Rozdział 16

2.2K 113 6
                                    

- Hej, Wilson. - obudził mnie głos Malfoya.

Chciałam poprawić kołdrę, zaczęłam szukać jej ręką. Nie było jej. Otworzyłam powoli oczy. Ujrzałam twarz Malfoya na tle rozpalonego kominka. Natychmiast poderwałam się z kanapy przypominając sobie jak mogłam tu zasnąć.

- Wiesz.. Jest dwudziesta czwarta, dziś jest środa, jutro pierwszą lekcją są eliksiry, na które mieliśmy zrobić ty, ja i pantofel eliksir. - uśmiechnął się spokojnie.
- Pantofel? - uniosłam brew do góry.
- No ten twój psiapsiół.. Carter, o! - przypomniał sobie jego nazwisko.

Spojrzałam na niego krzywo powoli wstając by jak najszybciej znaleźć się w dormitorium. Gdy już stałam Malfoy popchnął mnie z powrotem.

- No więc, co chcesz zrobić z tym eliksirem? - zapytał.
- Nie wiem. - złapałam się za głowę rozglądając się.
- Dobra, ja coś wymyślę. - odparł.
- To po co mnie pytasz?
- Myślałem, że będziesz miała jakiś fajny pomysł.
- Dobra, nieważne.

W końcu wstałam i wręcz podbiegłam do mojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi oddychając z ulgą, że ten człowiek już mi nie zawraca głowy by potem rzucić się na swoje kochane łóżko. Strasznie szybko zasnęłam.

- Emma! Wstawaj, za pół godziny lekcje! - obudziła mnie Rose.
- Nie idę na lekcje. - mruknęłam ledwie słyszalnie.

Od kiedy się obudziłam strasznie bolała mnie głowa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie warto było siedzieć na śniegu tylko po to, żeby nie iść na lekcję.

Wstałam i przetarłam oczy. Kichnęłam i ruszyłam w ciszy do szafy. Ubrałam szatę, rozczesałam włosy i ogarnęłam twarz.

- Dobrze się czujesz?.. - zapytała niepewnie Rose.
- Wyglądam jak trup? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Szczerze? Tak. - pokiwała przerażona głową.

Machnęłam ręką na znak obojętności i wyszłam z dormitorium. Nie byłam w nastroju ani humorze żeby przejmować się swoim wyglądem.

Będąc w pokoju wspólnym wyszłam z niego na korytarz. Wokół chodziło pełno puchonów, z którymi niestety musimy dzielić piętro, i ślizgonów. Do lekcji eliksir miałam jeszcze jakieś dziesięć albo piętnaście minut. Postanowiłam iść do sali już teraz i przeczekać ten czas w swojej ławce.

Weszłam do środka. Była tam szanowna Granger i dwóch chłopaków z żółtymi krawatami. Westchnęłam i niechętnie zajęłam swoje miejsce znajdujące się przy ścianę w drugim rzędzie. Położyłam podręcznik na róg ławki i oparłam swoją głowę o rękę, która podpierała się na łokciu. Chwilę później usłyszałam niegłośne trzaśnięcie drzwiami.

Do środka wszedł Harry. W sumie to dawno go nie widziałam. Wyglądał na niespokojnego i szybko ruszył w stronę swojej super przyjaciółki. Powiedział coś do niej a ona wzięła podręcznik i razem z nim zaczęła iść w stronę wyjścia.

- Harry! - krzyknęłam.

Tylko po co?

- Tak? - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
- Co jest?

Potter rozglądnął się i podszedł do mnie. Zajął miejsce obok, Granger stała nad nami.

- Śmierciożercy tutaj są, sprawdzają tożsamości w wielkiej sali. - wyjaśnił.
- Po co tu przyszli? Dumbledore tak po prostu ich wpuścił? - uniosłam brew.
- Dumbledore'a nie ma teraz w Hogwarcie, nie słyszałaś o tym? - zdziwił się.
- Nie. A reszta nauczycieli? Gdzie oni są?
- Nie wiem, nikogo nie widziałem.
- Co mamy robić.
- Uciekać póki nas nie znaleźli.

Nic nie odpowiedziałam. Wzięłam głęboki oddech i wstałam nadal w milczeniu z krzesła. Potter zrobił to samo.

- Musimy wydostać się z Hogwartu, ale trzeba przejść obok wielkiej sali więc to nie możliwe. - powiedział.
- A twoja peleryna? Weź ją, nie zauważą nas.
- Jest w moim pokoju. Żeby się do niego dostać również trzeba przejść obok wielkiej sali.
- Hmm.. Poczekaj.. - zaczęłam się zastanawiać, czy plan, który przed chwilą wymyśliłam ma sens - za mną.

Machnęłam ręką a dwójka gryfonów ruszyła za mną.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz