Rozdział 18

2.1K 114 9
                                    

Obudziłam się na miękkim łóżku okryta ciepłą kołdrą. Było mi bardzo przyjemnie i nie chciałam się ruszać.

Nagle przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Harry, Granger i Śmierciożercy. A co się stało z Rose i Oscarem?! Mam nadzieję, że nic im nie jest.. Strasznie się o nich martwię.. O Pottera też. Nie widziałam, co dalej się z nim stało. A co, jeżeli go zabrali? Może ktoś ich pokonał? Wątpię.

W końcu otworzyłam oczy. Nie ujrzałam nic innego oprócz ciemnoszarej ściany. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie ma mnie ani w Hogwarcie, ani u Rose, ani u Oscara. Jestem w domu kompletnie obcej mi osoby.

Szybko podniosłam się z łóżka. Poczułam silny ból w lewej ręce. Spojrzałam na swoją dłoń. Była owinięta razem z nadgarstkiem białym materiałem. Syknęłam gdy ponownie położyłam dłoń na miękkim materacu.

Zaczęłam się rozglądać. Widziałam niewielki, zadbany pokój. Mieściło się w nim średniej wielkości biurko, szafa, niewielka komoda i łóżko, na którym obecnie siedziałam. Pokój nie miał na swoich ciemnoszarych ścianach żadnych obrazów, plakatów czy nawet zdjęć. Było tylko jedno, oprawione w elegancką ramkę stało na biurku bokiem do mnie. Nie widziałam kto lub co na nim jest.

Obok łóżka stała jeszcze szafka nocna. Podobnie jak reszta mebli, była zrobiona z ciemnego drewna. Leżała na niej moja różdżka. Stała lampka, która oświetlała cały pokój.

Usłyszałam skrzypienie podłogi zaraz za drzwiami wejściowymi do pomieszczenia. Dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Chwyciłam różdżkę i skierowałam ją w stronę otwierających się drzwi.

Nie ukrywałam swojego zdziwienia, gdy zobaczyłam nikogo innego jak naszego nauczyciela eliksirów. To znaczy, że jestem w domu Snape'a?

Byłam zbyt zaskoczona by coś powiedzieć lub zrobić. Odłożyłam różdżkę na pościel wpatrując się w czarnowłosego mężczyznę.

Snape niósł kubek z jakimś napojem. Wyglądało na herbatę. Postawił ją na szafce obok łóżka i w ciszy podszedł do biurka. Wziął do ręki jedyne tutaj zdjęcie, chwilę się w nie wpatrywał a potem otworzył jakąś szufladę i je schował. W końcu postanowiłam przerwać tą grobową ciszę.

- Gdzie ja jestem? - zapytałam drżącym głosem, mimo że nie miałam takiego zamiaru.
- Tu jesteś bezpieczna. - odpowiedział Snape takim tonem, jakby chciał wyrazić wszystkie emocje jakie istnieją naraz.

Zaczęłam się zastanawiać, o co jeszcze mogłabym go zapytać. Dużo pytań chodziło po mojej głowie jednak nie wiedziałam, które wybrać, by dopasować je do sytuacji.

- To Pan mnie zdeportował? Co z resztą, co z Harry'm? - zdałam mu kolejne dwa pytania.
- Jak twoja ręka? - odwrócił się w końcu w moją stronę, jednocześnie unikając pytań.
- Chyba dobrze. Co się stało?
- Podczas deportacji twoja ręka się trochę rozszczepiła. To nic poważnego, miałaś dużo szczęścia. - odparł patrząc na nią - Wypij to, poczujesz się lepiej. - dodał wskazując na kubek.

W milczeniu wzięłam kubek do ręki i ostrożnie, żebym się nie poparzyła zaczęłam wypijać jego zawartość.

Okazało się, że wcale nie był ani gorący, ani zimny. Był w sam raz. Smakował truskawkami, czyli jednym z moich ulubionych owoców. Był też delikatnie kwaśny i jednocześnie słodki. Z chęcią wypiłam wszystko.

Odłożyłam kubek z powrotem na szafkę i spojrzałam w oczy Snape'a.

Wyglądał na poważnie zmartwionego.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz