Rozdział 17

2.1K 107 0
                                    

Wymyśliłam pomysł, aby ukryć Pottera w moim dormitorium. No bo w końcu po niego tutaj przyszli, prawda?

Weszłam do pokoju wspólnego uprzednio podając hasło. Potem, natychmiast zaprowadziłam Pottera i Granger do swojego dormitorium. Byłam z siebie dumna, bo tylko moja część pokoju była idealnie uporządkowana.

- I co teraz? - zapytała Granger swoim wkurzającym zaniepokojonym kpiącym i nienormalnym głosem.
- Schowaj się pod łóżko. - poleciłam Harry'mu.
- Po co? - spojrzał na mnie niezrozumiale.
- No jak to "po co", Śmierciożercy szukają cię po szkole a ty będziesz sobie stał na środku i czekał aż cię znajdą. - powiedziałam.

Harry się już nie odezwał i zrobił to, co mówiłam. Granger stała jak słup soli i gapiła się na niego.

- A ty? W czym pomóc? - uśmiechnęłam się trochę złośliwie do Hermiony, podczas gdy Potter próbował wejść do kryjówki.
- Nie zmieszczę się. - powiedział Harry.
- No, co... - patrzyłam jak wstał i otrzepał się z kurzu - To wtedy nie wiem co robić.
- Może zamiast kryć się po prostu uciekniemy? Jak nas zaatakują to się obronimy. Znam dużo zaklęć. - odparła z dumą w głosie obecne tutaj piąte koło u wozu.
- A jak nie damy rady? - zapytał ją Harry.
- Damy radę. - uśmiechnęła się i wyszła z dormitorium.

Westchnęłam ciężko będąc pewna, że pomysł Hermiony nie zadziała. Taak, na pewno trzem osobom uda się pokonać zgraję Śmierciożerców. Czy ona nie wie, że jak ją złapią to ją zabiją? Przecież jest szlamą.

Szłam obok Pottera zaraz za Granger. Wyglądała na taką, co wie, co robi chociaż dalej nie byłam przekonana.

W końcu dotarliśmy na prawie odpowiedni korytarz. Zaraz za zakrętem widniało wejście do wielkiej sali, którego strzegło dwóch wysokich mężczyzn. Wyglądali na wilkołaków.

Dreszcz przeszedł po moich plecach na samą myśl, że będę musiała obok nich przejść. Ale na pewno nie puszczą nas od tak, pewnie będą coś chcieli.

- Za mną. - szepnęła stanowczo Granger i wyprostowana ruszyła przed siebie skręcając w bok.

Przełknęłam ślinę i zrobiłam to co ona. Harry ruszył zaraz za mną. Skręciłam w bok i szłam za Hermioną. Kątem oka spojrzałam na wnętrze wielkiej sali. Zauważyłam ogromną kolejkę uczniów o różnym wieku, wzroście i sylwetce z różnych domów. Wszyscy stali czekając, nie wiem na co.

Uniosłam z powrotem głowę by spojrzeć na Hermionę. Nie było jej przede mną, ukazał mi się tylko pusty korytarz. Zamarłam gdy poczułam na swoim ogromną dłoń. Odwróciłam się. Stał ten wilkołak, który pilnował wejścia. Spoglądał na mnie, jakby chciał mnie zabić wzrokiem.

Po chwili usłyszałam czyiś głos, który woła "tam jest Harry Potter". Wilkołak spojrzał na Harry'ego.

- Nazywasz się Harry Potter? - zapytał agresywnie.

Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. W mgnieniu oka wyciągnęłam swoją różdżkę i wycelowałam ją w wilkołaka wypowiadając zaklęcie "drętwota". Uniknął zaklęcia a z innej strony, prosto we mnie leciało inne zaklęcie. Zamknęłam oczy spanikowana oczekując na skutek zaklęcia. Jednak nic się nie stało. Otworzyłam oczy. Nie wiadomo skąd pojawił się Snape. Wszyscy wokoło rzucali na siebie zaklęcia, straciłam Harrego z zasięgu wzroku. Chciałam uciec.

Schowałam swoją różdżkę i zaczęłam biec ile sił w nogach przed siebie. Niestety, trwało to zaledwie dwie sekundy. Poczułam przepływający przez moje ciało delikatny ból. Ktoś mnie gdzieś zdeportował a potem urwał się film.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz