Rozdział 11

2.4K 118 30
                                    

Bellatrix oraz rodzice Malfoya żywo rozmawiali na jakiś temat. Ja czułam się dziwnie, nie miałam pojęcia co robią te dwie osoby - nauczyciel eliksirów i największa zwolenniczka Voldemorta. Może Bellatrix jest jeszcze jakoś powiązana z tą rodziną ale Snape? Naprawdę, Snape? Jeżeli on też będzie tu przebywał cały tydzień to ucieknę chyba jeszcze dzisiaj wieczorem.

- A ty, Emmo.. - zaczęłam się orientować co się dzieje, gdy usłyszałam swoje imię - Jakiego jesteś statusu krwi? - zapytała matka Dracona.

Zamarłam, gdy uświadomiłam sobie, na jak proste pytanie nie znam odpowiedzi. Lecz szybko wpadłam na pomysł zmyślenia swojej historii życiowej.

Wiem, że Malfoy'owie są czystej krwi. Wszyscy. Z zachowania Dracona wnioskuję, że nie akceptują mugolaków ale nie mam pojęcia co sądzą o czarodziejach półkrwi.

Nie chcąc się narażać wybrałam odpowiedź.

- Czystej. - uśmiechnęłam się delikatnie.

Jestem bajkopisarzem.

- Panna Wilson nie jest czystej krwi. - powiedział Snape - Jej ojciec jest półkrwi, dlatego ona również.

Myślałam, że zaraz zakrztuszę się chlebem. Niesamowite, ten człowiek wie o mnie więcej niż ja sama. Ale ej, skąd on zna moich rodziców i jeszcze wie jakiej są krwi? Przecież tata wyjechał do innego kraju a mama.. Nie wiem co się z nią stało, bo nikt nie chciał mi nigdy powiedzieć.

Nie odezwałam się już nie chcąc siebie jeszcze bardziej pogrążać.

W końcu po śniadaniu mogliśmy wrócić do pokoju albo iść gdzie indziej. Chciałam porozmawiać ze Snape'em. Może bym się jeszcze czegoś ciekawego dowiedziała.

- Profesorze. - zwróciłam się do niego gdy wstał - Mogę z panem porozmawiać?
- Oczywiście, Wilson ale kiedy indziej. - odpowiedział chłodno i ruszył za Bellatrix.

Szybko dogoniłam Dracona, który nie raczył poczekać na mnie piętnaście sekund.

Oboje weszliśmy do pokoju chłopaka. Po zamknięciu drzwi ten wybuchł głośnym śmiechem.

- Co cię tak bawi? - spojrzałam na niego dziwnie.
- Nie ma to, jak nie wiedzieć jakiej jest się krwi, co nie? - nie mógł się opanować.

Stałam chwilę w miejscu patrząc na żałośnie zwijającego się ze śmiechu blondyna.

- Dlaczego Snape jadł z nami śniadanie? - zapytałam go, licząc, że coś wie.
- Jest bezdomny. - powiedział rozbawiony.
- Serio? - uniosłam brew do góry.
- Nie. Ma jakieś interesy z rodzicami. Zawsze jest u nas na święta. Dobrze, że chociaż na wakacje mieszka u siebie. Nie wytrzymałbym chyba gdybym musiał go widzieć dzień w dzień przez cały rok.

Draco rzucił się na swoje łóżko. Znowu wpatrując się w sufit.

Widzę, że spędzając tutaj święta podjęłam cholernie dobrą decyzję.

———
Przepraszam, że krótki

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz