Rozdział 14

2.3K 127 19
                                    

Obudziłam się kolejnego dnia wiedząc, co muszę dzisiaj zrobić. Tym bardziej nie chciało mi się wstawać z łóżka.

Rozejrzałam się po pokoju. Marie, Agatha i Rose jeszcze smacznie sobie spały. Westchnęłam i niechętnie wstałam podchodząc do szafy. Wzięłam sweter, który dostałam od rodziców Malfoya i czarne spodnie. Rozczesałam włosy i zabrałam swój list zaraz potem wychodząc z dormitorium. Nie rozglądając się jak najprędzej chciałam znaleźć się w sali Snape'a.

Zapukałam w drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. Nasz nauczyciel, który nigdy nie spał stał i wpatrywał się w okno.

- Profesorze, dostałam list. - powiedziałam wchodząc w głąb pomieszczenia.
- Tak, Wilson? - odwrócił się w moją stronę.
- Pisze tutaj, że zostałam zawieszona na miesiąc. To znaczy, że muszę wyjechać i za miesiąc wrócić? - spojrzałam na niego oczekująco.
- Na to wygląda. - powiedział patrząc na mnie z góry.
- Ale ja nie mam gdzie pojechać, nie mam domu.. - powiedziałam zakłopotana.

Nad tym jeszcze nie myślałam. Gdzie ja będę mieszkała, czy to oznacza, że przez miesiąc będę musiała włóczyć się po ulicy?!

- Wszystko jest pod kontrolą, nie będziesz musiała wyjeżdżać. - dodał po chwili.
- Jak to? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Wszystko już uzgodniłem z Ministerstwem i Profesorem Dumbledore'm. Zrobili dla ciebie wyjątek. - powiedział wciąż poważnie.
- O jeju, naprawdę? Dziękuję!!! - podskoczyłam z radości powoli kierując się do wyjścia.

Szczęśliwa złapałam za klamkę od drzwi z zamiarem wyjścia i opowiedzenia wszystkiego Rose. Zanim jednak wyszłam Snape coś jeszcze miał do powiedzenia.

- Wilson?
- Tak?
- Uważaj na siebie. - powiedział z dziwnym smutkiem w głosie.

Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam zamykając potem za sobą drzwi.

***

- Czyli chcieli cię wywalić z Hogwartu? - zapytał Oscar z niedowierzaniem.
- Nie, tylko zawiesić ale na miesiąc. - wyjaśniłam.
- Nie wytrzymałabym tu bez ciebie pięć dni. - powiedziała Rose.

Zaśmiałam się. Cała nasza trójka siedziała pod drzewem na dworzu. Dzisiaj był jeszcze dzień wolny, dopiero jutro były lekcje. Całe szczęście, można sobie odpocząć.

- Uhh, muszę się uczyć do transmutacji.. - powiedziała zawiedziona Rose.
- Przecież ty jesteś najlepsza z transmutacji, do czego ty musisz się uczyć? - zapytał ją Oscar.
- Żeby być najlepszą trzeba się uczyć. - uśmiechnęła się wstając - Potem się jeszcze spotkamy, będę w dormitorium. - dodała i poszła.
- Ehh, no to jesteśmy sami. - powiedział Oscar.

Siedzieliśmy obok siebie będąc oparci o pień drzewa. Było dość zimno a siedzenie na śniegu w samych szatach było idealną drogą do niemałego rozchorowania się. Ale w sumie trochę o to nam chodzi, przynajmniej spędzimy parę dni w skrzydle szpitalnym z ciepłą herbatką w dalszym ciągu odpoczywając od lekcji. Wszystkie lekcje, oprócz obrony przed czarną magią i eliksirami były zaskakująco nudne. Najbardziej nie lubiłam wróżbiarstwa. Wcale nie musiałabym na nie chodzić, ale wybrałam to na trzecim roku z nadzieją, że te lekcje będą fajne. Niestety, okazały się okropnie nudzące i bezsensowne. Chodzę na nie sama i zawsze siadam gdzieś z tyłu by nikt nie zauważył jak przysypiam. Oscar i Rose wybrali sobie inne dodatkowe przedmioty.

- Co wy tu robicie, chcecie się pochorować? - ciszę przerwał ten troskliwy głos McGonagall.

Oscar kichnął.

- Już chorzy! Szybko do skrzydła szpitalnego, ale już! - rozkazała.

Spojrzeliśmy na siebie z zadowoloniem i wstaliśmy kierując się tam, gdzie nauczycielka od przedmiotu, którego obecnie uczy się Rose, nam rozkazała.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz