaczęłam czuć się coraz bardziej niekomfortowo.

Nauczyciel w końcu poszedł sobie bez słowa.

- On jest jakiś nawiedzony. - stwierdziła Alicia gdy wszyscy patrzyli jak Snape się coraz bardziej oddalał.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz