Rozdział 27

2.1K 82 23
                                    

Weszłam za czarnowłosym mężczyzną do niewielkiej sali, w której zawsze odbywała się lekcja eliksirów. Spojrzałam na swoje miejsce w drugiej ławce. Nic nadzwyczajnego.

Stanęliśmy na środku a Snape odwrócił się do mnie przodem. Spojrzałam w jego oczy. Były przepełnione żalem i troską, był smutny.

Po chwili zwiesił głowę, nie wiele to dało. Był na tyle wyższy ode mnie, że wciąż widziałam jego twarz.

- Przepraszam. - powiedział cicho - Nie chciałem cię zostawiać gdy byłaś mała. Odkąd pojawiłaś się w Hogwarcie, za wszelką cenę starałem się ciebie chronić.
- Dlaczego wyjechałeś? - zapytałam równie łagodnie i cicho jak on.
- Catalina, twoja mama, chciała żebym wyjechał i nie pojawiał się w waszym życiu. Tak bardzo nie chciałem cię zostawiać ale uznałem, że będziesz z nią szczęśliwsza. - wyjaśnił drżącym głosem.
- Codziennie na ciebie czekałam. Wmawiała mi, że niedługo wrócisz. - przypomniałam sobie tamte lata.
- Przepraszam, Emma. - schował twarz w dłoniach.

Nie czekając dłużej, po prostu go przytuliłam. Widocznie przez chwilę był tym zaskoczony ale odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak dobre parę minut analizując to wszystko. Zmieniając historie, które znaliśmy. Wciąż miałam wiele pytań ale nie byłam pewna, czy robić z tej chwili nudne przesłuchanie.

- Tak się cieszę, że już wiesz. - odparł w końcu patrząc na mnie.
- Ja też się cieszę.

Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem.

***

- To stąd twoje zamiłowanie do czarnej magii. - stwierdziła Rose po tym, gdy opowiedziałam jej całą historię.

Właściwie Oscarowi też, bo był obok chociaż wciąż nie zwracałam na niego większej uwagi.

- Emma? - odezwał się - Sory za tamto.
- Luzik, już zapomniałam. - zaśmiałam się.
- Chyba nie warto kłócić się o kogoś, kto nie istnieje. - również się zaśmiał.
- Zaraz. - przerwała oburzona Rose - Czy ja o czymś nie wiem?
- O pewnym szczególe. - powiedział Oscar.
- Widzę, że nie był aż takim małym szczegółem, skoro nie gadaliście ze sobą jakieś trzy dni. - odparła zdenerwowana.
- To temat do kawy. - powiedziałam.
- Do mocnej kawy. - poprawił mnie Oscar a cała nasza trójka wybuchła śmiechem (pozdro dla kumatych).
- Wiecie co jest najgorsze? - przerwała nasz śmiech Rose.
- No? - powiedziałam to w tym samym czasie co Oscar.
- Że znam termin SUMów z wszystkich przedmiotów. - złapała się za głowę.
- Nieeee... - narzekał Oscar udając, że ma gorączkę.

Nasza trójka siedziała tam gdzie zawsze, na kanapie przy kominku rozmawiając o swoich problemach, przygodach, historiach, opowiadając żarty, strasząc siebie nawzajem strasznymi opowieściami i śmiejąc się w niebo głosy.

Byliśmy nierozłączni. Rzadko między nami były sprzeczki, a jak już jakieś były to tak jak widać trwały najdłużej trzy dni. Potem znowu byliśmy przyjaciółmi żyjącymi teraźniejszością. Kocham ich nad życie i moje życie bez nich byłoby zbyt nudne by w ogóle chcieć żyć.

Ale ja chcę, odzyskałam rodzinę i mam szansę na lepsze życie. Bez poważniejszych smutków, z wakacjami i świętami spędzanymi w domu i najlepszymi na całym świecie przyjaciółmi.

Czego chcieć więcej?

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz