Rozdział 4

3.3K 148 10
                                    

Po lekcji miotełek nie było już żadnych innych. Weszłam z Rose do dormitorium, w którym była Agatha i Marie.

Marie była znowu starsza o dwa lata. Rzadko była w pokoju, raczej rozmawiała z osobami w swoim wieku. Jak już była to czytała książkę lub odrabiała pracę domową, dlatego żadna z naszej trójki nie wie o niej wielu rzeczy.

- Cześć, dziewczyny. - Rose przywitała się z uśmiechem do dziewczyn.
- Hej - odpowiedziała krótko Marie będąc pochłonięta jakąś książką.

Podeszłam do swojego łóżka, na którym leżał podręcznik od eliksirów. Wzięłam go ze sobą i wyszłam z pokoju bez słowa.

Zanim nadejdzie siedemnasta aby spotkać się z chłopakami w toalecie, o ile przyjdą mam zamiar dowiedzieć się gdzie zdobyć potrzebne składniki. W tej chwili udam się do Snape'a.

Droga z pokoju wspólnego Slytherinu do sali eliksirów nie była długa. Sala mieściła się zaraz obok pokoju. Stanęłam przed drzwiami i lekko zapukałam do drzwi. Otworzyłam je a moim oczom ukazał się dobrze znany mi nauczyciel stojący swoim biurku.

- Dzień dobry, Profesorze. Mam pytanie, co do tego eliksiru spokoju... - podeszłam do jego biurka.
- Myślałem, że już wszystko dokładnie wyjaśniłem. - powiedział oschle lecz gdy mnie zobaczył wyraźnie złagodniał.
- No właśnie nie. Skąd mamy wziąść sproszkowany róg jednorożca czy inne składniki? - zapytałam.
- Każda grupa powinna je zdobyć od odpowiedniego nauczyciela a właściwie mam na myśli jednego konkretnego. - odparł poważnym głosem.
- No dobrze, to.. - zaczęłam jednak on postanowił mi przerwać.
- Ale mam jeszcze trochę ich przy sobie. - powiedział i zaczął szukać wszystkiego co mi potrzebne na półkach.

Stałam w ciszy i patrzyłam na niego. W końcu wyjął cztery, dość duże, szklane fiolki. W trzech z nich był proszek, w jednej syrop. Wszystko było dokładnie i czytelnie podpisane.

- Więcej nie będzie wam potrzebne. - powiedział.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się lekko - Do widzenia. - dodałam gdy wychodziłam.

Zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam w stronę pokoju wspólnego. Nie wiele czasu zostało do spotkania z chłopakami, dlatego wezmę jeszcze tylko podręcznik i poszukam Oscara. Ciekawe czy Malfoy trafi.

Weszłam do dormitorium. Dziewczyny były czymś zajęte, dlatego od razu po zabraniu potrzebnych rzeczy wyszłam. Po wyjściu pierwszą osobę, którą zobaczyłam był Oscar. Przynajmniej nie musiałam go szukać po całym Hogwarcie.

- Oscar! - krzyknęłam nim gdziekolwiek sobie poszedł.
- Co? - uniósł jedną brew po czym podszedł do mnie.
- Weź kociołek i chodź już do toalety. - "rozkazałam".
- Po co mamy się spieszyć, Malfoy i tak pewnie nie przyjdzie. - wzruszył ramionami.

W tym momencie do pokoju wspólnego wszedł nikt inny jak Draco Malfoy oraz Blaise Zabini. Dobrze, że nie ma tutaj teraz Rose. Pewnie zaczęłaby skakać i krzyczeć mi do ucha i tylko narobiłaby obciachu.

- Malfoy, weź kociołek. - powiedział wrednie Oscar.

Nie lubię Dracona ale to, jak bardzo Oscar go nienawidzi przezwycięża wszystko.

- Nie mam, rozwalił mi się. - blondyn wzruszył obojętnie ramionami.
- Ja też nie, mój też się rozwalił. - brunet spojrzał na mnie.

Przewróciłam oczami i weszłam stanowczym krokiem do dormitorium. Wzięłam ten cały kociołek i wróciłam z powrotem do chłopaków.

- Czy teraz już możemy iść? - zapytałam.
- Oczywiście. - uśmiechnął się Malfoy tym swoim uśmieszkiem.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz